Hej.
Podejrzewam, że i mnie dopadła nerwica...
Moja sytuacja wygląda tak - bolał mnie żołądek i miałam mdłości po jedzeniu przez dobre 2 tygodnie. Pewnego dnia w pośpiechu zjadłam bułkę, wybiegłam z domu na autobus, no a w autobusie znów się owe mdłości pojawiły. Jak zwykle wyjęłam książkę, ale nie mogłam się na niej skupić, w końcu mi się udawało na chwilę, ale na każdym przystanku się zastanawiałam, czy nie lepiej będzie jeśli z niego wysiądę. W końcu zrobiło mi się słabo, wysiadłam. Od tamtej pory nie jestem w stanie wejść bez żadnego stresu do samochodu, autobusu, tramwaju, a nawet do sklepu kiedy wiem, że muszę stać w kolejce. Ogarnia mnie lęk, że zrobi mi się niedobrze i, że tak powiem, nie będę miała gdzie sobie ulżyć
Zaznaczę, że przez całe 3 tygodnie problemów z żołądkiem ani razu nie zwymiotowałam, więc nie w tym rzecz.
Jutro podejmę ostatnią próbę, spróbuję się porządnie zmęczyć, a później wsiąść do autobusu, mam nadzieję, że zapomnę o lęku.
Główny problem polega na tym, że we wtorek muszę być na nogach, muszę przejechać całe miasto, a w dodatku napisać dwa egzaminy. Nie wiem co mogę zrobić, żeby to uspokoić. Farmaceutka jako uspokajający poleciła mi Valerin Forte, ale niestety nic mi nie pomógł. Dwie godziny po zażyciu spanikowałam, rozpłakałam się i nie mogłam długo uspokoić.
Dodam, że jestem sytuacją nieco zaskoczona, gdyż wiodę szczęśliwe, w miarę spokojne życie (nie objawiło mi się nic np. przed maturą, która kosztowała mnie maaasę stresu). Fakt faktem zawsze łatwo się denerwowałam, ale raczej wyrażałam swoje odczucia poprzez agresję, nie tak jak teraz - płaczem.
Pozdrawiam