Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ani@

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ani@

  1. Panie Mężu, to strasznie ciężkie dla kobiety przeżycie. Ja jestem po 3 poronieniach i z każdym kolejnym mówiłam sobie, że to ostatni raz, że więcej nie udźwignę. Czego kobieta potrzebuje w tym czasie? Nie wiem. Każda jest inna, każda inaczej to przechodzi. Napiszę, czego ja potrzebowałam. Dostawałam gęsiej skórki, kiedy słyszałam: "nic się nie stało" "nie płacz" "bądź silna" "następnym razem się uda" Wykrzyczałam wtedy, że zmarło moje dziecko, że mam prawo do żałoby, że mam prawo płakać, leżąc na podłodze i nie potrafiąc wstać, że właśnie teraz nie muszę być silna, że mam prawo pokazać swoją słabość, niemoc, żal i głośno mówić, że nie akceptuję świata, że obraziłam się na Tego Tam na Górze! że mam prawo do takich uczuć jakie we mnie siedzą. Ja chciałam tylko spokoju i nieprzeszkadzania mi w mojej żałobie. Odsunęłam męża od siebie. Chciałam być sama... Miałam w sobie taką myśl, żeby odejść, bo skoro nie wychodzi nam ze sobą... Mój M. dał mi przestrzeń, dał mi czasu, stał z boku kiedy pobiegłam do psychologa, bo sama sobie już nie potrafiłam pomóc. Ja tego potrzebowałam, odsunięcia, oszalałabym gdyby był do mnie "przyklejony". Ale jednocześnie zawsze wiedziałam, że jest obok i wystarczy że wyciągnę rękę; nigdy nie zszedł z mojego pola widzenia, był cierpliwy i uważny na mnie. Pożegnałam się z Moimi Trzema Groszkami, pozwoliłam im odejść, wcześniej kurczowo trzymając je przy sobie. Są takie 3 daty w roku, wtedy piszę listy (to on podsunął mi ten pomysł). Mój M. otwiera wino i pijemy wspólnie. W ciszy, bez słów, dolewając sobie... Teraz staramy się znowu. Jak będzie, nie wiem, chcemy wierzyć, że uda się. Każdej z nas się uda.
  2. hej, nigdy nie uczestniczyłam w żadnym forum, więc mi obco jakoś. Ale potrzebuję tego, chociaż nie wiem jak zacząć. dzień przed wigilią byłam w szpitalu bo serduszko Malucha nie biło. To już drugi Maluch, którego nigdy nie zobaczę. I drugi, za którego życie mogłabym oddać choć taki malutki był. I pewnie data 29 lipca 2010 na zawsze zostanie ze mną, wtedy tak wiele miało się zmienić, podobnie jak 27 sierpnia 09. Teraz przede mną badania, wyniki, analizy, które i tak nie powiedzą dlaczego tak się stało. Czy życie chciało mnie ukarać, czy pokazać, że wszystiego nie wolno mieć. Najchętniej zakopałabym się gdzieś na 2, 3 miesiące. Tymczasem w poniedziałek muszę iść do pracy i jakoś to przetrwać. Strasznie chaotyczna ta wopowiedź, ale tak właśnie się czuję, nieposkładana, obca, pełna żalu i sama. Strasznie sama...
×