Chyba nie. W obecnym stanie straciłem już umiejętność klarownej, zwięzłej i logicznej wypowiedzi. Mogę jedynie nadmienić, że nie mam trądziku, nie rzuciła mnie dziewczyna, a raczej przeciwnie, jestem smutnym obrazem ruiny człowieka w średnim wieku. Nie mam depresji, zaburzeń, tylko nieodpartą potrzebę, zakończenie lat bezsensownego, znoju, bólu, strat i smutków. W analogii do budowy, to sie chyba nazywa zmęczeniem materiału, choć ja bym jeszcze dodał, że architekt walną się na obliczeniach, kierownik robił wałki na szemranych materiałach, majstrowie pouciekali na wyspy, stróża pobili i okradli, a wykonawcom nie odebrali roboty. Pustostan i ruina się ostała, a na wszystkim rękę położył bank, bo dewelopera wcześniej gdzieś wywiało. To tyle jeśli chodzi o skojarzenia chorej wyobraźni. Prościej to jeden koleś chce skończyć ze sobą, bo ma dość już tej budowy.