Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dexi

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Dexi

  1. Ten "haj", o ile wiem, jest spowodowany wyrzutem oksytocyny (aj, nie jestem pewna, to może być inny hormon), który wprawia w euforię i działa przeciwbólowo. Faktycznie na filmach kobiety zazwyczaj mają na twarzach wielką ulgę, a do tego taki dziwny, nieobecny wzrok :) Ale nici z tego dobroczynnego i miłego działania, jeśli oksytocynę poda się w kroplówce, żeby indukować poród- wtedy skurcze są boleśniejsze niż normalnie A Polsce podejście często jest takie, że po co lekarz ma czekać- walimy oksytocynę, czekają kolejne, nieważne, że to w ogóle niepotrzebne i wywoła więcej cierpienia Także dobra położna to faktycznie skarb, a tak naprawdę nie wie się, jaka będzie, aż do porodu, a jak wtedy okaże się beznadziejna, to już oczywiście za późno na zmiany... Widziałam taką, która mówiła tonem wyższości jak do upośledzonego umysłowo i w liczbie mnogiej: "Teraz przemy, nie, teraz nie przemy, i znowu przemy... nie nie teraz..." i generalnie zmieniała polecenia tak szybko i bez ładu, że biedna rodząca nie wiedziała co robić... Koooszmar!
  2. Jeśli to ktoś bliski, to chyba nie przejmowałabym się za bardzo tym, że patrzy, tylko tym, że mnie boli... Co do filmowania porodów, to właśnie na Youtube jest MNÓSTWO takich filmów i jak ktoś ma ochotę, to niech filmuje i pokazuje, ja takiej ochoty na pewno nie mam Rozumiem też, że nie każdy jest w stanie udzielić wsparcia (zarówno kobieta, jak mężczyzna, ja pewnie byłabym w tym kiepska), poza tym nie każda rodząca chce, by był przy niej właśnie partner i wolą kogoś innego, ale mam ochotę ciężko pobić facetów, którzy mówią, że nie mogą patrzeć, jak żona cierpi i muszą wyjść- przecież on tylko na to patrzy, ona ma o wiele gorzej! W jakiś sposób są dla mnie niegodni tego arcyprzyjemnego momentu trzymania w rękach noworodka- nie ma wkładu w wysiłek, to niech się tak nie wyrywa do przyjemności i nie wypowiada o urokach rodzicielstwa... Przynajmniej ja bym mu chyba urwała łeb! Choćbym się darła i wyzywała wszystkich, w tym jego, to powinien to zrozumieć (przecież normalnie, gdy nic mi się nie dzieje, to jestem do rany przyłóż ). Nie potrafiłabym być tak wyrozumiała jak Kn24, uważam, że w tym momencie ma się prawo do totalnego egoizmu. Ale chociaż obecność bliskiej osoby (w ogóle czemu to nie jest bezpłatny standard we wszystkich szpitalach, razem z dowolnością wyboru pozycji rodzenia?) może być bardzo pomocna, to jednak to ja będę cierpieć, a nie ona, więc mojej niechęci do porodu to wcale nie zmniejsza...
  3. mabdalenabmw: To, że nie słyszałaś o jakiejś fobii nie znaczy jeszcze, że ona nie istnieje. Jeśli problem leży w nieodpowiedniej edukacji seksualnej, to wyśmiewanie i obrażanie na pewno nie pomoże (jeszcze ten kawałek "sto lat za murzynami", hmm, pachnie rasizmem?). Mówienie o obcej osobie, że się "pieprzy" też jest obraźliwe. Zgadzam się, że trzeba być odpowiedzialnym za to, co się robi, a aborcja to nie wysmarkanie nosa, ale daję sobie głowę uciąć, że idąc do łóżka nie każda kobieta marzy, by konsekwencją tego było zajście w ciążę- czy skoro nie chcemy wyłącznie prokreacji naprawdę mamy przestać uprawiać seks? Żaden ze mnie admin, ale jesteś niemiła, a na tym forum chyba przydałoby się zrozumienie i otwartość, a jeśli się z czymś nie zgadzasz, to rzetelna dyskusja.
  4. Kn-24, dzięki za słowa wsparcia. Najwyraźniej Twoja ciąża i poród były ok, ale, jak sama mówisz, każdy przypadek przebiega inaczej i niestety może być tak, że mój będzie koszmarny. Oczywiście, że wcale nie musi, ale odstręcza mnie świadomość, że MOŻE. W mojej rodzinie wszystkie kobiety po ciąży miały żylaki, moje żyły słabo wyglądają już teraz, więc mam je jak w banku. I potem co- kolejna operacja? Ile tych operacji żeby mieć dziecko? Nie natną mnie, jak nie będę chciała? W Polskim szpitalu robią to rutynowo prawie wszystkim pierworódkom (brr... brzmi jak określenie krowy, a nie kobiety), w momencie skurczu, nawet nie uprzedzają, nie pytają się o zgodę, więc chyba trzeba od razu zaznaczyć, że się tego nie chce i dobrze mieć przy sobie kogoś bliskiego i przytomnego, kto tego dopilnuje (o ile w ogóle zostanie wpuszczony). Sęk w tym, że czasami, chcesz czy nie, może się to okazać potrzebne. Ale tutaj uwaga: o ciąży wiem bardzo dużo (nie z autopsji, ale przekopałam się przez całe tomy literatury, mnóstwo filmów itd) i ten zabieg jest konieczny u nie więcej niż 15% kobiet (dane WHO), a sam w sobie odpowiada pęknięciu 2 lub 3 stopnia w 4-stopniowej skali! Poza tym jeszcze nie widziałam filmu, na którym dokonuje się tego zabiegu, żeby rodząca nie krzyczała przy tym z bólu, nawet po miejscowo podanych środkach znieczulających (w Polsce rzadkość). Szczerze mówiąc, nie słyszałam nigdy przerażających opowieści o ciąży i porodzie, wszystkie filmiki na YouTube i literatura fachowa raczej nie epatują obrazami tortur, matki mówią, że poród był cudowny, duchowy i wszystko było ok, tylko że mi, kiedy patrzę na to z boku, wydaje się to wszystko jakimś bolesnym koszmarem! W ogóle poradniki są pełne zdań typu: "możliwe, że będzie Cię bardzo bolało, ale to NORMALNE; przez kilka tygodni codzienne możesz mieć silne nudności, ale to NORMALNE; po porodzie nie przejmuj się krwawą wydzieliną z pochwy nawet do 3 miesięcy, bo to NORMALNE " itd! Rozumiem, że fizjologicznie tak jest i nie ma co z tym dyskutować, ale dla mnie to jest STRASZNE, a nie normalne! I pisanie o tym w ten sposób, zamiast działać na mnie uspokajająco, sprawia raczej, że myślę o autorze/autorce dzieła jako o kimś wyjątkowo bezdusznym. Jak mówisz, ból, który Ty czułaś, był do zniesienia- no najwyraźniej tak, skoro, dzięki Bogu, żyjesz :) Nie boję się, że umrę z bólu i wiem, że prawdopodobnie gratyfikacja w postaci dziecka będzie cudowna. Boję się tego, że jednak tego bólu doświadczę i będzie potworny. Jasne, że potem będzie lepiej, ale nie jestem w stanie przejść nad tym cierpieniem do porządku dziennego. I chociaż tokofobia jest lękiem, który można albo wręcz należy leczyć, to mam takie głębokie przekonanie, że moje rozumowanie jest logiczne i racjonalne, a nie chore, że coś musi się zmienić w myśleniu, ten słynny instynkt macierzyński musi sprawić, że chęć posiadania dziecka będzie silniejsza niż obawy przed tymi wszystkimi rzeczami, ale dla mnie one wcale nie będą przez to ani trochę mniej przerażające... [Dodane po edycji:] Magdalenabmw- problemy z seksem mogą też być po nacięciu i bliznach i gojenie się nacięcia wcale nie jest bezbolesne. Jest takie powiedzenie, że gdyby Bóg chciał, żeby kobiety rodziły przez cesarkę, to miałybyśmy zamki błyskawiczne na brzuchu. Drugą stroną tego medalu jest: jeśli chciałby, żeby wszystkie miały nacinane krocza, to zamek umieściłby właśnie tam Jeśli niektóre kobiety chcą cesarki "na życzenie" żeby uniknąć rozciągnięcia pochwy, to akurat ta operacja jest odpowiedzią na ich potrzeby, tylko faktycznie, tak jak mówisz, to poważna operacja, a nie pstryknięcie palcami. A inne kobiety może cierpią właśnie np. na tokofobię, a w tym wypadku mają po prostu jakiś rodzaj nerwicy i może postępują nierozsądnie, ale nie są idiotkami, więc proszę, nie nazywaj ich tak! :)
  5. Ja też boję się ciąży i porodu, podziwiam kobiety, które się na to odważyły, boję się powikłań, bólu, nietrzymania moczu, utraty sylwetki, pogorszenia jakości życia intymnego, żylaków, ociężałości i wiecznego zmęczenia w ciąży, rozstępów, tych wszystkich koszmarnych procedur, jak np. nacinanie krocza, tego ubezwłasnowolnienia, kiedy nie będę w stanie zawiązać sobie butów ani nawet dobrze się umyć, wywołanych zmianami hormonalnymi huśtawek nastroju... bardzo długo mogłabym jeszcze to wszystko wyliczać. I zupełnie nie przekonuje mnie mówienie, że podczas porodu myśli się o tym dzieciąteczku/maleństwie/skarbeńku które ma się urodzić. Ja wiem, że myślałabym tylko o bólu i że chcę uciekać i że mam dość. Kiedy oglądam filmy z porodów mam te same odczucia, jak kiedy słyszę o zbrodniach i gwałtach, tak samo się cała napinam... I chociaż perspektywę mienia dziecka uważam za radosną, to wszystko, co do tego powadzi, jest w moim odczuciu tak bolesne, upokarzające, odzierające z godności i nieludzkie (jasne, kobiety na całym świecie... od tysięcy lat... i co z tego!?) że obawiam się, że mogłabym znienawidzić moje nowo narodzone dziecko, nie wyobrażam sobie po całym tym wysiłku i bólu chcieć je przytulić, pewnie bym się rozpłakała i chciała spać, zmyć się stamtąd, może nawet powiedziałabym "zabierzcie to ode mnie"... Ze względu na dużą wadę wzroku najprawdopodobniej będę miała cesarkę (jeśli zdecyduję się na dziecko), ale tutaj znowu- lewatywy, cewniki, poważna operacja, blizna która mnie oszpeci, dużo dłuższy okres rekonwalescencji... Bardzo chciałabym, żeby istniał jakiś bezbolesny, godny sposób "dostania" dziecka. Przerażają mnie rady typu: "Jak już będziesz w ciąży, albo jak już będziesz rodzić, to samo pójdzie, nie będzie czasu na myślenie, zareagujesz zupełnie inaczej niż się spodziewasz, bla, bla"- bo to znaczy, że wbrew mojej woli stanie się coś,czego normalnie bym nie zaakceptowała. Wszyscy mówią o dziecku- oczywiście że jest baaardzo ważne, ale gdzie w tym wszystkim ja? Jak można się w takiej sytuacji odnaleźć i cieszyć się nią?
×