Hej!
Po chorobie płuc zacząłem mieć dziwne lęki w autobusie, że zaraz zemdleje i stracę przytomność. Następnie zaczęło mnie boleć serce i miałem wrażenie, że będę miał zawał. Zrobiłem kilka badań (USG, EKG, pobieranie krwi itp.) i wszystko wyszło znakomicie. Objawi nie ustępowały i udałem się do psychiatry. Ten zapisał mi dwa leki: Doxepin na noc 1 tabletka i Velaxin na dzień 1 tabletka. Rano jak zażyłem Velaxin i poszedłem do pracy myślałem, że się skończę - czułem się tragicznie, miałem zawroty głowy, obniżenie temperatury ciała itp. Po przyjściu do domu objawy utrzymywały się. Ostatecznie zdecydowałem się odrzucić te leki bez konsultacji z lekarzem. Teraz szczerze mówiąc chce walczyć bez "dopalaczy", jednak od czasu do czasu mam lęki itp., co najgorsze pojawiły się one po lekach także w domu (wcześniej miałem tylko w autobusie lub w większych skupiskach ludzi). Nie chce brac tych leków, bo czuje się po nich źle - czy dobrze zrobiłem, że je odrzuciłem?
Jak myślicie, co mam zrobić? Udać się na psychoterapię? Co najgorsze to zawsze byłem człowiekiem pogodnym, pełnym energii jednak po tej chorobie wszystko się zmieniło. Mam nadzieje, że mi pomożecie wybrać najlepszą opcję wydostania się z tej męczącej choroby ;)/