Witam wszystkich
właściwie nie wiem po co to wszystko piszę, być może moja głowa podświadomie wmawia sobie ,że warto jednak to napisać ,że być może przyniesie ulgę myśl ,że przeczyta to ktoś kto wie co czujesz ..... być może to po raz kolejny oszukiwanie samego siebie , byle by tylko przez chwile poczuć się lepiej... . Walczę z NN już ok. 11 lat, mniej lub bardziej skutecznie , były terapie były lekarstwa, były dobre chwile i dramatyczne, leczyłem się przerywałem leczenie, bywało chwilami tak ,że czułem się "prawie" jak zdrowy człowiek, ... bywało różnie. Od jakiegoś czasu mam nawrót dość mocny, wydaje mi się ,że najmocniejszy jaki miałem jestem już taki zmęczony tym, coraz częściej myślę że już mi się nie chce walczyć, że już nigdy nie zobaczę świata takimi oczami jakimi widziałem kiedyś, pełnymi pasji nadziei radości, oczami naiwnymi jak kiedyś, oczami ludzi których widzę dookoła , ludzi którzy są nieświadomi świata jaki ja widzę . Miewałem rożne natrętne myśli, w tej chwili powróciła mi głownie jedna, strach przed zarażeniem HIV, bardzo silnie z powrotem we mnie uderzyła, wszędzie widzę HIV wszędzie widzę ryzykowne sytuacje, krew skaleczenia, możliwości zarażenia ........ ręce już nie wytrzymują mycia co doprowadza do kolejnych zdenerwowań i nakręca kolejne natręctwa. Po co to piszę? pewnie łudzę się że ktoś napisze: "nie martw się nie jest wcale tak łatwo zarazić się HIV", ile razy już to słyszałem i pewnie nadal chcę to słyszeć ...... jest ciężko, jeżeli przeczytałeś/aś to do końca to gratuluje bo pewnie to nie pierwsze takie nic nie wnoszące nawoływanie o pomoc .....
nie poddawajcie się nie zawsze beznadzieja wygrywa, dzięki za poświęcenie chwili czasu