Skocz do zawartości
Nerwica.com

jaryceusz

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez jaryceusz

  1. jaryceusz

    pomoc "koledze"

    Trudną sytuację to titka miała w marcu, kiedy wysłała tego posta. Może już coś się wydarzyło od tamtego czasu???
  2. Uświadomienie sobie tej choroby było dla mnie punktem zwrotnym. Jak mawia mój lekarz:"Trzeba mieć cholernie dużo odwagi żeby się przyznać przed samym sobą, że objawy choroby samemu się generuje". Kiedy pierwszy raz wszedłem na to forum dotarło do mnie że nie mam zapalenia mięśnia sercowego ani raka mózgu. Że to nerwica i ja. Wytrwać w tym przekonaniu też nie było łatwo, leki bardzo pomogły. Więc uszy do góry, nieraz trzeba dużo czasu żeby zauważyć poprawę, w miarę jego upływu szybko też się "oswoisz" z chorobą i poznasz sztuczki, którymi wystrychniesz ją na dudka. Nie poddawaj się, będzie lepiej!!! (bo gorzej już chyba nie może być, co ? )
  3. Ja też miałem ten sam problem, brałem zomiren i pramolan. Nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem alkoholu, ale od czasu do czasu lubię napić się piwa. Lekarz powiedział mi tak: "Nie zabraniam pacjentom biorącym te leki picia alkoholu, ale nie należy od razu robić z kolegą litra gorzoły na dwóch i należy dzień lub dwa przed planowanym spożywaniem publicznym należy zrobić w domu test i wypić przy kimś kieliszek wina lub piwko. Po tych lekach podobno może wystąpić zespół nadmiernego upojenia alkoholowego i można sobie na imprezie sylwestrowej wstydu narobić". Od czasu kiedy zachorowałem odstawiłem wszelkie używki, żeby nie kusić losu. Kiedy pojawił się duży apetyt na piwo to po prostu piłem. Wypiłem najpierw jednego przy żonie, efektów ubocznych nie było, więc na imprezach wypijałem dwa czasem cztery. Wódki jednak nie tykam. Myślę, że nie powinno Ci się nic stać, jak się boisz pomiń dawkę leku lub po prostu nie pij a jak się nie boisz próbuj jak alk działa po lekach, wypij powoli pół piwa 30 grudnia zażywając wcześniej normalnie leki. Mi nic się nie działo. Co do Sylwestra to wydaje mi się, że miło spędzony wieczór, wybawienie się i wytańczenie jest dla nerwicowca bardziej pożyteczne niż niejedno lekarstwo.
  4. jaryceusz

    HIV FOBIA

    Ja to HIVa się nie boję, na wszelki wypadek nie oddaję krwi. Ale nerwicowe rajdy po lekarzach i ciągłe pobieranie krwi do badań działają na wyobraźnię Nowotworu za to boję się panicznie, jak go nie mam teraz to na pewno na któregoś z nich się przekręcę
  5. Jeżeli chodzi o objawy to podczas ataków miałem silne zawroty głowy, omdlenia bez utraty przytomności, duży nacisk na bębenki, hiperwentylację, drżenie rąk, kłucie w sercu, ucisk w klatce piersiowej itp. Lekarz przepisał mi pramolan i zomiren. Zawroty zmalały i zmieniły się w ból głowy, nacisk na uszy zmienił się w ucisk gardła. Potem przepisano mi propranolol i kłucie serca powoli zanikło. Po dwóch miesiącach odstawiłem zomiren i jadę tylko na pramolanie. Lekkie drżenie rąk oznacza że najwyższy czas na pigułkę. Po tabletce ataki trwają ok 3 sekund i znikają, jak mnie łapie to zaczynam równomiernie oddychać i przechodzi. Dodatkowo zacząłem biegać, pomaga o tyle, że po dłuższym biegu serce zasuwa, oddech szybki i głęboki i nadal żyję (gdyby to było coś więcej niż nerwica bez karetki pewnie by się nie obeszło). Tydzień temu NAPRAWDĘ do mnie dotarło, że te objawy to nic innego jak zaburzenie psychiczne i od tego dnia mam co prawda lekkie zawroty czasami zaboli głowa lub ściśnie w gardle, ale przynajmniej nie panikuję i nie daję się napadowi rozkręcić. Notabene uzmysłowiłem sobię chorobę czytając posty na tym forum (wielkie dzięki wszystkim). Choroba mnie nie opuściła, ale teraz jest przynajmniej do zniesienia, naprawdę duża ulga. Mam nadzieję że jak zacznę terapię to postępy będą jeszcze większe, może z czasem nawet uda się o tych stanach zapomnieć ...
  6. mamproblem No to tak to nie może wyglądać... radzę wizytę u psychiatry ( nie ma się czego bać ani wstydzić ) i przynajmniej dobrą farmakoterapię jak już czasu na psychologa nie masz. Ja narazie też tak się leczę (tylko lekami, regularnie branymi!!!) i jest duża poprawa. Mimo to postanowiłem jeszcze szukać pomocy u psychologa. Dziś moje gorsze dni wyglądają jak te najlepsze sprzed dwóch miesięcy, a te lepsze jakbym nigdy nie chorował. naprawdę radzę rzetelnie podejść do problemu, im szybciej tym lepiej.
  7. mamproblem jest mi już Ciebie naprawdę szkoda. najgorsze, że Twoja nerwica bierze sobie za pożywkę czynniki genetyczne. Jest szansa, że jesteś obciążony genetycznie, ale nie wydaje mi się żeby to właśnie schizofrenia Cię dopadła. Twoja nerwica znalazła logiczne wytłumaczenie (jakim jest choroba ojca) na prowokowanie lęków u Ciebie i dlatego uważam, że może nie być Ci łatwo ją zwalczyć. Od jak dawna masz takie stany i czy leczysz się u specjalistów. Wiem, że pewnie mi nie uwierzysz, ale nic innego nie mogę dla Ciebie zrobić jak powiedzieć: NIE MASZ SCHIZOFRENII !!!!!!!!
  8. bee84 No niestety tak to u mnie wyglądało z tymi lekarzami: najpierw pogotowie/neurolog, diagnoza - brak zagrożenia życia; moja reakcja - jak to? przecież ja zaraz umrę potem lekarz ogólny i skierowanie do laryngologa - uszy czyste, lekkie zapalenie zatok, podłoże emocjonalne zaburzeń; reakcja: co on może wiedzieć. Potem kłucie serce, bóle zamostkowe i drugi raz pogotowie; ekg nic nie wykazało; zaburzenia na tle emocjonalnym, reakcja: dzisiejszej nocy będę miał zawał, albo udar, jeszcze nie wiem co ale coś na pewno następnego dnia kardiolog, diagnoza serce zdrowe krew idealna - emocjonalne tło zaburzeń; reakcja: pewnie wszyscy tą samą szkołę kończyli. Lekarz ogólny podsunął myśl że może wadę wzroku mam i może zawroty i bóle głowy stąd się biorą; Okulista, pełne badania wzroku diagnoza: daltonizm i wada wzroku niekwalifikująca się na okulary. Neurolog - diagnoza: emocjonalne podłoże zaburzeń - leki przeciwlękowe, uspakajające; reakcja: sam jest chory psychicznie. Neurolog tydzień poźniej (mój stan jeszcze gorszy niż w zeszłym tygodniu) na dokładkę leki na spowolnienie akcji serca. reakcja: po co mi leki na spowolnienie serca jak przy zasypianiu serce przecież przestaje mi bić. Neurolog i tomografia komputerowa głowy, diagnoza: wszystko w normie, reakcja :od kiedy nowotwór jest normą? Neurolog miesiąc później: diagnoza widoczna poprawa; reakcja - faktycznie ból uszu zniknął, nawet nie zauważyłem, bo byłem skupiony na swoim zapaleniu mięśnia sercowego, raku mózgu, niedoczynności nerek, niewydolności płuc. Neurolog po następnym miesiącu- diagnoza uśmiech na twarzy, brak mowy na wdechu, spokój, reakcja: może to rzeczywiście nerwica ... Najgorsze dwa miesiące w życiu, także bardzo nie polecam rajdu po lekarzach. Naprawdę zaczęło się poprawiać po uświadomieniu sobie prawdziwej choroby.
  9. Joaska, w życiu przeżyłaś już tyle złego, że zaburzenie psychiczne było kwestią czasu. Bez leków i opieki psychologa się nie obejdzie. Miałem podobne objawy jak ty, mimo iż mnie życie oszczędzało dużo bardziej. Po dwóch miesiącach na tabletkach przeciwlękowych i antydepresyjnych odczuwam dużą poprawę, zdecydowałem się że dodatkowo pójdę jeszcze na terapię (mam nadzieje, że jeszcze w tym roku). Za radą innych forumowiczów zmieniłem tryb życia na bardziej aktywny (bieganie, ćwiczenia) i muszę powiedzieć, że też pomaga. Uważam, że jeśli się raz do porządku tego nie przetrawi psychoterapeutycznie i farmakologicznie to będzie powracać.
  10. bee84 Ja miałem coś ze wzrokiem przez parę tygodni, niby normalny ale jakiś rozbiegany, nieostry. Co do uszów to po pierwszym ataku myślałem że mi bębenki od środka rozsadzi, ciśnienie nie do zniesienia. Czasami wydaje mi się, że nerwica żyje swoim życiem, że to taki pasożyt, który żywi się naszymi lękami i obawami. Jak tylko zaczynasz już nad wszystkim panować, poprawia się samopoczucie, nerwica podsuwa nam nowy objaw, żeby spokój zniknął. Rajdy po lekarzach pewnie nic nie dadzą, na wszelki wypadek można neurologa odwiedzić, ale z doświadczenia wiem, że najgorsze to pójść do lekarza. agacisz Z tego o napisałaś trudno stwierdzić czy to nerwica, zresztą chorobę powinien diagnozować lekarz a nie forumowicz, to może przynieść więcej szkód niż pożytku. Radzę nie rezygnować z psychologa, samookaleczanie to duży problem.
  11. mamproblem Z tego co opisujesz, to najmniej schizofrenię przypomina. Jak sam piszesz nie masz omamów, to najlepszy dowód, że nie jest to schizofrenia (zresztą jakbyś je miał to nie byłbyś ich świadom). Uczucie wyobcowania i wrogości ze strony innych ludzi wygląda na derealizację, do tego obniżenie nastroju. Jak na mój gust to klasyczna nerwica. Ale specjalistą nie jestem, więc mądrzyć się nie będę. Ja też miałem wkręta, że na pewno mam nowotwór, tylko nie wiedziałem gdzie. Radziłbym Ci udać się do psychiatry po leki, jak się wstydzisz to od biedy neurolog powinien też przepisać. Leki Cię trochę spacyfikują, uspokoją, a radziłbym też wizytę u psychologa (można powiedzieć wszystko, bez obawy przed niezrozumieniem, trzymanie tego w sobie tylko pogorszy sprawę). Trzymaj się, dużo siły i wytrwania życzę.
  12. U mnie pierwszy atak wystąpił 3 miesiące temu, ale tak naprawdę już ze dwa miesiące wcześniej pojawiły się głupie myśli, że coś się niedobrego dzieje z moim zdrowiem. Podczas pierwszego ataku myślałem, że to już koniec mojego żywota (no bo to przecież napewno takie choróbsko, że mógłby mu stawić czoło tylko doktor House, a ja mam do dyspozycji tylko polską służbę zdrowia ). Jeździłem po lekarzach przez miesiąc, przestałem chodzić do pracy, wyjście do sklepu i kupienie wszystkiego co chciałem było dla mnie Everestem. U wszystkich lekarzy na dodatek słyszałem, że jestem zdrów jak ryba (House!!!RATUJ!!!). Po miesiącu trafiłem do lekarza, który stwierdził że jestem naładowany do granic możliwości, że mówię na wdechu, że serce za szybko bije. Dał mi Zomiren, pramolan i propranolol na serducho. Przez miesiąc nie czułem wogólę poprawy, ale w końcu przyszła. Leki zaczęły działać jak tarcza (zomiren z czasem odstawiłem, bo sny po nim do szaleństwa mogą mnie doprowadzić), a pramolan narazie się spisuje (czasami jakby napad miał zaraz nastąpić, ale kończy się w chwili jego rozpoczęcia). Myśli głupie nie zniknęły, ale jest ich coraz mniej. Od przyszłego miesiąca chcę rozpocząć terapię u psychologa. Dziś już się modlę tylko o to żeby się nie pogorszyło (oczywiście nie w kościele, bo na to jeszcze za wcześnie ), już nawet nie chodzi o mnie, ale o moją żonę, która przeze mnie przeżywa ciężkie chwilę. Co do wydzierania się po ludziach to miałem to stojąc w sklepie w kolejce ("...CZY WY NIE ROZUMIECIE, ŻE JA SIĘ ZARAZ PRZEWRÓCĘ, CZEMU TO TAK DŁUGO TRWA, CO ZA RÓŻNICA DO JAKIEGO OPERATORA POTRZEBUJESZ DOŁADOWANIE..."). Muszę wszystkim serdecznie podziękować za udzielanie się na tym forum, bo tu naprawdę zrozumiałem że MAM NERWICĘ, a moje objawy to tylko lęk, który mogę ujarzmić. Nabrałem sił żeby powalczyć i nie ważne jakich środków będzie trzeba użyć to muszę wygrać. Nie dbam o to czy ktoś nazwie mnie czubkiem czy wariatem. Wszyscy mamy po co żyć mimo iż problemów wokół nas (i w nas) dużo. matisek86 dasz radę, nerwica tak naprawdę to tylko iluzja, choć nieprawdopodobnie rzeczywista...
×