Skocz do zawartości
Nerwica.com

Anima_

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Anima_

  1. witam.mam na imie Magda, na nerwice lekowa zachorowalam w 2003roku. dopadla mnie ona jak sadze w skutek przezycia wielu niemilych, ekstrymalnie stresujacych zdarzen. po pierwszym pol roku bylam bliska samobojstwa, bo pomimo pelnej swiadomosci, myslalam ze zwariuje, psycholog coraz bardziej spuszczal glowe na moje opowiesci, co to ja niby mam w swojej glowie i pomalu zaczal mnie kierowac do "wariatkowa".poczulam sie jakby mnie kto zdzielil w twarz i to dalo mi kopa do tego, by wyleczyc sie samemu. Zawsze bylam wrazliwa i troche samotnikiem, obserwatorem, wiec zaczelam obserwowac sama siebie, w momencie atakow paniki, analizowalam co moze je wywolywac i ogolnie sama dla siebie, stalam sie krolikiem doswiadczalnym. Ogolnie mowiac powiem tak...wyleczylam sie i nie wyleczylam. siegnelam po medycyne wschodu, zaczelam stosowac techniki relaksujace, medytowalam, cwiczylam joge, "rozmawialam ze soba", tlumaczylam sobie sens wszystkich tych zlych zdarzen jakich doswiadczylam...i wszytsko fajnie poki to robilam.przez 1.5 roku bylo prawie normalnie, potem spotkalam "obiekt" swoich zlych przezyc i wpadlam w traume, co zniweczylo caloroczna prace nad soba. ataki mialam gorsze, inne niz wczesniej, bo zaczelam czuc sie momentami jak zombi, nie wiedzialam jak sie nazywalam, po co jestem i wogole nawet nie chce mi sie o tym gadac;/ znowu powiedzialam sobie,.Madzia, jestes zajefajna kobitka, masz mnostwo sily, dasz rade. znalazlam sobie kolejna metode.Prowadzilam dziennik, w ktorym wieczorami spisywalam tylko najpiekniejsze zdarzenia z calego dnia, jak rowniez zaczelam polwyczynowo jezdzic na rowerze ,poszerzac swoja pasje czyli projektowanie ubioru. I wszystko bylo niby fajnie, ataki mialam rzadko, najczesciej na wiosne i jesien, albo jak sie czesto stresowalam, co jest normalne u takich jak "my", najczesciej wtedy bralam persen i uspakajalam sie po godzinie i szlo jakos spac. Po szesciu latach od zachorowania, znowu moge powiedziec ze niby bylo ok, po za tym, ze przez te szesc lat, bylam caly czas w domu, dorabialam sobie na lewo, gdziekolwiek szlam dalej od domu musialam isc w towarzystwie kogos bo sie balam ze mnie "trafi" schiza. Pod koniec tamtego roku stwierdzilam: DOSC!! Napisalam sobie na kartce postanowienie, ze w przyszlym roku, pojde do normalnej pracy w swoim zawodzie i wreszcie wyjde za maz (mam 30lat), po to by zaczac wreszcie samodzielne zycie.Tak bardzo pragnelam tych zmian ze dopielam swego. Wyszukalam w odleglosci ok 500m od miejsca zamieszkania fajny maly zaklad krawiecki i nie wiem czy to byl fart od losu, pracuje tam do dzis i jest super. wogole to ze poszlam do pracy, bylo moim sposobem na to zeby przelamac bariere strachu, przed chodzeniem samemu.uwierzcie ze do tej pory czasami mam stracha, ale w wyobrazni zamykam oczy i ide, a na drugi dzien nie pamietam juz ze sie balam, bo wpadam w rutyne "przyzwyczajam" sie ze chodzenie samemu ze swoimi myslali jest spoko;] Oczywiscie wyszlam za maz, i tu tez wiele zmian przyprawialo mnie o "schizy", ale mimo, ze czasami miewiam ataki, wiem ze przezwycieze to napewno, tylko pod warunkiem ze bede z tym cos robic, i bede tlumaczyc sobie, ze ATAKI PANIKI NIE ROZWIAZUJA ZADNEGO PROBLEMU, A WRECZ PRZECIWNIE OSLABIAJA MNIE JEDYNIE, A W SYTUACJI STRESUJACEJ NALEZY SIE ZRELAKSOWAC, BO JEDYNIE TRZEZWY I SPOKOJNY UMYSL JEST W STANIE ROZWIAZAC PROBLEM. Ps. troche szkoda ze nie zajrzalam do netu w momencie jak zachorowalam, bo wiedzialabym juz wtedy ze na to sie "nie umiera" a to duzo daje. I trzymajcie sie wszyscy ktorzy tego doswiadczacie, bo to tylko zagubiona wyobraznia, ktora sugeruje, ze najzdrowiej jest zyc wylacznie w zgodzie z samym soba, bez masek i oszukiwania siebie, oraz robienia czegos wbrew sobie. A reszte nalezy olac i cieszyc sie ze wszystkich malenkich pieknych chwil, bo na tym polega prawdziwe zycie:]
  2. do mam problem: chorowalam na nerwice lekowa okolo 3lat, psycholog nic mi nie pomogl, zaczelam sie leczyc sama.siegnelam po medycyne wschodu, zaczelam medytowac, zaglebiac sie w siebie, zawsze zreszta bylam obserwatorem, wiec zaczelam obserwowac siebie i cala te nerwice, o co w niej chodzi i wogole. Moj wniosek jest prosty. nerwica to choroba wyobrazni, to dzialania podswiadomosci, majace na celu ukazanie nam zlego traktowania samego siebie. choroba powstaje w skutek tego iz dzialamy przeciw sobie, popadamy w kompleksy, narazamy sie na stresy, dajemy sie ponizac, mobingowac, ukrywamy prawdziwa twarz, posiadamy duza wrazliwosc. wobec czego wszelkie objawy typu; lek przed samotnoscia, w tlumie, panika, problemy zdrowotne, sa jakby protestem organizmu, przed zlym jego traktowaniem, a zarazem podstawowy objaw czyli lek przed byciem samym, jest wolaniem o poczucie bezpieczenstwa i milosci, czyli tego czego nie dawalismy sobie do tej pory. ja nie wyzdrowialam w 100%, caly czas, czyli juz od jakis 7lat pracuje nad soba, wiec pewnie juz do konca zycia bede "wrazliwcem" ale wole byc taka niz wiekszosc wyluzowanych "nieswiadomych' zycia. I teraz co do twojego pytania, mam problem. miewalam uczucie checi wyskoczenia przez okno, i inne rownie dziwne doznania, na moj gust jest to spowodowane tym, ze czujesz sie "zamknieta" sama w sobie, czujesz potrzebe uwolnienia siebie i swoich emocji, pokazania swojej prawdziwej ja.....ja tak czulam. ogolnie ja znalazlam sobie taka metode kiedy dopada mnie "schizowy" stan jak, ja to nazywam: szybka analiza co moglo ja spowodowac, przebieg zdarzen z dnia, a nastepnie tlumaczenie "sobie" wszystkiego krok po kroku w sposob taki, aby moja podswiadomosc przyjela to na luzie, bez zbednych emocji i uniesien.
×