Witajcie wszyscy, piszę bo też nie mogę sobie poradzić z własnym ciałem, które co rusz wysyła mi jakieś dziwne sygnały. Najpierw były bóle w okolicach serca, potem arytmia a teraz bóle w głowie i to wszystko w akompaniamencie napadów lęku. Naprawdę rozumiem, jak piszecie, że nie wiadomo skąd się to dziadostwo bierze, bo uważam swoje dzieciństwo za szczęśliwe, lata nastoletnie może trochę mniej (rozwód rodziców), ale przecież świat nie jest idealny, bo nikt nie jest idealny. Nie mogę oczekiwać od świata, że zawsze będzie dla mnie przychylny i relaksujący, bo to niemożliwe. Zaczęłam natomiast kampanię "wewnętrzną", żeby mój organizm nie karał mnie tak za wszelkiego rodzaju napięcia. Te napady lęku mnie dobijają, bo "normalnie" uważam się za osobę bardzo racjonalną i wyważoną a jak mnie jakiś ból dopadnie to najlepiej bym na pogotowie dzwoniła i cały świat wzywała na pomoc. Ale cyrk!
Tym niemniej chcę coś w końcu z tym zrobić i częścią tej terapii jesteście Wy, kochani. Muszę wiedzieć, że nie tylko ja mam takie "fisiu".