Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ptr

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ptr

  1. Ptr

    Ja i moja nerwica

    Dlaczego niekorzystnie wpływa na relacje z Bogiem? Czy chodzi o to, że im bliżej Boga, tym większe nasilenie myśli wyrażających zwątpienie? Rozumiem, że Twoja wiara w życie wieczne jest zbyt mała, by zrównoważyć trwogę wynikającą ze zwątpienia? Jeżeli to powoduje depresję, lęk, paraliż funkcjonalny, to bez wątpienia jest to z punktu widzenia medycyny patologia. Ale równocześnie tego typu stany zdarzają się wśród ludzi wierzących i są/były opisywane jako doświadczenie duchowe. Np. niedawno odkryte zapiski Matki Teresy z Kalkuty ujawniają, że przez większą część życia przeżywała ona koszmar zwątpienia i nie doświadczała obecności Boga. Także wielu mistyków opisywało stan tzw. "nocy duszy". Osobiście uważam, że tam gdzie nie ma watpliwości, nie ma też wiary. Aby zaistniała wiara, musi być niepewność, niewiedza i twoga. Zmierzam do tego, że Twoja przypadłość ma apekt metafizyczny i teologiczny. Co nie znaczy, że nie warto pomóc sobie psychoterapią, a może nawet i farmakoterapią, jeżeli życie z tym jest zbyt trudne.
  2. Przy ostrym przebiegu można rozważyć farmakoterapię u dobrego psychiatry. Psychologa, jeśli poprzedni się nie sprawdził, również można zmienić. Jednak każda taka zmiana to strata pieniędzy i czasu włożonych w poprzednią terapię, więc dobrze przed rozpoczęciem terapii sprawdzić kwalifikacje i referencje psychoterapeuty bądź placówki. Do lekarza też lepiej iść zaufanego, ale to chyba dziś już dla każdego oczywiste. Trzeba też ostrożnie odnosić się do oceny terapii, nie zawsze nasilenie objawów świadczy o niepowodzeniu, a leczenie nerwicy często trwa latami. Aczkolwiek "złapanie kontaktu" jest oczywiście kwestią podstawową i jak tu coś nie gra, to lepiej od razu szukać inej osoby. Innej drogi raczej nie ma, dodam tylko może, że dużym plusem jest to, że wspieracie córkę i nie jest z tym sama. Nie liczyłbym na możliwość gruntownej terapii w ramach powszechnego ubezpieczenia. Ale próbować zawsze można. Powodzenia!
  3. Trudna sprawa. Tutaj na pewno nie ma żadnej prostej recepty. Wiele zależy od przebiegu choroby, od tego czy dana osoba się leczy, jakie ma objawy, jak potrafi sobie z nimi poradzić... I od tego jaką osobą Ty jesteś. W każdym razie nie sądzę, żeby NN z góry definitywnie przekreślała możliwość bycia w związku czy założenia rodziny.
  4. Mogłaś już darować sobie tę osobistą wycieczkę, skoro napisałem, że temat dla mnie zamknięty. Ja nie pisałem nic o Twoim mniemaniu o sobie itd. Pisałem tylko o Waszych wypowiedziach, a nie o was i o tym, jacy jesteście. Widać nie zauważasz tej różnicy między jednym a drugim, szkoda. Skrytykowałem większość Waszych wypowiedzi - czy to tak boli, że ktoś krytykuje i stara się to robić w sposób merytoryczny? Każdy może odwzajemnić się tym samym, ale zamiast tego widzę sporo osobistych przytyków, nie ma merytorycznej dyskusji. Pisze obszernie i rzeczowo, bo poważnie traktuję osoby, z którymi rozmawiam i które krytykuję. Z drugiej strony tego nie ma - z wyjątkiem wypowiedzi eksperta. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich.
  5. Cóż, dyskusja to nie bitwa. Czy musimy wszyscy się ze sobą zgadzać? Chyba forum jest po to, żeby, oprócz dokonania prób niesienia jakiejś pomocy - co w tym przypadku chyba zakończyło się porażką, bo autorka wątku już się nie wypowiada, i wcale jej się nie dziwię - wymienić się opiniami na jakiś temat, poszerzyć swoje horyzonty. Nie widzę w tym nic złego, jeżeli jesteśmy kulturalni i nie obrażamy siebie nawzajem. Do ekspert_abcZdrowie Tak, pozwoliłem sobie zakwestionować Twoje kompetencje, ponieważ niektóre konkretne Twoje wypowiedzi nie miały wiele wspólnego z niesieniem pomocy psychologicznej przez profesjonalistę. Nie jesteś zwyczajnym użytkownikiem, masz z automatu większy autorytet, więc Twoje słowa mają większą wagę i to była przyczyna moich wycieczek. Piszesz, że jesteś psychologiem, czyli absolwentką studiów psychologicznych, a to jeszcze nie daje kwalifikacji do niesienia pomocy ludziom, i tu chyba się zgadzamy. Sam znam absolwentów psychologii, którzy psychoterapię i pomoc psychologiczną uznają za bzdurę, uważają, że psychologia to doświadczalne badanie ludzkich zachowań a problemy trzeba leczyć chemią. Dlatego w innym wątku poradziłem pewnej osobie, żeby szukając psychologa, koniecznie zwróciła uwagę na to, czy psycholog oprócz magisterium z psychologii ma jeszcze ukończony dobry kurs psychoterapii. Mam nadzieję, że choć tu się zgadzamy. I znowu wręcz "prosisz się" o uwagę z mojej strony. Tu akurat nie ma wielkich sporów i wydaje mi się, że jako psycholog powinnaś to dobrze wiedzieć. W erotyce np. nie ma ginekologicznych zbliżeń na narządy płciowe, fabuła jest bardziej rozwinięta, nie ma tyle perwersji i przemocy, nie ma poniżania kobiet. To jest ogólna, znana i dość wyraźna, i wcale nie subtelna różnica. Pewnie są filmy, które są przypadkami granicznymi i trudno je zakwalifikować, ale rozróżnienie funkcjonuje w psychologii i seksuologii. Zaraz, ja go diagnozuję? Jakich faktów? Ja napisałem ogólnie, o wszystkich ludziach i w trybie warunkowym: "Różne rzeczy mogą skłaniać ludzi do oglądania porno. Mogą to być instynkty perwersyjne - sadystyczne, masochistyczne itp.". A Ty napisałaś z dużo większą dozą pewności o konkretnej osobie: "jej partner też zapewne odczuwa dysonans - z jednej strony kierują nim normalne potrzeby seksualne, a z drugiej ma świadomość, że oglądając erotyczne filmy, krzywdzi partnerkę.". Więc ja zapytałem tylko, skąd wiesz, jakie potrzeby nim kierują, i że są normalne, bo mogą być inne, tyle. A teraz zmierzając do końca, chciałbym zwrócić Tobie i większości pozostałych przedmówców uwagę, na to, że ponieśliśmy w tym wątku porażkę, autorka posta wycofała się, zapewne ze względu na sposób, w jaki została tutaj potraktowana. Uważam, że większość z Was wykazała się brakiem delikatności i przede wszystkim brakiem zrozumienia, że można mieć inny niż Wasz światopogląd. Bo przecież do tego sprowadzały się odpowiedzi i porady - wyluzuj, pornografia to norma, nic takiego, zaakceptuj to, bo to ty masz problem, a nie twój chłopak, on jest tylko normalnym facetem. Innymi słowy, zrób coś ze sobą tak, żeby to Ciebie nie raniło, innej opcji nie ma. To nie jest żadna pomoc. Tyle z mojej strony w tym temacie, wyciągajcie wnioski z tej historii sami. Zawsze dla poprawy samopoczucia można uznać, że dziewczyna uciekła, bo jest niedowartościowana, zakompleksiona i nie mogła znieść tego, że ktoś jej tutaj to pokazał, prawda?
  6. Słuchaj, jeżeli nie ma w Tobie empatii i nie widzisz nic niestosownego w tym, co o niej napisałaś, to ja nic na to nie poradzę, naprawdę. Jeżeli nie jest wierząca, a do kościoła poszła pooglądać freski, to w porządku, można powiedzieć, że nic wielkiego się nie stało, ale wiele wskazuje na to, że jest, a Ty na podstawie informacji, które o sobie ujawniła, rozstrzygasz definitywnie, że nie może być chrześcijanką, bo chrześcijanki nie współżyją przed ślubem, albo jeżeli już, to nie jest prawdziwą czy dobrą chrześcijanką itd. Nie bierzesz pod uwagę, że to może być przykre przeczytać o sobie uwagę taką, jaką poczyniłaś. I nie ma znaczenia, że odpisujesz na mój post czy polemizujesz ze mną - to co napisałaś, dotyczy konkretnej osoby i pisałaś w trybie kategorycznym o konkretnej osobie. Zawsze mogłaś po prostu napisać, że ja zrobiłem być może błędne założenie co do jej religijności i na tym skończyć, a nie przeprowadzać rozumowania, które mają na podstawie tego, co o sobie napisała, zrobić z jej chodzenia do kościoła wyraz miłości do zabytków bądź czegoś mniej godnego pochwały. Jeśli nie widzisz w takich spekulacjach dotyczących jakości religijności konkretnej osoby nic niestosownego, to nic na to nie poradzę. Co napisane, to napisane, każdy może wyrobić sobie swój osąd, tyle z mojej strony w tym temacie. Odwracać kota ogonem, tak? A kto nie doczytał, przeczytał "wirtualny" jako "wizualny", chciał poironizować, tylko nie wyszło? Ja? Zdrada wirtualna to niewierność, która nie realizuje się w rzeczywistym świecie, tylko np. w wyobraźni, gdy myśli się o seksie z kimś innym niż "ta" osoba i czerpie z tego przyjemność erotyczną. Albo gdy traktuje się film albo fotkę jako obiekt dostarczający podniecenia. Albo tak jak to opisałaś - mogą być różne stopnie, sposoby. Przecież napisałem od razu, że nie jest to zdrada w sensie właściwym, tylko przenośnym. Ale może również być źródłem bólu dla drugiej osoby, jak widać z postów w tym wątku. Czy teraz jest jaśniej, czy nadal mętnie?
  7. Czemu od razu podważać wiarygodność? Załóżmy, że wyniki są miarodajne, 79% się przyznaje, pewnie niewielu więcej się nie przyznało, skoro ankieta była, jak się domyślam, anonimowa. To jest sporo, ale nie "prawie wszyscy". I to w Holandii, w której normy obyczajowe nie są zbyt wyśrubowane (czytałem parę lat temu, że w jednej z telewizji ogólnokrajowych w czasie nocnym emitowany był film porno, co u nas na przykład jest na razie nie do pomyślenia). A co z innymi społeczeństwami - silnie religijną Ameryką Łacińską, Bliskim Wschodem? Można chyba w uzasadniony sposób przypuszczać, że odsetek jest niższy, a może w przypadku muzułmanów dużo niższy. Jak to się ma do twierdzenia, że "prawie każdy" mężczyzna ogląda pornografię? Pomijam już taką kwantyfikację jak np. "raz w roku", "raz w tygodniu" itd. Fajnie byłoby, gdyby osoby, które stawiają kategoryczne twierdzenia, że każdy albo prawie facet ogląda, podparły czymś swoją opinię. -- 21 wrz 2012, 18:12 -- Całkowicie się zgadzam. Na skłonności nie ma się wpływu. Ale chodziło o ich realizację, a to co innego. Ale nie chcę otwierać znowu tego wątku :)
  8. No cóż, nie będe Cię przekonywał w kwestii tego, czy w związku ma się wpływ na drugą osobę i jej działania, czy się nie ma, bo to zaczyna być spór akademicki. Ja na co dzień obserwuję wśród swoich znajomych i we własnym związku te wpływy, wydaje mi się to być rzeczą prawie oczywistą, może spieramy się tylko o słowa. Mniejsza o to. Co chcę podkreślić, to że przeszukiwanie telefonu czy sprawdzanie historii w komputerze przez kobietę, która wie, że partner ma ciągoty do pornografii są według mnie całkiem normalne w tej sytuacji. Co do zazdrości o "zwykłe" panie z telewizora czy z obrazka to samo w sobie byłoby zastanawiające, ale zważywszy na kontekst, jakoś specjalnie mnie nie dziwi. Może autorka postu ma silną potrzebę bezwarunkowego zaufania, może jest to dla niej kwestia bardzo istotna i dlatego sprawdza - jak się okazuje, nie bez powodu, czyli nie jest to urojenie. Ale to nie jest "problem" inny niż to, że np. realnie zdradzana kobieta myszkuje po rzeczach swojego partnera. To naturalna reakcja i problem nie tyle psychologiczny, co życiowy. To nie jest schorzenie, nerwica, tylko normalna trudna życiowa sytuacja. Lepiej już chyba nie dam rady wyrazić tego, o co mi chodzi.
  9. Pisałaś do mnie, ale nie o mnie, tylko o niej, w następujący sposób: To nie jest o mnie i mnie nie dotyczy, bo nie jestem kobietą i nie jestem chrześcijaninem, więc daruj sobie takie mętne tłumaczenie, mnie to nie obraża i nie dotyka, tylko ją. Jak już coś napisałaś nieeleganckiego, to trzymaj poziom i miej odwagę albo być z tego dumna, albo uznać, że przesadziłaś, a nie mętnie się tłumacz. Oczywiście, jak najbardziej. Nie sugerowałem, że nie możesz. Ale Ty, jako (zakładam) nie terapeuta, nie musisz być tak delikatna jak "ekspert". Według mnie inne standardy w pisaniu postów obowiązują eskpertów, a inne zwykłych uzytkowników, i to był sens mojej uwagi. Ja w ogóle nie wiem, w jaki sposób zdradza się wizualnie, to Ty napisałaś coś o zdradzaniu "wizualnym", więc ja tylko napisałem, że nie wiem jak można to zrobić. Pisałem o zdradzie wirtualnej, że jest to jakaś forma zdrady, oczywiście nie we właściwym sensie tego słowa. -- 21 wrz 2012, 16:37 -- Oczywiście że jest taka opcja ale nie autorka tego dokona tylko on sam jeżeli wykaże taką chęć. Dziewczyna napisała, ze nie radzi sobie z faktem że jej narzeczony ogląda pornografię - ONA nie radzi sobie z tym stanem rzeczy ale ONA nie zmieni poglądów partnera tylko może zmienić swój pogląd bo tylko i wyłącznie na to ma wpływ. Tylko że ona nie musi zmieniać jego poglądów, bo pogląd na sprawę mają identyczny, tak wynika z opowieści (pomijam tę kwestię, czy naprawdę tak jest). Na pewno może mu pomóc w urzeczywistnieniu jego własnej decyzji o zaprzestaniu oglądania pornografii. Przecież w związkach większość problemów jest wspólna, w tym sensie, że można okazywać sobie wsparcie, rozmawiać, pomagać na różne sposoby.
  10. Jest jeszcze taka opcja, że jej partner poradzi sobie ze swoim pragnieniem oglądania pornografii. Z opisu wynika, że próbuje to zrobić, bo sam nie akceptuje status quo. I moim zdaniem na tym, jak dziewczyna może go w tym wesprzeć, powinny się skupić osoby, które chcą dać jej radę. Temat nie brzmi "mam problem, jestem chorobliwie zazdrosna".
  11. Tak, to prawda. Ale część wypowiedzi była złośliwa, a prawie wszystkie sprowadzały się do tego, że przecież oglądanie pornografii jest normalne nie może nikogo krzywdzić, a jak krzywdzi, to ten ktoś ma problem sam ze sobą. Pół biedy zwykli uczstnicy forum, ale "ekspert" też nadawała na tych falach, choć nie aż tak bezceremonialnie. Ktoś nawet przeprowadził analogię z lubieniem/nielubieniem mleka - nawet nie będę tego komentował. Może warto wykazać się większą dozą wrażliwości i zrozumienia? Dziewczyna podałą trochę prywatnych szczegółów ze swojego życia, to zaraz jej wytknęli hipokryzję. Skąd ten pęd do oceniania u ludzi, którzy skądinąd są chyba rzecznikami szerokiej tolerancji?
  12. Na temat wbijania szpilek osobom, które proszą o pomoc, już się wypowiedziałem. Moim zdaniem kłóci się to z sensem tego forum. Poza tym moja wypowiedź była skierowana do "eskperta", a nie do zwyjkłego użytkownika, zważ to proszę. Sprawia Ci przyjemność wytykanie innym hipokryzji? Może warto zaczać najpierw od siebie. Napisałem "wirtualnie", a nie wizualnie. I nie uważam tego, co napisałem za nietrafione. Nie wiem w jaki sposób Ty wizualnie kogoś zdradzasz oglądając zdjęcia J. Deppa, ale on, o ile mi wiadomo, w pornosach nie gra.
  13. Pisała, że była w kościele, co oczywiście niczego nie przesądza, ale jest wystarczającym powodem, aby, przyznajmniej dopóki to się nie wyjaśni, założyć, że autorka jest chrześcijanką i bliska jest jej moralność chrześcijańska. Zresztą, nie jest to aż tak istotne, autorka posta od razu zadeklarowała, że uznaje oglądanie pornografii za coś niewłaściwego. I właśnie, pisała o pornografii (taki też jest temat postu) i o CKM - to akurat erotyka. Tego ważne rozróżnienie, między porno a erotyką, nie było dotąd w Twoich postach. Z Twojej wypowiedzi nie wynikało, jakie konkretnie traści proponujesz jej oglądać ("tego typu filmów"). I po raz kolejny dyskredytujesz się jako psychoterapeutka - po co to podkreślanie hipokryzji, braku konsekwencji autorki posta? "Nic mi do tego", ale z drugiej strony nie możesz się powstrzymać, żeby jednak wbić szpilkę. Któż inny, jeżeli nie psycholog, powinien zdawać sobie sprawę, że człowiek jest istotą pełną konfliktów, sprzeczności, hipokryzji? Taka złośliwa uwaga na pewno nie pomoże tej dziewczynie, a przecież po to w ogóle napisała tego posta, żeby otrzymać jakąś formę pomocy. To nieprawda. Według opisu ogląda (oprócz erotyki) pornografię, a ja nie jestem taki pewien, że do pornografii pociągają człowieka jedynie "normalne potrzeby seksualne". Różne rzeczy mogą skłaniać ludzi do oglądania porno. Mogą to być instynkty perwersyjne - sadystyczne, masochistyczne itp. A skąd ta pewność? Ją ta sytuacja krzywdzi, jej facet, który zna ją lepiej niż ktokolwiek z ludzi na tym forum, sam to przyznał i nie uznał, że dziewczyna wyolbrzymia i że to ona ma problem. Dlaczego więc Ty twierdzisz, że z nią jest coś nie tak? Z jej opisu wynika, że jej odraza do zwykłych scen erotycznych w zwykłych filmach jest konsekwencją tego, że ma świadomość, że jej facet ogląda porno. A to jest, jak napisałem wczesniej, wirtualna zdrada. Jej odczucia są całkowicie zrozumiałe, może po prostu jest bardziej wrażliwą niż większość osobą, ale czy to jest od razu jakiś "problem"? Od kiedy wrażliwość to problem?
  14. Nigdzie nie napisałem, że klienci pornografii do "Zboki" czy "zwyrodnialce".
  15. Monika_05, ja, w przeciwieństwie do przedmówców nie uważam, żeby jakiś wielki problem był w Tobie. Jak widać, Twoje zdanie o pornografii nie jest aktualnie zbyt popularne, ale to o świadczy jedynie o tym, że dziś porno jest powszechnie akceptowane ( jak wiele innych rzeczy, które kiedyśakceptowane nie były i być może kiedyś znów nie będą). Ale to nie znaczy, że oglądanie nie może być czymś złym. Pornografia (w odróżnieniu od erotyki) jest poniżająca dla "aktorów" i widzów, eksponuje to, co powinno być intymne, pokazuje seks w wypaczonej, perwersyjnej postaci, przez co kreuje i utrwala wypaczone zachowania u jej klientów. Masz pełne prawo wymagać od swojego faceta, żeby jej nie oglądał, jeżeli to Cię rani. To jest kwestia, którą ustalacie między sobą i nikomu nic do tego. Oczywiście oglądanie porno nie jest zdradą par excellence, ale w jakimś wymiarze, powiedzmy, wirutalnym, jest. Porównania do "patrzenia na inne kobiety" są absurdalne, czym innym jest to, że mężczyzna lubi patrzeć na piękne kobiety i że go pociągają kobiety inne niż ta, z którą jest w związku, a czym innym oglądanie pornografii. Czy innym jest oglądanie dobrego aktu, a czym innym pornosów. Ciekaw jestem, skąd te dane, że wszyscy albo prawie wszyscy mężczyźni oglądają porno. Kto przeprowadzał te badania, jaka była ich metodologia? A może to po prostu to takie poklepywanie się po plecach wzajemne, że porno to norma, przecież wszyscy oglądają. Być może każdy mężczyzna ma takie pragnienia, to zresztą trudno zweryfikować, ale na pewno nie każdy bezkrytycznie je realizuje. Nie każde pragnienia powinny koniecznie być zaspokajane. Jestem całkowicie zaskoczony "poradą" "Eksperta_abc_zdrowie". Ciekaw jestem, co to za psycholog, który widząc, że ma do czynienia z osobą wierzącą, cierpiącą z powodu tego, że partner ogląda porno, proponuje wspólny seansik. Drogi "eskpercie", to nie stosunek Moniki_05 do porno jest tu problemem, to jej partner ma problem, bo z jednej strony ma świadomość, że rani swoją partnerkę, a z drugiej być może nie bardzo może przestać to robić. Ponadto wydaje mi się, że prawdziwy psycholog nie ma prawa oceniać bądź kwestionować kodeksu etycznego pacjenta, czy też doradzać działanie będące w sprzeczności z moralnymi przekonaniami pacjenta. Drodzy przedmówcy, skoro Wam się pornografia podoba i uważacie, że nie jest niczym złym, to ją oglądajcie sami lub z partnerami/partnerkami. Ale nie próbujcie "wyleczyć" kogoś, kto ma inne zdanie.
  16. Ptr

    Natręctwo zdrady

    O ile nie pójdziesz do jakiegoś szarlatana, tego na pewno nie usłyszysz, bo niby na jakiej podstawie psycholog miałby tak stwierdzić? Psycholog w ogóle nie "daje" odpowiedzi, tylko pozwala pacjentowi dojrzeć pewne rzeczy, z których pacjent nie zdaje sobie sprawy, dotrzeć do wypartych pragnień, konfliktów. To długa i żmudna praca. Warto wcześniej zasięgnąć informacji, opinii. Można udać się do jakiegoś centrum/ośrodka skupiającego psychologów o danym podejściu. Masz prawo zapytać o wykształcenie i kwalifikacje, o rodzaj terapii. Najlepiej, żeby była to osoba, która ma magisterium z psychologii i dodatkowe szkolenia z psychoterapii. Niestety, prawdopodobnie będziesz musiała za każdą wizytę płacić. Raz jeszcze napiszę, że Twoje objawy są typowe dla nerwicy natręctw. Cała perfidia NN polega na tym, że człowiekowi się wydaje, że to nie jest choroba tylko wyrzuty sumienia czy rzeczywistość.
  17. Ptr

    Natręctwo zdrady

    Sądząc po opisie są to typowe objawy nerwicy natręctw. I tak jak w przypadku 95% próśb o radę czy pomoc tutaj, odpowiedź jest jedna: idź do dobrego psychologa - w tym przypadku o orientacji psychodynamicznej. Inaczej po prostu nie da się tego rozwiązać i im prędzej to zrozumiesz i zaczniesz działać, tym lepiej dla Ciebie. Radzę też nie zamiatać sprawy pod dywan w sytuacji nagłego zniknięcia bądź osłabienia objawów (może i tak się zdarzyć). Jeszcze kilka uwag, które być może Ci pomogą: - problem nie jest natury moralnej czy detektywistycznej ("jak to naprawdę było?"), tylko psychologicznej. To musisz sobie uświadomić. Twoje objawy są typowe. Nerwica to choroba i trzeba ją leczyć psychoterapią, ewentualnie pomocniczo farmakoterapią w razie potrzeby i na tym najlepiej się skupić. To, co Cię męczy, jest tylko jedną z form czy masek bardziej podstawowego problemu. - "załatwienie" jednego tematu lękowego (np. poprzez gwarancję jakiegoś świadka) nic nie da, pojawią się kolejne tematy; - odstawienie alkoholu bądź ograniczenie jego spożycia będzie korzystne z różnych względów, ale nie uchroni Cię przed nowymi tematami, tematyka mutuje i dostosowuje się do nowej sytuacji i ograniczeń, jakie człowiek sobie narzuca w związku z objawami; - problemu nie rozwiążesz poprzez rozmowę z kimkolwiek na tym forum, choć ekspresja własnych obaw może przynieść lekką ulgę i w tym znaczeniu pisanie tutaj ma sens, ale nie zastąpi profesjonalnej pomocy psychologicznej. Na pewno zaś nikt stąd nie "przekona" Cię, że nie zdradziłaś. Psycholog też tego nie zrobi. Tak naprawdę sama wiesz, jak było, zobaczysz to, gdy lęk minie. Wtedy nie będziesz potrzebować niczyjego potwierdzenia. Reasumując, nie czekaj, tylko idź do psychologa. Terapia w takich przypadkach trwa długo, a im później się zacznie, tym trudniej będzie problem rozwiązać. Nie licz na szybkie i łatwe rozwiązanie, ale poprawę nastroju odczujesz prawdopodobnie już po pierwszej wizycie. Powodzenia. Do innych wypowiadających się - nie piszcie rzeczy w stylu "nawet jak zdradziłaś, to co z tego", bo takie uwagi tylko potęgują lęk u osoby z NN. Tematy są różne, ale to, czego się dana osoba boi, z reguły jest dla niej najgorszą rzeczą z możliwych, nawet jeżeli dla kogoś innego nie jest to czarny scenariusz. Dyskusja na temat tego, czym się jedna zdrada różni od drugiej może być dla kogoś interesująca, ale też raczej nie pomoże osobie z problemem. Bez obrazy.
  18. Polecam panią Violettę Tymków-Grzyś. http://www.polska-psychoterapia.pl/violetta-tymkow-grzys/ Jest naprawdę dobrym terapeutą. Pozdrawiam i życzę powodzenia :)
×