Skocz do zawartości
Nerwica.com

malahai

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez malahai

  1. Mona, toż to najpiękniejszy wiek dla Kobiety :-) Podoba mi się Twoje pozytywne myślenie, oby tak dalej :-) Najważniejsze, że to najgorsze najgorsze masz już za sobą, teraz może być już tylko lepiej :-)
  2. Hej Mona, Teraz to jedyne co mu zostało, poszczekać trochę, bo wie, że skończyła Ci się cierpliwość, że postanowiłaś to zmienić, że wyrwałaś się spod jego wpływu i że już nie ma nad Tobą kontroli. To właśnie go boli najbardziej, że nie ma nad Tobą kontroli. Niech sobie pisze, po prostu to ignoruj a w najgorszym wypadku zmień numer, jest z tym trochę kłopotów, ale może warto dla świętego spokoju? Nie daj się zastraszyć, jesteś dzielną i odważną Kobietą, taki ktoś jak on nie może Cię zastraszyć, nie może Cię już kontrolować, pamiętaj, zasługujesz na coś lepszego, na kogoś kto będzie Cię kochał, szanował, rozumiał i wspierał i przede wszystkim będzie się Tobą opiekował. I znajdziesz kogoś takiego :-) Bądź dzielna, idzie Ci naprawdę naprawdę dobrze, pamiętaj tylko dlaczego to wszystko robisz i trwaj w swoich postanowieniach. Pamiętaj również, że teraz już nie może Cię skrzywdzić, teraz już Ci nie może nic zrobić, a jak zacznie za bardzo się rzucać zawsze możesz zgłosić go na policję o to, że Cię prześladuje. Pamiętaj, nie jesteś sama, zawsze masz Nas :-)
  3. Gratulacje Mona, świetnie Ci idzie :-) To początek zupełnie nowej drogi Twojego życia, wolnej od stresu i strachu :-) Pozdrawiam i cały czas trzymam kciuki.
  4. Hej Mona :-) Tak naprawdę u Ciebie trochę dobre, a trochę złe nowiny. Złe, bo wiadomo, lepiej unikać takich kłótni i sytuacji, muszą być dla Ciebie bardzo stresujące, ale z drugiej strony to nie jest zależne od Ciebie, nie możesz zrobić nic żeby im przeciwdziałać. Z dobrych wiadomości to to, że w końcu zaczął się ten proces pozbywania się tego toksycznego człowieka z Twojego życia. No i zdecydowanie jestem dumny z Ciebie, że się nie dajesz udobruchać ładnymi słówkami i jesteś konsekwentna w tym co robisz. Bo w tym momencie każdy brak niekonsekwencji będzie odczytany przez niego jako Twoja słabość, zacznie myśleć, że za każdym razem jakoś mu się uda. Ale nie uda mu się, nie tym razem. Bo nie zasługujesz na takie traktowanie, tak samo Ty o tym wiesz jak i my wszyscy tutaj na forum a on musi się nauczyć tego, że nie można tak z Tobą postępować, że należy Ci się szacunek i odpowiednie traktowanie. Powiedział Ci, żebyć popatrzyła w lustro? A więc popatrz i przyjrzyj się uważnie osobie, która będzie na Ciebie z tego lustra patrzyła. Bo zobaczysz tam dumną Kobietę, która nie boi się walczyć o swoje prawo do szczęścia, która nie poddaje się i nie podda się, dopóki nie wywalczy dla siebie godnych warunków życia i traktowania z szacunkiem. Spójrz w lustro i zobacz Kobietę, która załuguje na miłość i czułość, na mężczyznę, który będzie potrafił się nią zaopiekować, sprawić, że poczuje się potrzebna i kochana, że poczuje się bezpieczna przy nim jak przy nikim innym na świecie. Bądź tak dzielna i zdeterminowana jak byłaś dotychczas, trzymamy za Ciebie tutaj wszyscy kciuki, nie może się nie udać, zobaczysz, jeszcze parę dni i będziesz mogła zapomieć o tym człowieku, kóry tak Cię zatruwa. Trzymaj się cieplutko i daj znać jak będziesz mogła jak się sprawy potoczyły.
  5. malahai

    czego aktualnie słuchasz?

    Ja od dwóch dni nie mogę się uwolnić od Chylińskiej 'Modern Rocking', wciągnęła mnie płyta po uszy :-) Ale żeby nie było za słodko dokupiłem sobie dzisiaj 'Winna', zupełnie dwie różne strony tej samej osoby, a więc mamy coś jednak wspólnego ;-)
  6. Mona2 Przede wszystkim chciałbym Ci powiedzieć, że jestem pełen podziwu dla Ciebie, że tak dobrze sobie radzisz w tak trudnej sytuacji, nie jest to łatwe i nie ma nic gorszego jak terror psychiczny. Ale widzę, że przy pomocy zebranych tutaj osób udało Ci się podjąć słuszną decyzję i robisz wszystko żeby pozbyć się tego chorego człowieka z Waszego życia. Leciał jakiś czas temu w telewizji talk show, przyszła młoda dziewczyna, miała koło 18 lat. Pod mocnym makijażem ukrywała podbite oko, na ręce wielki siniak. Jej chłopak jak wpadał w szał bił ją czym popadło, opowiadała, że raz gonił ją z młotkiem po ulicy... Ale ona też nie potrafiła się od niego wyrwać, mówiła, że on to dobry chłopak i tylko czasami tak go poniesie... Na szczęście w programie dostała odpowiednią pomoc psychologa i zadbali o to żeby już krzywda jej się nie działa. Na nic innego tak nie jestem uczulony jak na przemoc wobec Kobiet, po prostu coś we mnie nie daje mi spokojnie na to patrzeć. Jak o czymś takim czytam to już mi się krew gotuje. W życiu nie podniosłem ręki na żadną Kobietę i nie wyobrażam sobie zrobić coś takiego... Kobiety są po to żeby je kochać, żeby je szanować i się nimi opiekować a nie żeby się nad nimi znęcać i robić im z życia piekło... I nigdy nie odmowię pomocy Kobiecie, która będzie właśnie w podobnej do Ciebie sytuacji Mona, bo takie rzeczy dziać się nie mogą, nie można na nie przymykać oka i uznawać je za 'normalne'. Nie słuchaj jego głupich tłumaczeń i przeprosin, przeprasza nie dlatego, że naprawdę żałuje tego co zrobił, ale dlatego, że nie chce zostać sam, że się przyzwyczaił do tego, że ma kogoś, kogoś na kim może się wyładowywać. Pozostań silna i konsekwentna, 1 grudnia i nie później :-)
  7. malahai

    Depresja objawy

    Nazywają się Kalms, nic specjalnego, to co można u nas w sklepie kupić, nie wiem jak silne czy słabe są, ciężko powiedzieć, ale wydają się przynajmniej w jakiś sposób działać. A jak przestaną, to zacznę brać więcej po prostu. Ja problemy z sobą mam od lat tak naprawdę, jak miałem 16-17 lat chwytałem za nóż, pamiątka po tym na ramieniu zostanie mi do końca życia. Gdyby miał kogoś komu by na mnie zależało to pewnie i łatwiej by było, ale tak naprawdę to mi cholernie ciężko nawiązywać kontakty z innymi a jak już to robię, jak już z kimś jestem to... jakoś nigdy się nie układa, nie potrafię się zaangażować jakoś bardziej, nawet kiedy wszystko z dziewczyną jest jak najbardziej okej. Ciężko mnie zrozumieć i jeszcze ciężej ze mną żyć. Wiem, że mam więcej cierpliwości i ciepła niż niejeden, ale co z tego... Nie spieszy mi się do lekarza, nie chcę się leczyć... Po prostu strasznie mnie uderzyło to, że to może nie być tylko to, że 'ja taki już jestem' tylko coś większego, choroba. A z chorobą nie mam motywacji walczyć, nie chcę walczyć. Niekórzy są skazani na porażkę i ja jestem jedną z takich osób, jestem z tym pogodzony, po prostu... przestraszyłem się, pierwszy raz poczułem lęk, że mam coś z czym sobie mogę nie poradzić. Zawsze starałem się wszystko bagatelizować, wmawiałem sobie, że 'ten model tak ma', teraz okazuje się, że może chodzi o coś więcej. Wiem, że nie wszystko co piszę ma sens, że czasami sam sobie zaprzeczam, ale nie jest łatwo jakoś te wszystkie uczucia opisać, chociażby dlatego, że do większości z nich nie chcę się nawet sam przed sobą przyznawać. Dzięki za dobre słow i porady, doceniam to.
  8. http://www.nerwica.com/depresja-objawy-t4132-1148.html Hej, tutaj wszystko opisałem, nie chciałem mieszać w tym poście za bardzo.
  9. malahai

    Depresja objawy

    Od dawna wiedziałem, że coś jest ze mną nie tak, ale wydawało mi się, że taki już jestem, że tak już mam. Dwa dni temu trafiłem na artykuł na Wirtualnej Polsce o depresji, przeczytałem o objawach i wszystko wydało mi się aż nadto oczywiste. Sprawdziłem później jeszcze wiele innych stron o depresji żeby sprawdzić czy nie ma gdzieś więcej objawów podanych, chciałem być pewny, że sobie nie wmawiam tego tylko rzeczywiście coś może być na temacie, opiszę Wam co i jak i może Wy będziecie w stanie mi powiedzieć, czy ma to coś wspólnego z depresją? Odkąd pamiętam mam niską samoocenę, nigdy nie uważałem się za szczególnie przystojnego czy atrakcyjnego. Do tego jakiś czas temu myślałem sobie dużo o różnych sprawach i doszedłem do wniosku, że tak naprawdę to ja nie jestem stworzony do kochania, nie potrafię kochać drugiej osoby, moje serce obumarło już dawno temu. Potrafię się kimś zachwycić, potrafię kogoś zainteresować sobą czasami, ale nie potrafię kochać, dzielić się uczuciami. Tak porównuję to sobie do samochodu rajdowego, 400-500 koni mocy, może rozwijać potężne prędkości, ale jak padnie mu akumulator, to nie ruszy się nigdzie. Czasami właśnie się tak czuję, jakbym miał w sobie więcej miłości i uczuć niż ktokolwiek inny na świecie, a w tym samym czasie nie potrafiłbym z nimi nic zrobić, ruszyć z miejsca, 'odpalić'. Od jakiś pięciu miesięcy straciłem zupełnie kontakt ze światem zewnętrznym, rozstałem się ze swoję eX, nie mam znajomych, nie mam rodziny (mieszkam w Wielkiej Brytanii), jedynie kiedy widzę ludzi, to w pracy. A tak poza tym? Siedzę zamknięty w domu, w czterech ścianach, jedynie co mnie łączy ze światem zewnętrznym to komputer i parę znajomych osób na necie. Potrafię przesiedzieć cały dzień gapiąc się w ścianę tępo, albo patrząc zupełnie bez zrozumienia w telewizor. Mam problemy z najprostszymi czynnościami domowymi, wiem, że muszę coś zrobić, chcę to zrobić, ale panuje we mnie jakaś wielka niemoc. I zawsze ta sama odpowiedź się we mnie pojawia - jaka różnica? Czy pozmywam teraz czy wcale, jaka różnica? Czy zjem coś teraz czy nie będę jadł dwa dni, jaka różnica? A propos, jadam zazwyczaj jeden posiłek dziennie, czasami nic dwa dni, bo po co. Nie chce mi się, nie odczuwam głodu, jedynie zmęczenie przychodzi. Tak samo z zimnem, w pracy pootwierane bramy, 5 stopni a ja w koszulce latam. Nie czuję zimna, no nie, czuję, ale nie zależy mi na nim, ignoruję je. Nie potrafię się zmusić do niczego, do jakiś działań, zainteresować. Jedynie co robię to piszę bloga, mój sposób na radzenie sobie ze światem. Zacząłem jakiś czas temu myśleć o swojej śmierci, stwierdziłem, że może zamiast się tak męczyć to może po prostu wybiorę jakieś ładne miejsce i po prostu odejdę tam spokojnie. Mam obsesję na punkcie Alaski, znaleźć odludne miejsce i czekać aż zabraknie sił. Nie chcę już walczyć, nie mam o co i dla kogo. To czy żyję czy nie nie ma tak naprawdę znaczenia dla nikogo, nie będzie różnicy jak zniknę. Słucham jedynie przygnębiającej muzyki, nastroje zmieniają mi się czasami kilkanaście razy dziennie, sam ze sobą nie mogę wytrzymać. Raz jest okej, baterie naładowane, chce mi się działać, coś zmieniać, ale szybko to przechodzi, zawijam się w koc, zapalam świeczkę, włączam muzykę i leżę gapiąc się w sufit. Czasami popiszę z kimś na gadu-gadu, ale coraz częściej się od tego odcinam, powoli odłączam się od odstatnich ośób, którym jeszcze na mnie zależy w jakikolwiek sposób. Staram się dawać czasami znaki, żeby może ktoś zauważył, że coś jest ze mną nie tak, ale to złudne... Jak się uśmiechasz to wszystkim się wydaje, że jest u Ciebie okej... Od wczoraj biorę tabletki uspokajające, jest trochę lepiej, nie czuję się tak przytłoczony. Do lekarza nie chcę iść, wydaje mi się, że pewne jednostki nie powinny funkcjonować, nie powinno się ich ratować. Bo po co? Przecież i tak nie mam nikogo, to czy jestem czy nie nie sprawia nikomu różnicy. Zapomniałem dodać o zaburzeniach snu. Zaczęły się ponad trzy miesiące temu, kładłem się o 12, budziłem od trzeciej nad ranem. Właśnie podczas jednej z takich nocy zacząłem pisać bloga, niedługo później znalazłem sobie pracę na nocki. Kiedy wracam, śpię po 4-5 godzin, zamęczam swoje ciało świadomie i patrzę jak długo wytrzyma. Na razie wytrzymuje. Nie sypiam w swoim łożku, smutno mi tam, za duże jest, tak cholernie puste, zwijam się w kłębek na kanapie i tak śpię...
  10. A ja dzisiaj czuję się okej, może dlatego, że od wczoraj jestem na tabletkach uspokajających. W sumie to drugi dzień a już przeginam z dawkami, typowe dla mnie. Ale chyba prochy pomagają, jakoś lżej mi, mogę w miarę normalnie funkcjonować, nie ma takiego ciężaru gdzieś tam na mnie, nie czuję się taki przytłoczony. Ale nie powiedziałem o tym nikomu wprost, w sumie i tak nie mam komu, mieszkam sam, żyję sam. Wspomniałem coś o depresji na swoim blogu, ale nikt nie wziął mnie poważnie, ktoś skomentował to tym, że przeczytałem jakie są objawy i pewnie sobie wmawiam. No cóż...
  11. malahai

    Proszę tylko o pomoc.....

    Kingakk Hej :-) Jak się czujesz, idzie na lepsze czy nadal kiepsko? Piszę, bo nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy w dość podobnej sytuacji. Kiedyś miałem podobnie z nerwami, tak bałem się spóźnić na jakieś spotkanie, że wychodziłem wcześniej na autobus, wcześniej się zaczynałem przygotowywać i wcześniej się przygotowywałem do samych przygotować do wyjścia, koniec końców okazywało się, że na miejscu byłem godzinę, półtorej za wcześnie. Obecnie mi to minęło, ale zacząłem cierpieć na jakieś dziwne bóle w klatce piersiowej, pojawiają się znikąd i same przechodzą, sam nie wiem od czego to jest. Ale tak ogólnie to od trzech miesięcy żyję w kompletnej apatii, nic mnie nie cieszy, nic nie poprawia mojego nastroju. Tak naprawdę to nic nie sprawia mi żadnej różnicy, chodzę do pracy bo muszę, to jedyna rzecz, która mnie trzyma jeszcze przy życiu, jedyna dzięki której się czuję, że jestem jeszcze w ogóle komuś na coś potrzebny, chociaż nie jest to żadna szczególna praca. Ale szanują nie tam i doceniają za szczery wysiłek, a poza tym to jedyne miejsce, gdzie spotykam ludzi. Uśmiecham się, rozmawiam z kolegami, ale tak naprawdę czuję się martwy w środku. Myślałem, że tylko część mnie odpowiedzialna za kochanie umarła już dawno temu, teraz okazuje się, że umarła razem z nią ta, która pozwalała mi się cieszyć zwykłymi prostymi rzeczami. Potrafię przesiedzieć cały dzień patrząc w ścianę albo w telewizor. No albo przesypiam większość dni. Czuję się jakbym był z zupełnie innej planety, najgłupsze rzeczy na świecie mnie wzruszają, czasami z byle powodu mam łzy w oczach. Od wczoraj jestem na jakiś tabletkach uspokojających, to takie bez recepty, bo u lekarza nie byłem i na razie się nie wybieram. Ogólnie to wszystko sprawia, że wydaje mi się, że wiem jak się czujesz...
×