Witam! Nie wiem dlaczego to piszę, ale piszę...
W ostatnim czasie męczą mnie jakieś nienazwane myśli. Coś jak druga magda gada mi w głowe, przypomina mi różne sytuacje i ciągle mi głupio, ze powiedziałam jakieś jedno słowo albo że ktoś jakoś na mnie popatrzył i muszę ją uciszać. Głupio tylko, że muszę ją uciszać na głos. I tak w domu to nie przeszkadza, ale w kościele albo w szkole to głupio, chociaż szeptem.
Jakoś chaotycznie piszę...
Czasem chciałabym nie myśleć w ogóle. Taka prawdziwa pustka byłaby chyba przyjemna. A przynajmniej lepsza niż ciągłe myślenie nie wiadomo po co.
I wszystko muszę powąchać, nie wiem po co. Bo może śmierdzi, trzeba sprawdzić. I tak ubrania, jedzenie, picie, sztućce, szklanki.
To męczące, śmieję się sama z siebie.
Albo muszę na głos zrobić takie "brrr", muszę po prostu i nawet nad tym nie panuję. Koleżanka z klasy już się na mnie wkurza.
Czuję, że bez sensu, że to piszę, ale już napisałam, hmmm...
Ma ktoś podobnie z takim wąchaniem? :) Nie mam nerwicy, ale wydaje mi się, że właśnie osoby z nerwicą mogłyby mnie zrozumieć... :)