Skocz do zawartości
Nerwica.com

paulinetta

Użytkownik
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez paulinetta

  1. NO dokładnie jesli chodzi o te leki, ja od jakiegoś czasu nie biorę żadnych leków, uważam że jak nawet chemia coś naprawi to równocześnie popsuje cos innego. Ja rano piję mieszankę 1 łyżka oleju z pestek winogron + 1 łyżka soku z aloesu + 1 soku z cytryny - jest to tzw. mikstura oczyszczająca (MO) (zalecił lekarz po analizie krwi), na forum tej miksutury czytałam ze ktos pozbyl sie dzieki niej nerwicy - szczerze chyba w to nie wierze akurat ale mam nadzieje ze troche mi organizm oczysci. Ja sie pozbywam nerwicy momentalnie jak uświadamiam sobie gniew i zlośc w stosunku do moich rodzicow, niestety jest to dla mnie b. trudne bo ciągle ich usprawiedliwiam i na razie rzadko mi sie zdarza. Widzę ze dużo osób tutaj albo ma candide albo podejrzewa, grzyby nasilają lęki a w końcu to forum nerwicy lękowej, ciekawe w jakim stopniu można uwolnic się od lęków pozbywając się candidy, mam nadzieję że Joaśka to sprawdzi. Niestety z tego co wiem candidy jest się bardzo cięzko pozbyc. Ja chciałabym w przyszłości spróbowac głodówki 20-30 dniowej, bo ponoc zmiany w samopoczuciu po czyms takim są bardzo odczuwalne (czego się nie zrobi żeby pozbyc sie nerwicy). Niestety na razie nie mogę bo jestem jeszcze mamą karmiącą.
  2. Joaśka, ja tez mam grzyba tyle ze nie sprawdzalam jakiego bo niewiele go mam. Ostatnio bylam na mikroskopowej analizie kropli krwi i wykryto mi tez niestety pasożyty - tydzien nie spałam w nocy z przerażenia. Mam takie ksiązki, które piszą ze pasożyty wywołują depresję, i w sumie na początku niezle sie nakręciłam na tę teorię ale moja terapeutka powiedziała że pierwsza jest jednak energia psychiczna, czyli że niestety przyciągasz pasożyty bo źle się czujesz a nie na odwrót. Ty chyba powinnas sie mocno zajac tą candidą jak tak Ci nasila lęki!
  3. Joaska ja tez tylko raz bralam leki i to dawno temu, pozniej juz sie balam. Generalnie jednak jak cos Cie meczy 20 lat to psychoterapia to pewnie nie bedzie szybka pilka. Ja chodze juz ponad 2 lata, i w sumie na co dzien srednio dostrzegam poprawe (czulam sie zle i czuje sie raczej srednio) to jednak jak sobie przypomne jakie dziwne mysli miewalam wtedy to musze przyznac ze teraz mam inne (np. jak widzialam jakiegos faceta, to zaraz wpadalam w panike ze sie w nim zakocham, na koniec doszlo juz do tego ze z prawie kazdym to mialam, i nawet z tymi co ich na ulicy mijalam - teraz juz mnie to bawi a nawet dziwi jak sobie przypominam) - teraz nie mam juz takich jazd, jednak mam wrazenie ze to przypomina troche obieranie cebuli, cos sie wyleczy to wylazi nastepne, no ale chyba kiedys w koncu jest koniec. Jednak co zmienilo sie bardzo, to ze jestem duzo bardziej skoncentrowana na sobie, kiedys ciagle zwracalam uwage na innych. Jak poszlam na terapie to bylam b. napięta i pełna roznych dziwnych lęków (nawet sie nie bede chwalic ale o psychopatycznosc zahaczalo na pewno), ale D/D sobie nie przypominam, to pojawiło mi sie pozniej - a moze wczesniej tego nie zauwazalam od tego napięcia? Zycze CI powodzenia na terapii.
  4. Moze ja sie zle wyrazam, to NIE psychoanaliza mi pomaga. Ja intelektualnie wiem jak bylo i jak jest ale dopoki nie wstawiam sie w swoje uczucia w tych sytuacjach to do tego czasu mi nie odpuszcza. Ja nie wiem jak to wytłumaczyc, tego trzeba po prostu doswiadczyc i zadne żalenie sie i opowiadanie o swoim dziecinstwie naprawde nie pomoga (mozna sobie mowic rok i nic nie czuc - moj przyklad), jesli czlowiek nie potrafi poczuc smutku, gniewu i zlosci nad swoim dziecinstwem. Tu chodzi tylko i wylacznie o odczucie tłumionych w sobie emocji. Ja wam polecam te ksiazki Alice Miller - naprawde mozna sobie otworzyc oczy. A z metod na ktore trafilam moge chyba polecic EFT - maja forum na goldenline.
  5. NO nie wiem, mozesz podac przyklad problemu, który nie leży w dziecinstwie? Bo po lekturach ksiazek A. Miller to juz jakos nie widze ze cos moze nie miec swojego poczatku tam.
  6. Tet skoro mama zupelnie miala w nosie to co Ty chcialas, bo wszystko musialo byc tak jak ona chciala to juz masz pierwszy problem. Reszty nie komentuję, bo to po prostu dla mnie smutne, sama to piszesz a nie widzisz w tym siebie. CO to znaczy ze nie bylas swiętą córeczką?
  7. Tet a chodzisz na terapie? Ja wczesniej tez nie czulam ze moja mama mnie skrzywdzila, dopiero terapia otworzyla mi oczy. Ba nawet ja usprawiedliwialam wczesniej. Ja Ci oczywiscie nie sugeruje ze tez tak masz, ale w moim odczuciu jesli ktos ma nerwice to jest to dla mnie oczywiste ze dziecinstwo mial raczej srednio udane, chociaz sam moze pamietac co innego.
  8. Tet jesli ją usprawiedliwiasz to prawdopodobnie nie jestes w stanie poczuc do niej zlosci, nienawisci czy bólu który Ci zadala, a to moze powodowac w mojej opinii DD, bo odcinasz sie od tych uczuc, a skoro masz nerwice to pewnie one gdzies sa. Ale ja nie psycholog, tez piszę prawdopodobnie.
  9. No i tu własnie zaczynasz usprawiedliwiac matki, a to nieuchronnie bedzie sie wiązac z ciaglym traceniem siebie. Czy to ze ona nie wiedziala czegos oznacza ze mogla mnie bezkarnie wykorzystywac, albo to ze miala gorszy dzien ze mogla mnie uderzyc albo zwymyslac? Tak dla mnie to oznacza brak milosci. NO bo w sumie to czym jest milosc? To chyba nie polega na tym ze sie mowi kocham cie. (zreszta tego tez mi nie mowila). Czlowiek ktory nie kocha sam siebie nie jest w stanie w zadnym przypadku prawdziwie kochac drugiej osoby, czy to dziecka czy partnera. To co piszesz o swojej matce i to ze z jakiegos powodu znalazlas sie na tym portalu zapewne sie ze sobą jakos łączy. Polecam Ci przeczytanie chociaz jednej ksiazki Alice Miller, bo ja tego do konca nie potrafie wyjasnic. A i to ze ktos nieswiadomie krzywdzi, a ja uwazam ze moja to juz swiadomie bo wie od dawna ze chodze na terapie i wie tez ze to sie wiaze z nia, ale nawet jesli nieswiadomie to to nie zwalnia z odpowiedzialnosci. Na terapii mi nic nie sugerują, terapia powiedzialabym zyje swoim zyciem, po 2 latach to juz prawie jak zwiazek, no i wychodza rozne moje zachowania za ktore "powinnam " wziac odpowiedzialnosc.
  10. Z tego co zdążyłam się zorientowac poki co (a nie jest proste sie zorientowac bo oni oczywiscie nieswiadomi tego co robią wszystkiemu zaprzeczają) to byłam traktowana jak przedmiot to zaspokajania potrzeb mojej matki, a mojemu tacie bylo wygodnie tego nie widziec (no bo jakby zobaczyl to chyba musialby cos zrobic - na przyklad jej sie przeciwstawic a to juz dla niego byloby za duzo, wiec wolal tak mnie poswiecac byleby zoneczka na niego sie nie wydzierala). Generalnie moja matka mnie nie kocha (chociaz gdyby jej zapytac na pewno powie ze kocha - no ale niestety slowa w konfrontacji z rzeczywistoscia nie bardzo sie pokrywaja), nigdy nie interesuje jej jak ja sie czuje, ja tylko interesuje w co sie dzis ubiore, zebym na przyklad zle nie wygladala (oczywiscie to dzis to w cudzyslowiu bo od dawna z rodzicami nie mieszkam) bo jeszcze jakis sasiad zobaczy ze jestem brudna... itp itd.. Na ręku mam egzemę i ona na przyklad do mnie mowi " wez cos z tym zrob, jak ty wygladasz" - slowem jak przedmiot, wyglad mojej reki jest wazniejszy ode mnie. Ciezko mi to wytlumaczyc, nie wiem czy dla kogos z forumowiczów jest jasne co ja mam na mysli? Wtedy kiedy sobie uswiadamiam jak naprawde jestem traktowana i moj gniew z tym zwiazany wtedy odżywam. Dzis na przyklad gniewu nie czuje (wiec zapewne go tłumię) i juz wszystko mnie boli, w krzyzu lamie, mam sie ochote polozyc i lezec. CO jest dla mnie najbolesniejsze nigdy nie zainteresowala sie moją nerwicą, ten temat dla niej nie istnieje, tak jak zresztą JA prawdziwa, tez dla niej nie istnieje. Ona udaje ze mi nic nie jest i tak mnie tez traktuje, bardzo mnie to boli i zastanawiam sie powaznie nad zerwaniem kontaktow z nią. [Dodane po edycji:] I kiedy zaczynam wracac do tych wypartych uczuc (ale nie moze byc czysto intelektualnie, musi to byc powrot uczuciowy), kiedy zaczynam rozumiec jak mnie rodzice traktowali, kiedy zaczynam czuc smutek i zal dla dziecka ktorym kiedys bylam to O DZIWO doznaję powtórnej integracji ze sobą czyli matrix mija. Tu własnie napisałam co mnie wyzwala. Bo samo grzebanie nie wyzwala, musisz poczuc tłumione wtedy emocje - nie wiem złosc na rodzicow, nienawisc czy co tam czujesz i pozniej jeszcze dochowac wiernosci tym uczuciom czyli jakby to powiedziec na przyklad jesli czujesz ze po tym co CI rodzice zrobili nie chcesz ich juz wiecej widziec to ich nie ogladaj.ALe jak dojdziesz do mysli ze nie chcesz ich juz wiecej widziec i pojawia sie watpliwosci : ze na przyklad teraz sa starzy, albo nieporadni, albo ze w zasadzie to nie wiedzieli co robili to nie ma zmiłuj - dolegliwosci wrócą....
  11. Waleczna, chyba nie przeczytalas dokladnie co napisalam.
  12. WItam, Jestem tu nowa i postanowilam napisac o moich doswiadczeniach z tym problemem. Ten problem wyraźnie czuję od jakiegoś roku. I mam to non-stop, cały dzień. Interesuję się naprawdę przeróżnymi sposobami wyzwalania energii, dużo też czytam, od ponad 2 lat jestem na terapii. Ostatnio po raz już chyba 4ty przeczytałam książki Alice Miller - Dramat udanego dziecka, Bunt ciała i Gdy runą mury milczenia. POwiem szczerze że gdyby nie terapia to chyba nie do końca wiedziałabym o co chodzi. W każdym bądź razie książki mówią o "utraconym świecie uczuc" - nie wiem jak wy ale ja razem z matrixem odczuwam tez totalne bezczucie, nic nie czuje jakby mnie nie bylo. Utracony swiat uczuc to wg tych książek wyparta historia naszego dziecinstwa ( i tu znow poklon w strone terapii - troche mnie rozjasnila). I kiedy zaczynam wracac do tych wypartych uczuc (ale nie moze byc czysto intelektualnie, musi to byc powrot uczuciowy), kiedy zaczynam rozumiec jak mnie rodzice traktowali, kiedy zaczynam czuc smutek i zal dla dziecka ktorym kiedys bylam to O DZIWO doznaję powtórnej integracji ze sobą czyli matrix mija. Oczywiscie do momentu kiedy znow "emocjonalnie" mi sie zapomni i zaczne usprawiedliwienia typu : no tak moj tata tez mial ciezkie dziecinstwo, jaki on biedny jak mi go zal, nie bede go dodatkowo dobijac - i wtedy bach znow matrix, znow odcięta od wszystkiego, wszystko sie toczy wokół mnie a ja nic nie czuje, nie wiem nawet czy jestem. Straszne. Mam wrazenie ze działa to troche na zasadzie "znow mnie zostawilas (ja dorosla zostawilam male dziecko ktorym bylam) wiec ja cie tez zostawiam i bede sie objawiac chorobami, natretnymi myslami, depresja, bezczuciem itd.). MOja sytuacja jest dla mnie o tyle ciezka, ze nie mam rodziny alkoholikow itd., ale niby porzadnych ludzi. Niestety kiedy ide w zrozumienie dla nich to ubijam moje wewnetrzne dziecko i matrix z nerwicą wracaja....
×