Skocz do zawartości
Nerwica.com

julia6000

Użytkownik
  • Postów

    50
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez julia6000

  1. ewaryst7.czy uważasz że odejście to jedyne rozsądne wyjście???.chodzi mi o to czy alkoholik ma szanse na wyleczenie.....choć muszę przyznać ci rację........pewnie jestem tchórzem......wczoraj znów wypił i to samo na nowo.......ja na lekach........a dzis ma umówione spotkanie z psychiatrą.co robic!!!??? [Dodane po edycji:] ewaryst7.czy uważasz że odejście to jedyne rozsądne wyjście???.chodzi mi o to czy alkoholik ma szanse na wyleczenie.....choć muszę przyznać ci rację........pewnie jestem tchórzem......wczoraj znów wypił i to samo na nowo.......ja na lekach........a dzis ma umówione spotkanie z psychiatrą.co robic!!!??? [Dodane po edycji:] przepraszam dwa razy mi sie wcisneło
  2. ewaryst7...święta racja...ale to cholernie skomplikowane......odejść nie jest łatwo!!!......dwoje dzieci on jedyny żywiciel.........nawet jak pracowałam nie byłam w stanie zarobić tyle co on........odchodząc skazuję dzieci na życie w biedzie ...wiem wiem powiecie co lepsze ...pewnie spokój ..ale jeśli widzę że jest choć cień szansy że ojciec moich dzieci może przestać??...a wiem że jak odejdę stoczy się.........chcę mu pomóc ............wczoraj znów wrócił po kilku piwkach....nie robiłam scen ..dziś wytłumaczyłam, że jestem dumna iż wytrzymał 4 dni...powiedziałam, ze wiem iż mu ciężko tak z dnia na dzień, że doceniam starania itd. nie wiem czy dobrze robię...ale tak czuję...on twierdzi że chce skończyć z alkoholem i ja mu wierzę...nie wiem czy słusznie.....ale wiem na pewno że spróbuję powalczyc...jeśli się nie uda odejdę ale z poczuciem że zrobiłam wszystko by mu pomóc....... P.s. w tym piciu samo picie nie jest najgorsze....ale dręczenie psychiczne....okropne uczucie..czujesz się taka malutka nic nie warta
  3. kilka razy zdarzyło sie że oberwałam....daw razy wzywałam policję(ale jak juz mówiłam - nigdy więcej)...nie pomogli zbytnio a potem to ja musiałam zostac z oprawcą.... .........dziewczyny............4 dzień on trzeźwy.nie wiem czy się cieszyć............zobaczymy jak będzie dzis..........będę z wami w kontakcie........julka
  4. KOCHANI!!! ......cudownie że jesteście ze mną to dzieki wam za każdym razem podnosze sie by walczyc!!............. Jetem po kolejnej awanturze "bo zupa była za słona"......uciekłam z domu z dziecmi do rodziców......dziś trzeźwy.......twierdzi - jak zwykle że nie chce pic i potrafi nad tym zapanowac!!!..........qrwa a ja mu za każdym razem wierzę...czy ja jestem nienormalna czy zbyt słaba by odejsc.....dodam że gdy jest trzeżwy(średnio dwa razy w tygodniu).....nie jest tak zle jego zachowanie obraca sie o 180 stopni...robi mi sniadanie ma wyrzuty sumienia jest miły dla dzieci(dodam że one bardzo przezywaja gdy musimy spac poza domem czują ze to nie jest normalna sytuacja)....dodam że mój mąż to osoba publiczna..i bardzo stara się o swój wizerunek............. Najgorsze że po takich przejściach ja nie żyje -dosłownie.....gdyby nie xanax nie wiem jakbym to przetrwała...telepawka i potworny lęk nie dają normalnie działac i reagować tak jak powinnam!!!.czy w takiej sytuacji lek antydepresyjny cos mi pomoże???........nie czuje sie bym miała depresję a raczej silna nerwicę i lęk który uniemozliwia mi czasem prawidłowe działanie... P.s. w tej chwili jestem sama w domu on pojechał ze swoją mamą na poważną rozmowę o życiu...hmm
  5. julia6000

    Witam

    witaj Paweł......powiem tak:...tą siłę musisz znaleźć w sobie!!!.wiem co czujesz bo sama to przerabiam.......podejrzewam że masz niskie poczucie własnej wartości.. i tym samym myślisz że tylko miłośc drugiej osoby jest w stanie dać ci silę do życia...ale to złudne i na krótko!!!.......sama to przechodzę........podstawa wyjścia z depresji to WIARA W SIEBIE !! .znajdz w sobie pozytywne cechy jeśli sam nie potrafisz polecam dobrego psychoterapeutę..... jesteś na pewno wartościowym, wrażliwym mężczyzną......co do miłości..to tak to juz w życiu jest, że nic nie trwa wiecznie..nawet miłośc.....ona przychodzi niespodziewanie (nieproszona)..i odchodzi kiedy nie jesteśmy na to przygotowani....życie....tez jestem na etapie.tęsknoty za kims bardzo dla mnie ważnym kto z dnia na dzien po prostu odszedł...to boli.....ale jest do przejścia.........jestes bardzo młodziutki ....i choc pewnie nie uwierzysz....jeszcze nie raz będziesz śmiertelnie zakochany!!!..więcej wiary w siebie!!!...wierzę że wygrasz.....trzymam kciuki...julka
  6. jest dupa wielka.........chyba juz sie nie podniosę...napiszcie jaki lek dobry:alventa75...elicea1 mg, Mozarin1mg...takie leki dostawałam na moja prośbe od pani doktor psychiatry gdy mówiłam ze jest bardzo zle....tylko czemu za kazdym razem inny...a tak wogóle to małe szanse widze by wyjsc z tej sytuacji.....on dzis znów delikatnie sie napił ...na tyle lekko że nikt oprocz mnie tego nie widzi.....ja wiem iż tez potrzebuje pomocy ...przestało mnie juz kręcic ciągłe jezdzenie do pani doktor mówienie w kółko tego samego....a ona jakby nie widzi sedna problemu....ona widzi to lepiej niz jest w rzeczywistosci.....mam walczyc wzywac policje - dziekuje juz tego nie zrobie po tych radach mam w domu jeszcze większe piekło...terroryzm..dodam że chyba mam depresje ..hm.. kazdy normalny zyjąc tak chyba by zwariował...dodam ze trwa to juz 10 lat...no i te problemy ze soba.nieakceptacja totalna!!!!.....ból egzystencjalny....przyszłosc jawi mi sie tylko na czarno nie widze miejsca dla siebie.niewiem czy to typowa depresja czy po prostu załamanie..........i świadomosc braku wyjscia!!!!!...radzcie cos wszyscy bo jestem z tym zupełnie sama.dodam tylko jakich rad udziela mi mama: siedz cicho rób co ci karze bo inaczej odbierze ci dzieci i już ich nie zobaczysz......to jest wsparcie...więc coraz bardziej śmierć jawi mi sie jako wyzwolenie od wszystkich problemów...
  7. czytam co pisałam pół roku temu..............kurczę zupełnie inaczej to wszystko wygląda teraz..............mój toksyczny związek (mąż alkoholik).walka od 10 lat...spowodowały że całą winę brałam na siebie..zresztą mój mąż świetnie mi w tym pomagał..........teraz z perspektywy czasu widzę to wszystko troszeczkę inaczej......nie powiem że jest lepiej (choc pewnie w jakims stopniu napewno bo nie siedzę i nie użalam się tylko staram sie działać)....ale na pewno inaczej.........będę walczyć........dziękuję wszystkim forumowiczom za obecność i wsparcie...jesteście kochani
  8. on ma zmienne nastroje ......w jednej chwili rzuca wyzwiskami by za chwile łagodnie się do mnie zwracać.dla mnie to totalna schizofrenia.wariuje od tego.i ta ciągła niepewność jaki dziś wróci .....dziewczyny sytuacja nie jest łatwa....mój mąż to świetny manipulator........ustawił wszystkich mnie zastraszył..właśnie wczoraj .po długim nie wychodzenie byłam u znajomej i........to co usłyszłam na swój temat.po prostu padłam........on nagaduje na mnie wszędzie i do wszystkich...........(nawet do nauczycielki moich dzieci)..........dziś wzięłam się w garść nie wiem ile tej siły będę w sobie mieć ale chcę walczyc dla dzieci....tylko proszę radźcie i bądźcie .wasza obecność dobre słowo(albo nawet złe)....daje bardzo dużo.....dziękuję julka
  9. właśnie wrócił pijany.............wykańcza psychicznie...
  10. nie jest to takie proste...on będzie mi to skutecznie utrudniał...zalezy mu na tym jak jest postrzegany a moje odejście znaczyłoby jego porazkę....będzie walczył... ja tej walki sie boje tym bardziej że mojej decyzji nikt z moich bliskich nie popiera........."no przeciez nie jest tak zle dzieci maja wszystko (materialnie)..ja tez więc o co mi chodzi? powinnam przymknąć oko na jego picie i tyle"....nie jestem rozumiana.........jeszcze raz podkreślam to świetny manipulator......boje sie że wszyscy stana przeciwko mnie........że moja prawda nikogo nie przekona.....(z policja tez jest poukładany - wzywałam w ostateczności dwa razy gdy było bardzo groznie - skończylo sie na pouczeniu pana doktora i tyle) i przegram wszystko......(dzieci!)..tym bardziej ze on wie iz mam problemy emocjonalne wie ze uczęszczam do psychoterapeuty i wiem ze to wykorzysta.....w walce on alkoholik ja nienormalna - dzieci do domu dziecka...boże pomózcie!!!
  11. przeczytałam Twoją historię i się popłakałam..........jestes wspaniałym człowiekiem...twoja historia pokazuje co to znaczy prawdziwie kochac druga osobę....dzięki Tobie zrozumiałam że mój związek to cholerna fikcja to miłośc na pokaz, ale dośc o mnie..............chciałabym ci jakos pomóc (choć pewnie marny ze mnie doradca skoro sama w swoim związku się pogubiłam)...... miłość z twojej strony jest ogromna.....lecz czy wystrczajaca by uszczęsliwic wasz związek..?.....hmm...myslę że najlepiej daj sobie i żonie czas........może ona nie wie co ma..dopóki nie poczuje że mogłaby to stracić....a Ty dbaj o siebie ...znajdz sobie jakies hobby , zajęcie ktore dałoby ci mozliwosc odreagowania stresów...zrób sobie jakąś przyjemność....pomyśl o sobie.....Od kilku lat żyjesz tylko uszczęsliwianiem żony...gdzie w tym wszystkim TY???....tez jak każdy z nas masz prawo do szczęscia....
  12. Kochani, moj mąz jest ..osoba publiczna .Jesteśmy razem 10 lat mamy dwoje dzieci. On pił jak go poznałam lecz nie zdawałam sobie wtedy sprawy co to jest alkoholizm. Rok 2009 był dramatyczny teraz jest jeszcze gorzej - naszych relacji nie ma..ale słuchajcie sprawa o tyle skomplikowana że on to wszystko świetnie rozgrywa...pije tak i tyle że ...hmmm (mimo iz pije w pracy pacjentów ma)...zawze dojdzie o własnych siłach do domu a potem pada i spi caly dzien i noc. Awantury ...hmm. robi...ja jestem ta niedobra i do niczego ..i gdybym była lepsza on by nie pił..Jego mamusia...stoi za nim choć widzi że jest bardzo zle.....ukrywa jego picie chodzi z nim do pracy ..pilnuje go on i tak znajduje sposób by sie napic....ale ona wini za to mnie...bo gdybym była lepsza itd...jakis czas w to wierzylam ..tylko ze cholera ja go poznałam jak pił ....są dni gdy jest trzezwy dwa trzy pod rząd i wtedy przekupuje dzieci zabawkami itd........... Sytuacja jest beznadziejna ..pomóżcie doradźcie....dodam ze mój stan od roku znacznie sie pogorszył zaburzenia depresyjno- lękowe(nie moge patrzec w lustro...brak akceptacji siebie dramat).....nie musze dodawac ze dzieci przezywaja wszystko bardzo mocno zrywaja sie w nocy po takich awanturach ...cierpią gdy widzą mnie zapłakaną.a ja sama .niewiem co dalej!!!!
  13. agusiaww, Agusia prosze o kontakt .......potrzebuje porady...pozdrawiam załamana julka
  14. właśnie jestem w trakcie terapii...( wizyty średnio co dwa tygodnie po 1,5 godziny.i sesja trwa 45 minut płace 180zł) na wiecej i cześciej mnie nie stac.....chciałam poznac opinie i osoby o troche podobnym zaburzeniu i posłuchac rad madrych ludzi a z tego co czyam i jak długo sledze to forum ..........są tu prawdziwi fachowcy;-) prosze o rady i piszcie co uważacie naprawde wasze opinie sa dla mnie bardzo ważne,,,pozdrawiam smutna julka
  15. julia6000

    Pomózcie !!

    Witajcie po dłuższej nieobecności.... Moja choroba a raczej jak mówi lekarz zaburzenie wzmaga na sile od roku....z momentami remisji ,lepszego samopoczucia..nawet rzekłabym zdrowia...Najgorsze są poranki ( to jest masakra....strach przed wstaniem z łózka lęki przed spojrzeniem w lustro itd). Moj stan to zaburzenie depresyjno - lekowe o podłozu nerwicowym ( podobno). Ja ostatnio dopatrzyłam się dysmorfofobii.... .A wszystko zaczeło się gdy odstawiłam antykoncepcje i zbyt szybko schudłam..........pojawiły sie tez bardziej widocznie żyły na rękach których wczesniej nie miałam ( teraz sa okropne). Żyły , potem zauważylam że i twarz gorzej wygląda większe " worki pod oczami itd. To wszystko spowodowało że zaczęałm się wkręcac.....że jest żle ,, że wyglądam okropnie , że juz nie jestem atrakcyjna. i że juz nigdy nie będe bo moze byc tylko gorzej...............cały tamten rok dawałam sobie czadu .aż w koncu postanowiłam cos zrobic z ta " starzejącą się twarza " poddałam sie zabiegowi ujędrniającemu twarz.fakt zadzaiłał worki sie zmniejszyły ale..........zauważyłam iz zadziałał niezbyt równo.....na połowę twarzy mocniej na drugą słabiej.i znów wkręt .........typu : boże co ja zrobiłam...jak dalej życ z taka twarzą!!! po tym zabiegu jest zle niewiem czy gorzej ale napewno zle z moja akceptacja siebie.wydaje mi sie że to juz nie itd. ...............kurcze psychiatra w rozmowach nie skupia sie na twarzy tylko szuka przyczyn głębiej........rozgrzebuje sytuacje z przeszłości a były one bardzo bolesne)........przepisała alventę ..........powiedziała ze jeżeli sa lęki powinnam ją brac......... poradzcie cos .........tak bym chciała byc jeszcze szczęsliwa!!!!! teraz wiosna a ja kompletnie bez sił........tabletka i spac...........no bo jak mam się wziąc w garsc skoro nie moge patrzec w lustro by nie widziec swojej brzydoty!!! ratujcie radzcie plis plis plis!!!
  16. hmmm...myślę że mam problemy z samoakceptacją ...i to główny czynnik nerwicy /depresji .....i leki nic mi tu nie pomogą a w psychoterapię nie do konca wierzę....( dodam na marginesie że uchodze za atrakcyjna kobietę)....heh.życie...........
  17. Poczytałam większośc waszych natrectw i powiem szczerze że genialny pomysł by dzielic się nimi na forum.... mam nadzieje że również wywołały usmiech na waszej twarzy...fajnie że potraficie sie zdystansowac do swoich "wad"....... kochani znerwicowani ..jesteście STO RAZY BARDZIEJ INTERESUJĄCY, WARTOŚCIOWI NIZ PRZECIETNI SZARZY LUDZIE!!!!
  18. Własnie niedawno uświadomiłam sobie że mój podstawowy problem to lęk przed starzeniem się....a zaczęło sie tak niewinnie (rok temu), odstwiłam antykoncepcję, w przeciągu dwóch miesięcy zeszczuplałam troszeczkę zmienił się mój wygląd.....a ja nie potrafiłam siebie "nowej" zaakceptowac... cały ten rok wkręcałam sobie ..a to że jestem mniej seksualna..a to że pojawiły się pierwsze zmarszczki..etc....tak wkręcałam się cały rok...nie ukrywam że mąz mnie wogóle nie rozumie, uważa że powodu za dużej ilości czasu "wymyślam " sobie chorobę... Zawiózł mnie do psychiatry, lekarz przepisał Alventę...Atarax... narazie biorę tylko Atarax na sen (podobno nie uzależnia)...niewiem co robic dalej ...czuje ze sam lek antydepresyjny mi tu nie pomoze... nie ukrywam się ze boję sie jego skutków ubocznych ( tego że wpłynie negatywnie na mój wygląd, że przytyję schudnę etc. i wtedy dopiero będe nieszczęsliwa).....dlatego narazie go nie biorę...mąz na mnie narzeka ..że jestem mało wydajna...że powinnam brac lek...i bra sie za siebie ech..poradzcie cos może któs ma podobne objawt ...czekam i pozdrawiam ...julka P.s. moje objawy somatyczne ..przyspieszony puls, spocone dłonie, uczucie niepokoju.....dodam że od kiklu lat miałam objawy nerwicy
  19. julia6000

    Pomóżcie!!

    zapomniałam dodac że nie mam cierpliwości do swoich dzieci(mają 5 latek)...a wczesniej to ja byłam tą która zapewniała im poczucie bezpieczenstwa i teraz mając świadomośc że im tego pewnie brakuje jeszcze trudniej mi sie odnależc ...chce sie wziąc w garsc ...ale nie potrafię......
  20. Monikaped ......doskonale wiem co czujesz gdyz czuje sie bardzo podobnie......i też mam często poczucie winy że skoro nic mi nie jest fizycznie to kurcze nie mam prawa sie uskarżac ...i tez sobie myślę ze dobrze byłoby miec "widoczną" chorobę....bo może wtedy inni by choc troche uwierzyli jak bardzo cierpię...a tak wydaje mi sie że oni (rodzinka) nie wierzą iż coś mi jest...Denerwują mnie słowa typu weż sie w garśc , nic ci nie jest , za dużo myślisz zajmij sie czymś, itp...ale z drugiej strony w tej chorobie użalanie się nad sobą też nie jest korzystne.....życze Ci dużo siły w walce z ta paskudna chorobą dziel sie prosze swoimi postępami i sposobem radzenia ....pozdrawiam - julka
  21. julia6000

    Pomóżcie!!

    Jestem umówiona do psychiatry no ale niestety dopiero za 2 tygodnie....czekam niecierpliwie.... Słuchajcie mam pytanie a propos mojej choroby, bo juz sama niewiem, czy to nerwica czy moze jeszcze cos innego.. Więc tak: rano po przebudzeniu boli serducho tętno przyspieszone (90 puls) cisnienie podwyższone, potem z kolei pojwia sie lęk , strach jestem tak wewnętrznie rozdygotana wszystko mnie wkurza, gdy to mija odczuwam strrrraszny dół. Wieczorem przed zasnieciem jest zwykle najlepiej z całego dnia...wtedy jest optymalnie....śpię w miarę dobrze.I tak wygląda każdy dzien!!!! Powiedzcie i zdiagnozujcie co mi jest...Dodam jescze ze wczoraj byłam u kardiologa z sercem , robił USG....stwierdził przyspieszony pulś i łagodne skurczowe wypadanie płatka.....i to pewnie też przez te nerwy choc tego mi lekarz nie powiedział . Przepisal betacoc i tyle .......czekam na wasze opinie...z góry dziekuję ...julka
  22. .............czy mozliwe jest np. zakochac sie i wyleczyc z nerwicy????.................cholera, jak tak sie nad soba zastanawiam to mnie cholernie brak ciepła akceptacji i poczucia bezpieczenstwa ( mimo iz na pozór mogloby sie wydawac że to wszystko mam).................jestem na etapie wyboru psychiatra czy psycholog....mąz radzi psychiatrę( aj a boje sie ze nafaszeruje mnie lekami do tego stopnia że nie będę juz nic czuła.............a ja chcę czuc, kochac życ!!! tylko nerwica mi to utrudnia .............ach bo zycie wogóle to nie bajka- a ja tak wierzyłam że może byc pięknie....całe życie!! ..........pozdrawiam - smutna, znerwicowana, nadwrażliwa - julka
  23. Kochani niewiem czy sie ze mna zgodzicie , jesli nie to chętnie poznam wasze opinie....Mianowicie wydaje mi sie że nerwica u większości z nas pojawia się w naszym zyciu gdy nie dokonca jesteśmy szczęsliwi z jego przebiegu, gdy nasze pragnienia , plany nie ida w parze z tym jak żyjemy!! Ze gdzies wewnątrz czujemy iz nasze życie powinno wyglądac zupełnie inaczej ( to taka wewnętrzna walka ze sobą)......Ja ją tocze codziennie!!! ...mogłabym ten temat jeszcze baaaardzo rowinąc ale najpierw chętnie wysłucham Waszych opini i poglądów......pozdrawiam - julka
  24. Tez tak uważam choc walka jest trudna i czasem wyglada jakbyśmy walczyli z wiatrakami, ale grunt to nie tracic nadzieji. A myslę że nie traca jej Ci którzy tu z nami sa , pisza , i dzielą sie swoimi doswiadczeniami itd..... Najbardziej sie wkurzam gdy np . wczoraj wydawało mi sie ze przez moment czuje sie jak dawniej że jest mi tak lekkko i że moze juz jestem zdrowa i że dam rade ten stan utrzymac i nawet zasnęłam z tym przekonaniem po czym budzę sie rano i na nowo lęk i taki paraliż całego ciała , brak motywacji do jakiegokolwiek wysiłku. Serce wali jak oszalałe, sił brak- i lexotan poszedł w ruch......;-( i co mnie jeszcze zmartwiło : doszło mi drętwienie palców u lewej ręki i nogi. Jeśli któs ma podobnie prosze o opnię czy taki stan tez moze wywołac nerwica czy może powiennam szukac przyczyny innej choroby??...pozdrawiam serdecznie wszystkich - julka
  25. Jak większosc z nas na tym forum tez borykam sie z nerwicą. I ta walka trwa juz ładnych pare lat. Musze przyznac że sa momenty gdy jest prawie niezauważalna i takie gdy daje ostro popalic. Własnie przechodze przez ten drugi etap. Moja nerwica objawia sie silnym nieuzasadnionym lękiem. Oprócz tego miewam obnizony nastrój silne i przyspieszone tętno (90 puls)i niechęc do wykonywania codziennych czynności. Na początku myślałam ze to moze depresja - ale podobno nerwica tez daje czasem podobne do niej objawy. Walka z nerwica jest trudna ALE NIE NIEMOZLIWA!! Moim zdaniem wszystko zależy od naszego nastawienia : ja np. zauważyłam że poranki są najgorsze wtedy własnie lęki sa najbardziej dokuczliwe a najbardziej spokojna jestem w nocy ( dlatego tez siedze często do pożna i delektuje sie spokojem mojego serducha które bije miarowo) i tym że lęk jest słabszy. I wiem ze troszke sie zaprogramowałam w ten sposób ....gdy tylko otwieram oczy po przebudzeniu czekam i mysle : przyjdzie lęk czy nie , będzie biło serducho mocno czy nie po czym dosłownie po 3 minutach mam juz to co chciałam!!!! ...........i walke toczę całe popołudnie ( betaloc , lexotan i lub milocardin)......wieczorem sie uspokajam...... przyznam wam ze gdy tak mi sie dzieje nie mam siły nic robic jestem do niczego nie sprzątam gotuje tyle ile muszę ( dodam ze mam męza i 2 dzieci mam 32 lata).....natomiast gdy tylko puszcza mnie ten stres staram sie nadrobic wszystkie zaległości ...i tak wygląda moja walka z nerwica ... Apeluje do wszystkich znerwicowanych WALCZCIE !! NIE PODDAWAJCIE SIE !!! Ta walka jest do wygrania. I piszcie prosze wiecej o sposobach radzenia sobie z nerwicą . pozdrawiam serdecznie - julka
×