Skocz do zawartości
Nerwica.com

Precursor

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Precursor

  1. Autor tego artykułu chyba nie do końca rozumie czego się uczył, w takim przypadku nie użyję słowa nauczył bo tego nie dokonał. Najwyraźniej nigdy nie doświadczył żądnych problemów natury psychicznej, więc pomimo że jak sam przekonuje, iż stara się wczuć w rolę pacjentów to według mnie z marnym skutkiem. Tutaj moim zdaniem dla zilustrowania tego o czym napisałem warto przytoczyć powiedzenie „Syty nigdy nie zrozumie głodnego”. Przeczytałem cały artykuł z uwagą i być może jak to często bywa z kłamstwami jest tam ziarnko prawdy, ale według są tam też teorie spiskowe i treści imające wywołać sensację i wzburzyć opinie publiczną. Opowiem o coś o sobie. Moje życie zaczęło się radykalnie zmieniać półtora roku temu. Podejrzewam że przyczyniły się do tego takie rzeczy jak stres w pracy, samotność, niezadowolenie z życia, stany depresyjne, kłopoty rodzinne. Ponad pół roku temu poszedłem do psychiatry i od tamtej pory brałem paromerc a obecnie biorę parogen. Wracając pamięcią wstecz jestem w stanie ocenić efekty działania leku. Pomimo że teraz dawka, która zażywam wynosi 50mg leku dziennie, to nie zauważam żadnych spektakularnych efektów w moim życiu. Lek działa „dyskretnie” zmniejszając u mnie poziom lęku. Oprócz leku staram się pracować nad sobą. Nie jestem ze wszystkiego zadowolony, czegoś mi brakuje w tej terapii. Lekarz przepisuje mi jedynie leki, ale nie doradza mi w jaki sposób pracować nad sobą, więc podczas ostatniej wizyty poprosiłem o skierowanie do psychologa. Teraz tylko muszę się zebrać na odwagę, żeby iść się zarejestrować. To co mnie spotkało zupełnie mnie zaskoczyły, lęki wdarły się dyskretnie w moje życie i stały się naturalną jego częścią, zaczęły rujnować moje życie osobiste i zawodowe, tego nie da się opisać. Nie jestem lekarzem, ale uważam, że jako człowiek jestem istotą skomplikowaną i funkcjonuję w oparciu o wiele systemów. Najwyraźniej któryś z tych systemów przestał reagować prawidłowo i zaczął wpływać destrukcyjnie na inne systemu, co zaczęło destabilizować cały umysł i wpływać również na ciało. Dodam, iż skończyłem studia, zrobiłem podyplomówkę, jestem ambitny, cierpliwy, uczciwy, staram się robić wszystko jak należy, w niektórych kwestiach jestem wręcz perfekcjonistą, zabiegam o szacunek. To wszystko sprawa, że usiłuję spełniać normy społeczne i jednocześnie ignoruję moje biologiczne instynkty. Podejrzewam, że ten wewnętrzny konflikt był jedną z przyczyn moich problemów. Teraz próbuję żyć spontanicznie, staram się zmienić, tak żeby móc normalnie funkcjonować, pozbyć się natręctw, lęków, przestać zadręczać się szczegółami. Zacząłem poważniej myśleć o życiu, o tym, że czas już dorosnąć, poszukać partnerkę życiową ;p Powiem tylko tyle, że lek który biorę to nie są tabletki samoczynnie uzdrawiające. Miewam spore wahania nastroju, od euforii po stany depresyjne i myśli samobójcze, ale praca nad sobą pozwala mi to zignorować i przeczekać ciężkie chwile. Jest mi ciężko, ale staram się nie poddawać. [Dodane po edycji:] Jest taki cytat z serialu komediowego, że "można udawać, że wszystko jest w porządku albo pozwolić sobie na dziwactwa". Wydaje mi, że zamiast rozwijać metody kontroli społecznej, po to żeby wzajemnie zmuszać się do realizacji ustalonych społecznie wzorców zachowań, należy uczyć się samodzielności. Tak proste zachowanie jak wyśmiewanie kogoś publicznie, kto zachowuje się inaczej niż grupa, to nic innego jak instrument kontroli. Bywają grupy, w których odrzuca osoby, które zachowują się inaczej. Śmiechem daje ostrzeżenie, że ktoś złapał reguły ustalonego zachowania. Publiczne ośmieszenie jest bolesną i dotkliwą karą, jeśli ktoś się przejmuje tym co myślą o nim inni. Wraz z edukacją i rozwojem samodzielnego myślenia ludzie stają się bardziej otwarci na inność. Więc jeśli ktoś ma dosyć kontroli społecznej i przywoływania do porządku, powinien szukać towarzystwa ludzi tolerancyjnych i przede wszystkim przestać przejmować się tym co o nim myślą inni. moim skromnym zdaniem najważniejsze dla własnego zdrowia psychicznego jest to aby być sobą, czyli żyć swoim życiem i czerpać przyjemność z doświadczanych emocji, czuć kontrolę nad tym co się robi, jednocześnie umiejąc przestrzegać norma etycznych i moralnych oraz starać się dokonywać właściwych wyborów w życiu.
  2. Precursor

    Głęboki dół

    Zdecydowanie, poszukaj pomocy u psychiatry albo w jakieś poradni, pieprzyc stereotypy i nie ma też co myśleć co powiedzą inni. Nie jesteś odosobnionym przypadkiem. Ja też mam problemy, ze sobą, w pracy, w domu. Zapisałem się do lekarza, dostałem tabletki. Pomagają częściowo, ale nadal mam problemy. Nie umiem się odnaleźć, niektóre pojęcia, różnice pomiędzy rzeczami, to wszystko zlewa się w całość. Przestałem rozumieć ludzi z mojego otoczenia. Jestem jakby w innym świecie, ale jednocześnie odnoszę wrażenie, że nie zatraciłem zdolności logicznego myślenia, a wręcz przeciwnie, w moim subiektywnym odczuciu teraz dopiero potrafię wyciągać bez emocji wyjątkowo trafne wnioski. Poza tym mało co sprawia mi przyjemność, często czuję się zmęczony, do tego stopnia, marzę o tym żeby wyłączyć swój mózg. Dopiero niedawno pozbyłem się lęków. Czuję się jak symulant, mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Do tego mam nieodpartą ochotę rzucić wszystko i wyjechać, zacząć gdzieś wszystko od nowa.
  3. ParoMerck jest jeszcze dostępny? W ubiegłym tygodniu kupowałem kolejną dawkę leków i otrzymałem już Parogen. Mija czwarty miesiąc jak biorę ten lek, ostatnie trzy miesiące była to dawka 40 mg, teraz lekarz zwiększył mi dawkę do 50 mg. Mam z tym spory problem, ponieważ jedna tabletka ma 20 mg, więc żeby wziąć dawkę 50 mg, muszę mieć 2 i pół tabletki. No i właśnie ta połówka stanowi dla mnie przeszkodę, ponieważ trzeba ja samodzielnie przygotować dzieląc tabletkę 20 mg na dwie części, a ja nie jestem w stanie tego zrobić, ponieważ mój problem wiąże się z obrzydzeniem i nie lubię dotykać niczego co później jem, używam jednego kompletu sztućców itd, ale to akurat jest nieważne. Czy są tabletki 10 mg-mowe? Jeśli mam wykupione kilka opakowań leku czy mógłbym je na nie wymienić? Teraz pewnie popełniam duży błąd nie stosując się do zaleceń lekarza, ponieważ biorę dwie tabletki codziennie rano i jedną po południu co dwa dni, to daje średnio 50 mg leku na dwa dni, boję się, że to mi zaszkodzi. I tak już mam spore problemy w życiu, ogólnie jest mi się ciężko odnaleźć w świecie, od półtora roku narastały lęki, miałem przez to problemy w domu i w pracy. Teraz po lekach wychodzę z tego jakoś, ale brak lęków spowodował, że mam znów problemy w pracy, ponieważ jestem zbyt pewny siebie. Fizycznie czuję się zdrowy, ale nie umiem sobie poradzić z uczuciami i myślami, czuję się zagubiony. Przestałem rozumieć ludzi, jest mi ciężko, czuję ze potrzebuję spokoju, dostałem kilka dni chorobowego, ale to za mało, a wstydzę się poprosić o więcej, czuję się jak symulant. Boję się, żeby ten lek nie wpłynął na mój instynkt samozachowawczy i nie pozbawił mnie też lęku przed śmiercią. Poza tym, obejrzałem program na Discovery Science: http://www.teleman.pl/prog-2409303-szalona-strona-nauki-obrzydzenie.html i zastanawiam się czy aby nie mam problemu z obrzydzeniem a nie tylko z samym lękiem i zamiast zwiększać dawkę może powinienem otrzymać dodatkowy lek na obniżenie uczucia obrzydzenia. Może za dużo myślę i niepotrzebnie oglądam programy naukowe na discovery, ale tylko to lubię w tv. Przestałem oglądać filmy i serialne, bo nie sprawia mi to przyjemności.
  4. Nie do końca rozumiem o czym mówisz, nie staram się rozdzielać psychiki od ciała, przecież wiadomo, że leki wpływając na ciało leczą psychikę. Zastanawiam się natomiast nad wspomaganiem farmakoterapii, między innymi poprzez dietę, ćwiczenia lub inne rzeczy. Staram się zrozumieć jak to funkcjonuje, obserwuję siebie i innych ludzi, uczucia jakie doznaje, a później zastanawiam się dlaczego coś się dzieje właśnie w taki sposób a nie inny. Na przykład zastanawiam się dlaczego niektórzy ludzie są zadowoleni z życia, niekoniecznie posiadając dobra materialne a inni są smutni i zgorzkniali. Jest takie powiedzenie że jeśli chcesz zmienić świat to najlepiej zacznij go zmieniać od siebie. Chodzi o to że swoim nastawieniem wpływasz na innych, tworzysz w ich umysłach pozytywny wizerunek, co może spowodować że oni będą go powielać dalej na innych ludzi. Załóżmy że pracujesz w firmie, trafisz do zespołu gdzie są pracownicy o długim stażu, znudzeni, zgorzchniali i niezadowoleni, ta atmosfera udziela się tobie, później trafiasz do innego zespołu gdzie są nowo przyjęci ludzie i masz do wyboru albo powielić zachowanie jakie zaobserwowałeś w poprzedniej grupie albo zmieć się radykalnie i swoim pozytywnym przykładem zaszczepić entuzjazm w nowym zespole. Podobnie może być jeśli chodzi o rodzinę lub większa grupę ludzi, nawet cały naród, przeciez mówi się że polacy są tacy, niemcy tacy, francuzi jacy jeszcze, a japończycy zupełnie inni. Inny przykład to młodzi ludzie, nastolatkowie, oni mają dużo energii, są zazwyczaj zadowoleni, a co się dzieje później? stykają się z trudami życia, zostają przez nie spacyfikowani i entuzjazm opada, zupełnie jak by radość życia była płomieniem który trzeba wciąż podsycać a jeśli się tego nie robi wtedy on przygasa, dlatego zadowoleni ludzie żeby zachować swoją radość moim zdaniem powinni unikać tych zgorzkniałych. [Dodane po edycji:] Dużo już napisałem w tym temacie, ale odczuwam nieodpartą potrzebę wyrzucenia z siebie przemyśleń jakie gromadzę, może to jeden z efektów działania ParoMerck,u Oglądałem program o wychowaniu psów, był tam mały, agresywny pies, jego właścicielka chciała, żeby przestał on atakować ludzi podczas spacerów, treserka stwierdziła że obcy ludzie stresują psa, więc żeby to zmienić postanowiła powiązać w umyśle pieska spotkanie z obcymi ludźmi z pozytywnym skojarzeniem. Dokonała tego dając przypadkowym ludziom kawałki psiego jedzenia i kiedy właścicielka psa szła z nim chodnikiem, ludzie przechodzili obok i rzucali pieskowi jedzenie. Pies zjadał smakołyki, po pewnym czasie zamiast rzucać się z agresją na obcych ludzi przechodził obok nich spoglądając jedynie czy nie dostanie smakołyku. Mam małe wątpliwości co do tej metody, moim zdaniem nie należny uczyć psa, żeby jadł od obcych, ale w tym przypadku osiągnięto ważniejszy cel. Myślę nad mechanizmem jaki wykorzystała w tym przypadku treserka. Udało jej się zmienić uczucie agresji z przyjemnością. Sytuacja dotyczy psa, ale podobnie jest u ludzi. Człowiek wiąże uczucia, na przykład strach z miłością (szuka wtedy kogoś bliskiego), miłość z nienawiścią (kiedy doświadcza zdrady), a nienawiść na nowo ze strachem (obawa przed samotnością), powiązanie miłości z nienawiścią po zdradzie może wpływać na przyszłe związki człowieka, ale według mnie powiązania te nie są stałe i można starać się je zmieniać, wiążąc na przykład miłość z radością. [Dodane po edycji:] Do niedawna albo nie czułem niczego, byłem obojętny na wszystko, albo byłem wystraszony i miałem lęki. Odkąd biorę ParoMerck mam chwile, że zaczynam czuć poprawę nastroju, zapomniałem już jak to jest. Jednak mam wrażenie że poprawa nastroju nie jest czymś samoistnym, co po rpostu jest, ale jest jakby wzmocnieniem pozytywnych uczuć jakie staram się w sobie wzbudzić. Na przykład lubię ruch na świeżym powietrzu, traktuję to jako sposób na odstresowanie, teraz nie tylko mnie to odstresuje, ale sprawia mi to większą przyjemność niż kiedyś, samo oddychanie świeżym powietrzem stało się przyjemne jak nigdy dotąd, albo wieczorem na poprawę nastroju jem gorzką czekoladę, teraz poprawa nastroju utrzymuje się dłużej i jest chyba intensywniejsza. Nawiązując do poprzedniego wątku odnośnie budowania powiązań miedzy uczuciami, myślę nad tym żeby pracować nad wzmacnianiem dobrego samopoczucia, żeby traktować je jak iskierkę z której uda mi się rozpalić płomień radości i zachować dobry nastrój na dłużej. [Dodane po edycji:] Odnośnie libido, niektórzy skarżą się na jego spadek, a może da się nad tym popracować, tak żeby odnaleźć zalążek przyjemności w kontaktach, użyć fantazji a jeśli pojawi się choć odrobina przyjemnego uczucia, wtedy starać się je wzmacniać i rozbudzać, budując coraz silniej uczucie przyjemności z kontaktów intymnych, rozmawiać o tym, starać się być wyrozumiałem, tak tylko się zastanawiam [Dodane po edycji:] Jestem w jakimś stopniu perfekcjonistą, poza tym lubię ćwiczyć, dlatego zastanawiałem się czy połączenie tych dwóch rzeczy i dodatkowo stanów lękowych nie przyczyniło się do wytworzenia się u mnie nerwicy natręctw. Mam problem z niektórymi czynnościami, ponieważ czuję przymus powtarzania ich przez określony czas lub ilość razy, to powstało w właśnie w ciągu ostatnich kilku miesięcy i przybrało z czasem na sile. Zastanawiam się nad mechanizmem działania tego. Pomimo, że uświadamiam sobie problem to jednak mnie on przerasta, dla kogoś z zewnątrz możne wydawać się, że można to w prosty sposób opanować, ale tak nie jest. Według mnie moje zachowanie to pewien rodzaj uzależnienia, powtarzanie czynności, z którymi mam problem niejako daje mi poczucie bezpieczeństwa (powtarzanie czynności określoną ilość razy mogłem utrwalić w trakcie ćwiczeń, gdzie na przykład robię 20 przysiadów, 10 brzuszków itp, dodatkowo podczas ćwiczeń wytwarzają się endorfiny dając uczucie przyjemności, więc mózg może wiązać razem przyjemność i powtarzanie czynności, a to nic innego jak stworzenie podstaw do natręctwa), powtarzanie czynności sprawia, że wykonujemy je za którym razem idealnie, więc daje to wrażenie dobrze wykonanego zadania, po czym odczuwam chwilowy spokój i przyjemne odprężenie (tutaj odgrywa rolę perfekcjonizm, czyli przymus aby wykonać coś w sposób idealny). Odnoszę wrażenie, że to tkwi w starszych ewolucyjnie częściach mózgu, ponieważ wiem, że to co robię jest nielogiczne, ale nie panuję nad tym gdyż czuję się szantażowany emocjonalnie przez mój umysł. Oznacza to, że jeśli nie wykonam czegoś wtedy zostanę ukarany złym samopoczuciem, strachem, lękiem, więc żeby tego unikać muszę powtarzać pewne czynności.
  5. Biorę ParoMerck ponad 6 tygodni, przez miesiąc 20 mg i od dwóch tygodni 40 mg, napiszę więc kilka słów na temat zaobserwowanych skutków jego działania. Chciałbym zaznaczyć, że jestem sceptycznie nastawiony do leków, nie staram się doszukiwać w nim przyczyn wszystkich zmian jakie występują, bo ich powody mogą być zupełnie inne. Mówię tutaj o obwinianiu leku za przyrost wagi, czy zmniejszone libido itp. Faktycznie na początku przytyłem ok. 2,5 kg, ale przez to że miałem większy apetyt, aktualnie kontroluję to i moja waga utrzymuję się na stałym poziomie. Jeśli chodzi o libido, to utrzymuje się ono raczej na średnim poziomie i tutaj nie zauważyłem żadnych zmian. Nie zauważyłem też, żeby lek w jakikolwiek sposób wpłynął na natręctwa jakich nabawiłem przez ostatni rok, boję się jedynie, że utrwalą się one na stałe. Z perspektywy czasu dostrzegam, że kilka moich starych zachowań teraz mogę zaliczyć do natręctw, jednak są one na tyle nieznaczące, że nie obniżają one mojego komfortu życia. Efekty uboczne jakie odczułem, to delikatne otępienie-zmęczenie przez pierwszy tydzień brania leku i tydzień po przejściu z dawki 20 mg na 40 mg. Największym pozytywnym efektem działania leku jest zmniejszenie poziomu lęku o jakieś 90%. Nie pożegnałem go do końca, ale jeśli już pojawia się to jest płytki i przechodzę przez niego bardzo lekko. Wcześniej był on dla mnie koszmarem, występował przy wręcz absurdalnych sytuacjach, utrzymywał się przez co najmniej godzinę, w ekstremalnych sytuacjach potrafiłem zdenerwować się czymś w piątek po południu, a mijało to dopiero w poniedziałek lub wtorek. Poza tym ustabilizował się mój ogólny nastrój, nie mam już dużych huśtawek. Doszło do tego, że zacząłem obawiać się dobrego samopoczucia, ponieważ kiedy je miałem, wiedziałem ze za chwilę, w ciągu kilku minut a nawet sekund, zdenerwuję się i wpadnę w dół emocjonalny. Przyjemność zacząłem wiązać z nieprzyjemnymi emocjami. Teraz zdarzają się mi przypływy energii, mam wtedy więcej chęci do pracy, staję się bardziej rozmowny i towarzyski, chociaż generalnie jestem introwertykiem. Jestem bardziej śmiały w kontaktach z ludźmi, wcześniej unikałem kontaktu z ludźmi. Od niedawna pracuję przy obsłudze klientów, kiedyś było to dla mnie coś niewyobrażalnego. Podejrzewam, że gdyby nie ten lek, musiałbym zrezygnować z tego zajęcia bo nie byłbym w stanie go wykonywać. Teraz nabrałem dystansu do tego zajęcia, stałem się mniej wrażliwy na emocje innych i na ich opinię na mój temat. Nadal jednak zdarzają się u mnie emocjonalne doły, czuję się wtedy fatalnie, występuje to szczególnie kiedy jestem zmęczony nawałem pracy albo jestem niewyspany, staram się to jednak jakoś przetrzymać. Zastanawiam się nad tym w jaki sposób wpływa na mnie większy kontakt z ludźmi, czy już on sam nie poprawia mojego humoru, a ja to odbieram to jako efekt działania leku. Nie mam wykształcenia medycznego, ale prywatnie interesuje mnie tajniki działania naszego umysłu, więc staram się dowiedzieć więcej na ten temat. Z ulotki dołączonej do leku dowiedziałem się, że głównym składnikiem ParoMerck’u jest paroksetyna, a z wikipedii, że jest ona silnym wybiórczym inhibitorem wychwytu zwrotnego serotoniny i że, zacytuję: „Wydłuża ona czas działania serotoniny w szczelinie synaptycznej, nasila i przedłuża efekty pobudzenia przez nią postsynaptycznych receptorów serotoninergicznych. Efektem zwiększenia pobudliwości w układzie serotoninergicznym jest ogólna poprawa nastroju, która pojawia się po kilkunastu dniach stosowania leku.” Z tego co wiem i co zrozumiałem z tych informacji, wnioskuję że serotonina jest neuroprzekaźnikiem, dzięki któremu komórki nerwowe w mózgu przekazują między sobą informacje, a paroksetyna powoduje wolniejsze zużycie serotoniny, przez to, że blokuje jej wchłanianie do komórek nerwowych i wprowadza cząstki serotoniny do ponownego obiegu, czyli niejako sztucznie podtrzymuje wyższy poziom tej substancji w przestrzeni między komórkami nerwowymi, co przekłada się na lepsze lepszą komunikacje między nimi, a co z kolei wpływa na sprawność myślenia, lepsze odczuwanie emocji i dobre samopoczucie. Przy okazji nasuwa mi się pytanie, na które może ktoś będzie umiał odpowiedzieć. Czy samo branie takiego leku wystarczy na poprawę samopoczucia, czy też należy wspomagać jego funkcję poprzez odpowiednią dietę albo czynności choćby takie jak ruch na świeżym powietrzu, czy coś jeszcze innego? Jeśli chodzi o dietę to wiem, że są pokarmy które wpływają na poprawę samopoczucia, na przykład banany, gorzka czekolada, kawa, tłuste ryby jak makrela, które zawierają tłuszcze omega 3. Pokarmy te wpływają na poziom serotoniny, czyli to oznacza że zwiększają jej ilość w mózgu, a więc dzięki nim można wzmocnić działanie leku? Czy moje wnioski są słuszne? [Dodane po edycji:] Dodatkowo zastanawiam się nad tym jak nasze rozumowanie, uczucia, chowania wynikają z samej budowy mózgu, chodzi tutaj o to, że w toku ewolucji rozrasta się on o kolejne elementy i pomimo to, że człowiek posiada płat czołowy, który odpowiada za logiczne myślenie, podejmowanie decyzji, poczucie moralności itp, to jednak nasze emocje kontrolują dużo starsze ewolucyjnie części mózgu, odpowiedzialne na przykład za odruchy bezwarunkowe, czy wrodzone instynkty. Przez to jesteśmy w stanie określić, które nasze zachowania są nielogiczne, stają się natręctwami, ale pomimo tego, że je sobie uświadamiamy, to jeśli są one utrwalone w tych pierwotnych częściach mózgu, wtedy nie potrafimy zapanować nad nimi. Czy ktoś znający sięe na tym mógłby powiedzieć coś na ten temat?
  6. tak lek ma być o tym samym składzie, produkowany przez tą samą firmę, ale z inną nazwą, na razie tyle wiem
  7. Co się dzieje z tym tematem, raz ma 15 stron a innym razem 17 albo 18? Czytam wasze opinie na temat tego leku ponieważ też go biorę od kilku tygodni, przez pierwszy miesiąc było to 20 mg, a od niedawna 40 mg. W moim życiu ostatnio wiele się dzieje i trudno mi określić czy zmiany mojego nastroju i zachowania jakie zauważam są efektami działania tego leku czy nie. Odkąd go biorę, minęły u mnie napady lęku, a to dla mnie bardzo dużo, ponieważ utrudniały mi one życie. Mało nie straciłem pracy, zerwałem kontakty z rodziną, przeżywałem silny stres z byle powodu, problemem dla mnie było nawet wyjście z domu. Moim błędem było to, że przetrwałem w tym stanie prawie rok, przez co moje problemy mocno się nawarstwiły, gdyby nie pomogli mi moi bliscy pewnie nadal próbowałbym sam radzić sobie z moim problemem, co podejrzewam wpędziłoby mnie w jeszcze większe problemy. Na razie staram się pracować nad sobą i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się poradzić i zapomnieć o moich lękach i natręctwach. Przy okazji, dowiedziałem się że firma produkująca ParoMerck zmienia nazwę tego leku i niedługo nie będzie on już dostępny w aptekach pod ta nazwą.
×