Skocz do zawartości
Nerwica.com

noKlaudia

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez noKlaudia

  1. noKlaudia

    Prośba...

    Hej! Jeśli aktualne- chętnie porozmawiam :)
  2. Hej! Mam pytanie, prośbę o radę. Kiedyś, jakieś półtora roku temu pani psychiatra określiła to, co mnie dotyka, epizodem nerwicowo-depresyjnym. Wątpię, czy miałam silną depresję- raczej się o nią otarłam. W każdym razie minęło, ucichło (jeśli chodzi o ten depresyjny stan). Ale teraz wraca. Moje koleżanki wyjechały na wakacje, ze współlokatorką nie mam kontaktu, nie ma ochoty mnie nawet poznać. Pewien chłopak, który mi się podoba, przejrzał mnie z tym, co do niego czuję, chociaż wcale tego nie chciałam, i teraz nawet nie wpadnie raz na jakiś czas. Pewnie, że nie chce takiej szarej myszy z zaniżonym poczuciem własnej wartości. Na studiach dwie poprawki- zbliżają się. Własna Mama powiedziała, że mam trudny charakter i nie da się mnie zrozumieć. W pracy, którą podjęłam na wakacje- stres. Dużo stresu. Zaczynam tyć w błyskawicznym tempie- nie umiem sobie z tym poradzić. Dużo za długo śpię. Wiem, że miliony ludzi mają gorzej ode mnie i że to takie użalanie, ale już nie wyrabiam na zakrętach. Słabnie we mnie chęć czegokolwiek. Robię się sama dla siebie potworem. Nawet ten wspomniany już mi obojętnieje. Mam jeszcze tylko słabą nadzieję, że jakoś da się to jeszcze odkręcić, bez lekarza, bez leków. Czy możecie podpowiedzieć mi, jak?
  3. noKlaudia

    Witam

    Hej! Pozdrawiam wszystkich. Chciałam Was prosić o radę... Tak w skrócie, to mam NN odkąd pamiętam, mam 19 lat. Jesienią zeszłego roku postanowiłam wybrać siędo psychiatry, w tajemnicy przed wszystkmi. Szybko jednak powiedziałam o tym mojej mamie- i przeszłam cierpliwie przez horror jej przerażenia, a kiedy tata zaczął się domyślać, przez drugi horror. Oczywiście rozumiem ich zmartwienie, to normalne. Ale cóż, "leczenie" zaczęło wpędzać mnie w depresję, moje zaburzenie zaawansowało na epizod nerwicowo-depresyjny. Łykałam stosy różnych i coraz to nowych tabletek, ale przez pogłębiającą się depresję nie odczuwałam właściwie ich działania, przechodziłam przez takie schizy, że włos się jeży. "Jeśli nie posprzątasz tu albo tam, zostaniesz automatycznie potępiona" itd. Na takie rzeczy leki nie działały, chyba zbyt silny szantaż. Jak wiecie, większość leków jest RACZEJ droga, a poza tym ciągle wysłuchiwałam od rodziców, że zmarnuję sobie nimi wątrobę. Zresztą, moja pani doktor zaproponowała mi tylko raz pójście do psychologa oprócz leków, ale ja nie chciałam, w sumie nie wiem dlaczego. A ona nie nalegała... Myślę, że to był błąd. Wiosną olałam leczenie, na początku było dobrze, byłam mniej przygnębiona, zniknęły nieprzyjemne efekty uboczne leków. Ale teraz znów robi się gorzej, powstały nowe kompulsje, które naprawdę przeszkadzają mi w normalnym funkcjonowaniu, czuję się jak śmieć, jak niewrażliwa menda. Tak długo nie byłam u Spowiedzi- kochana NN rozpanoszyła się nawet w moim życiu religijnym i wytrwale mi je utrudnia. Boję się piekła i opętania, chociaż coraz częściej juz nawet i na to nie amam siły. Tak skupiam się na sprawach ode mnie niezależnych, że zaniedbuję to, co mogłabym zmienić. Jestem nudna, bezbarwna. zaczęlam ciężkie studia i mam tyle stresu... Może powinnam z podkulonym ogonem wrócić do psychiatry? Dodam tylko, że nie mam kasy na stosy pigułek i prywatnego lekarza. Proszę o radę kogoś mądrzejszego ode mnie
  4. noKlaudia

    Witam

    Hej! Pozdrawiam wszystkich. Jestem nowa na forum, wcześniej tylko czytałam, teraz chciałabym się włączyć w rozmowy, o ile będę miała coś sensownego do powiedzenia Tak w ogóle, to mam nerwicę natręctw odkąd pamiętam, a na tym forum chciałabym powalczyć z samotnością... i może pomóc komuś przerażonemu swoimi objawami Do zobaczenia w konkretnych tematach!
×