Witam!
Jestem tutaj pierwszy raz i widzę, że wszystkie problemy i mnie dotyczą, przynajmniej problem toksycznego związku. Na dodatek jeszcze mam depresję, przynajmniej wyszło tak ze skali BECKA, a w połączeniu z toksycznym małżeństwem to jest chyba bardzo wyniszczająca sytuacja. Czy ja się męczę? Nie wiem czy tak można napisać, ale bardzo, bardzo źle się czuję w tym co jest w moim małżeństwie. Nasz staż jest bardzo krótki (5 lat), ale oboje jesteśmy po przejściach. Kazde z nas było juz w innym małżeństwie. Nigdy mnie nie interesowało co było przyczyną rozapdu małżeństwa mojej żony, ale ona odwrotnie. Chciała wiedzieć o mnie wszystko. Na początku było wspaniale. ROzumieliśmy się we wszystkim, mieliśmy identyczne zdanie na temat wychowywania dzieci (nie mamy naszego dziecka, jedynie jej z poprzedniego małżeństwa), ale później wszystko zaczęło się psuć. Może wina lezy w dużej mierze po mojej stronie, bo nie mówiłem jej całej prawdy o tym co robiłem, czasem ją okłamywałem ale wszystko ze strachu przed jej reakcjami. Uważam, że mnie całkowicie zdominowała. Zerwałem kontakt z moimi znajomymi. Cały czas byłem i jestem pod kontrolą co robię, gdzie jestem. Ciągle pioszemy do siebie sms'y, dzwonimy do siebie. Jak nie napiszę w ciągu 5 minut sms'a to zaraz są podejrzenia, że cokolwiek robię, że spotykam się z jakimiś kobietami w mojej pracy. A przez wszystkie wydarzenia jakie były kobiety przestały mnie zupełnie interesować. Nie uczestniczę w życiu mojej firmy. Jestem w jakiś sposób odludkiem. Słyszę bez przerwy, że nic nie robię, ze nie spełniam jej oczekiwań, że jestem słabym mężczyzną, a ona nie chce być z kimś takim. Ale nie chce mnie z drugiej strony wysłychać, jak chcę wytłumaczyć na czym polega depresja, że potrzebuję się iść leczyć. A jak bym poszedł to już usłyszałem, że wtedy koniec z nami bo nie mam prawa nikomu opowiadać o sprawach jaie są w domu. Nie wiem, ja się jej chyba po prostu boję, zostałem przez nią zdominowany, przez jej zachowanie, oczekiwania, przez to czego chce ode mnie. Nie mam zupełnie swojego zycia, moje zainteresowania zeszły na dalszy plan. Przestały istnieć. Czasem wydaje mi się, że jestem tylko do pracy, do tego by sprzątać w domu. Jak jest rozmowa o tym jak się czujemy to tylko słyszę, że jej jest źle, ale nikt nie chce wysłuchać tego, że mnie też może być źle. A jak coś powiem to znów kłotnie i kłotnie. Coraz częstsze i z coraz bardziej błahych powodów. Juz nie wiem po czyjej stronie jest wina tego wszystkiego. A na dodatek ta moja depresja, która z dnia nadzień się pogłębia...