Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kristin

Użytkownik
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Kristin

  1. Jak dla mnie jesteś niesamowita, że jeszcze się nie załamałaś. 'ON' jest największym demotywatorem jakiego spotkałam. Miałabym ochotę doslownie go pobić. Jednak nie w tym rzecz. Może masz jakąś znajomą, z którą udałoby Ci się 'skołować' w miarę przytulne miejsce. Jakimś wyjściem jest też zamieszkanie w akademiku/bursie. Trzeba byłoby się dowiedzieć. Moja koleżanka też miała problemy i bez trudu ją przyjęli. Z pieniędzmi wiecznie są problemy, dobrze Cię rozumiem. Ja przez większą część życia miałam niszczoną psychikę przez matkę, która złość za jakieś tam swoje niepowodzenia wyładowywała na mnie. Jak dorosłam to jest nieco lepiej, ale i tak kokosów nie ma. Można by również pójść do doradcy finansowego, nie są chyba jakoś mega drodzy, a mogą naprawdę pomóc. Często w internecie można znaleźć bezpłatne porady. To byłby jakiś krok naprzód. Ojca miej gdzieś, przestań brać wszystko do siebie, bo już w ogóle się wykończysz. Jeżeli masz ochotę to możemy porozmawiać przez gg. Daj najpierw znać, że chcesz to napiszę nr. Trzymaj się. :)
  2. Przeczytałam Twoją historię i jest mi cholernie przykro.. Tak naprawdę całe życie musisz się męczyć.. Co nie zrobisz to i tak jest źle. Dokładnie rozumiem, że cofa Ci się już taką sytuacją, bo chciałaś 'stanąć na nogi', a grunt znowu się rusza. Najwłaściwsza byłaby wyprowadzka z domu, ale to niestety wiążę się z kosztami. Może masz babcię, ciotkę, czy jakąś rodzinę w pobliżu, która zaoferowałaby Ci pomoc? To nie byłoby głupie wyjście - jak dla mnie. Wiem, że ciężko jest być teraz silną, bo nic do tego nie motywuje.. Nie wiem, czy jest dla Ciebie jakaś inna rada od tego i zaciśnięcia zębów i robienia swojego pomimo przeciwności losu. Trzymam za Ciebie kciuki. Teraz bardzo potrzebujesz wsparcia, nawet od takich ludzi z forum. Życzę Ci teraz tego, co dobre, jeszcze wszystko się zmieni. Mam taką nadzieję. Trzymaj się ciepło. :)
  3. Hm.. A może masz jakiegoś w porządku np. sąsiada w podobnym wieku? Jeśli tak to zaproponuj spotkanie. No wiadomo, że to nie jest jakieś spełnienie marzeń, ale coś na dobry początek. Jeżeli nie to może odezwij się do kogoś z liceum? Chyba nie wszyscy wyjechali, hm? Czasami jedna osoba potrafi zdziałać więcej niż duża ilość. Jeśli chodzi o dziewczyny to z tym wychodzeniem tez nie zawsze jest tak super. Ja mam np. tak, że poznaję dużo osób, ale jakoś kandydata na chłopaka znaleźć nie mogę, bo albo boję się zbyt szybkiej bliskości, albo ktoś w ogóle mi nie odpowiada. Kanał.. W każdym razie musisz się przełamać - to jedyna droga do sukcesu.
  4. Problem w tym, że aby kogoś poznać i powiedzieć, że jest w porządku musi minąć dużo czasu. Czasami trzeba z kimś kilka lat pomieszkać by dowiedzieć się jakim jest człowiekiem. Nieufność (choć wolę słowo "dystans") jest czymś normalnym i zdrowym. Obdarzenie zaufaniem i szybkie zbliżanie się do kogoś dopiero poznanego jest... głupotą. Dlatego uważam ten wątek za absurdalny, powinien pojawić się na forum bravo girl a nie na nerwicy. Jeżeli dany wątek Ci się nie podoba to po prostu się nie wypowiadaj. Nie widzę sensu wzbudzania nieprzyjemnych powiedzmy emocji. Nie jesteśmy tutaj, żeby jakoś bardzo się oceniać w sposób niepożądany,ale po to,żeby się wspierać i pomagać sobie w możliwy sposób. Może dla Ciebie niektóre problemy,czy nieprzyjemne sytuacje wydają się być błahe,ale wyobraź sobie, że dla innych odgrywają większą rolę. Skończyłam.
  5. Hm.. no właśnie oto mi chodzi. Dla niektórych pierwszy raz nic nie znaczy, dla mnie dużo.. Problem w tym, że ja jak poznam już kogoś naprawdę w porządku to jakoś nie potrafię się przełamać i zaufać.. To tak jakbym chciała i nie mogła. Wiem - porąbane.. No w każdym razie dzięki za te słowa, niczego nie będę planować. :) [Dodane po edycji:] No dokładnie.. Takie bronienie się za wszelką cenę.. Już raz mega zaufałam.. I jak na tym wyszłam? Ano tak, że chłopak zaczął mi tłumaczyc, że jestem fantastyczna, ale on nie chce się zakochiwać. Tak bardzo nie chciał, że za dwa tygodnie już miał nowy obiekt westchnień, a ja przez pół roku prawie wegetowałam,bo nie mogłam sobie z tym poradzić. Dużo do niego czułam, ale to chyba jeszcze miłość nie była. Zawsze winię siebie, chociaż mam świadomość, że nie powinnam..
  6. Witam ponownie. Postaram się zobrazować jeden z moich problemów. Dotyczy on facetów. W wieku lat 16-stu (teraz mam 19) byłam z chłopakiem o 5 lat starszym ode mnie. Nie chciałam z nim być, ale otoczenie napierało,że taki fajny chłopak.. Zgodziłam się zatem.. Byliśmy razem rok bez paru dni. Pokłóciliśmy się tylko dwa razy w ciągu tego całego czasu.. Na pozór wszystko wydawało się być dobrze. On mnie kochał i cały czas mnie o tym zapewniał. Ja poza lekkim zauroczeniem nie czułam nic więcej. Z czasem trochę się to zmieniło. Denerwowała mnie jego chęć 'posiąścia' mojego ciała. Byłam młoda, miałam zasady i nie chciałam wyzbywać się dziewictwa.. Strasznie napierał i zmuszał mnie do niektórych czynności wykonywanych ręką. Nie znosiłam tego, ale on tak się dla mnie starał, że jakoś było mi głupio cały czas odmawiać. Kiedy już naprawdę mocno zaczynało mi na nim zależeć dowiedziałam się, że kilka chwil przed naszym byciem razem całował się z jakąś laską i chwalił się mojemu bratu tym. Pytałam go wcześniej, czy jest uczciwy, zapewnień nie było końca. Później w trakcie naszego związku spotykał się raz na jakiś czas ze swoją przyjaciółką. Irytowało mnie to,że zbyt długo z nią przesiaduje.. W listopadzie pokłóciliśmy się o wiarę. Wkurzał mnie pytaniami typu: 'Po co jedziesz na cmentarz?'. Było ostro.. Przyjechał do mnie i niby wszystko było okej. Kiedy pojechał dostałam smsa,że ze mną zrywa. Zadzwoniłam do niego, a on był taki zimny, podły i bezwzględny.. Przeżywałam dość długo.. Później pojawiło się kilku chłopaków(nie że z kimś byłam, tylko jacyś tam poznani) i zawsze coś było nie tak. A to zbyt odpowiedzialna, a to za mądra. Przez jednego szczególnie cierpiałam.. Całe pół roku nie mogłam dojść do siebie. W końcu po prawie roku zdecydowałam się na związek z moim przyjacielem, bo wiedziałam, że nic mi nie odwali.. Nic z tego nie wyszło, bo nic do niego nie czułam. Boję się komukolwiek zaufać, jak ktoś chce zbyt szybko rozpocząć znajomość to od razu się wycofuje.. Bardzo często jest tak, że ktoś zakochuje/zauroczy we mnie, a ja nic.. Nie wiem, o co z tym chodzi. Boję się, że już na zawsze zostanę sama.. Pomocy..
  7. Mam coś podobnego, ale u mnie zaczęło się to od tego, że mój brat kiedyś, w dzieciństwie dla zabawy krępował mi nogi i ręce przy pomocy kołdry. DO tej pory mam tak,że nie mogę mieć ich przykrytym niczym mega ciężkim. Nie lubię też jak ktoś siada mi na łydkach, czy ściska ręce. Strasznie się wtedy denerwuje. I pomyśleć, że taka głupia zabawa mojego brata odcisnęła swoje piętno na moim późniejszym życiu..
  8. Widzisz, problem jest w tym, że ja zaproponowałam, że chcę iść np. do psychoterapeuty i czy pomogłaby mi w tym. Stwierdziła, że nie widzi powodów,abym miała tam iść. Mam też wrażenie, że ojciec żyje w swoim świecie.. Jestem pewna, że mnie kocha, ale co po takiej miłości, jeżeli nie czuje wsparcia? Mój brat to już w ogóle szkoda gadać.. Rozmawiałam z nim szczerze to stwierdził, że olać jest prościej. Oczywiście, że tak, ale nie oto tutaj chodzi.. Zdenerwował mnie. W momencie kiedy pisałam tego posta nie mogłam przestać płakać przytłoczona tą sytuacją.
  9. Prawdopodobnie to coś by zmieniło.. Moja matka po zaproponowaniu (delikatnym) jednej z wymienionych pomocy nie chce się na nic zgodzić.. Na razie jest chwila spokoju. Chyba z tego skorzystam. Zobaczymy,co będzie później.. Mi też już czasami puszczają nerwy.. Dziwne ogarnia człowieka uczucie, kiedy dowiaduje się, że zdrady ojca są prawdziwe, pomimo jego usilnych tłumaczeń, że tak nie było.. Zawsze to jemu wierzyłam bardziej, teraz nie wiem już komu powinnam..
  10. Mój ojciec mnie broni, ona jest zazdrosna o moją miłość do niego i kolejne błędne koło.. Nie chcę źle o nim mówić, ale jest pierdołą, która nie potrafi się postawić. Generalnie prawdopodobnie 10 lat temu ją zdradził,w co mi się nie chce wierzyć i od tego momentu ma takie jazdy..
  11. Oczywiscie,ze nie poniewaz ona uwaza,ze jest jak najbardziej normalna i jest swiecie o tym przekonana. Nie da sie z nia pojsc ani do psycholga, ani do psychiatry..
  12. Nawet nie wiem od czego zaczac. Mam 19 lat i od jakichs przynajmniej 6 mam mega problem z matka. Tego to juz sie chyba naprawde nie da wyleczyc. Mianowicie moja matka ma taki charakter,ze albo wszystko idzie po jej mysli albo rozpieprzy wszystko dookola. Wydaje mi sie,ze jestem dobra corka, bo pomagam jej, nie pije, nie pale, raczej siedze w domu. Nie moge jednak zniesc ciaglego krzyku i obwiniania mnie o wszystko, o co tylko sie da. Caly czas jezdzi mi po psychice mowiac np. ' wolalabym wyslac cie na jakas kolonie niz cale wakacje ogladac twoj ryj'. Wyobrazcie sobie jak sie w tym momencie czulam. Rozplakalam sie jak dziecko. Ona ma to do siebie,ze jak sie zacznie drzec to nie moze skonbczyc, juz mnie to az tak nie przaraza jak kiedys,ale na pewno nie jest przyjemne. Moj tata mnie broni,ale i jemu sie obrywa wyzwiskami typu: skur..syn i takie tam. Ostatnio pojechala na Kaszuby, do znajomych na prawie dwa dni. Cieszylam sie wolnoscia,bo bylam sama w domu. Caly czas dzwonila, mowila ze sie martwi. Oczywiscie,ja, naiwna istota uwierzylam,ze moja 'wspaniala' mamusia sie zmienila i teraz bedzie dobrze, bardzo sie staralam zeby bylo dobrze. "Dobre czasy' nie trwaly dlugo. Mianowicie do wieczora kiedy wrocila. Stala sie straszna rzecz! Rozlalo mi sie picie! Moja matka zrobila awanture na caly dom,ze mi sie picie rozlalo. Po prostu szkoda gadac.. Mam starszego brata,ale on jak zwykle ma wszystko gdzies i nie kiwnie palcem. Po powrocie poszlam z Tata na dzialke, poskrecac meble w domu. Przy obiedzie kolejna tragedia sie stala, bo jak stwierdzila namawiam Tate przeciwko niej. Darla sie jak nienormalna i prawie by mnie uderzyla gdybym sie nie cofnela. Pozniej wparowala do mojego pokoju i kolejna powtorka z rozrywki. Nie mam pojecia,co robic. Pomocy!!
  13. No wlasnie nie moge, bo dla niej ta osiemnastka nic nie zmienia. No pogadam z tata moze cos wymyslimy razem. Od kiedy pamietam taka byla. Ona na ogol jest taka w miare, ale jak sie zacznie drzec to sily na nia nie ma. moze jest taka dlatego,ze stracila brata i tate w mlodym wieku i dlatego,ze przez cale zycie tesciowie ja gnebili. teraz zadnj rodziny oprocz tej mojej nei mam, bo jest sklocona.. Z drugiej str nei mozna kazdego jej zachowania tlumaczyc. Najbardziej wkurza mnie,ze wszytsko koloryzuje.. [Dodane po edycji:] Tmbardzeij jak w kazde swieta jestesmy sami to tez zbyt milo nie jest.. [Dodane po edycji:] Tymbardziej*
  14. Dzisiaj jak na mnie krzczala wkoncu nie wytzrymalam i powiedzialam jej: po,co Ty w oglole ze mna rozmawiasz? o po,co skoro Ty i tak wszystko wiesz najlepiej?! To byla obraza majestaty i powiedziala,ze ejstem nieodpowiedzialna i niedojrzala i dalej zaczela kzyczec.. [Dodane po edycji:] Mam 18 lat.. a ona 45. [Dodane po edycji:] sorry za bledy, zmeczona jestem
×