Wiem, ze ostatnie wpisy są sprzed miesiąca, ale dopiero teraz trafiłam na to forum.
petunia, czyli jeśli dobrze rozumiem odeszłaś od niego? Gratuluje odwagi, ja niestety tyle odwagi nie mam i dalej trwam gdzieś zawieszona... nawet nie wiem jak nazwać ten stan. Czytałam Wasze wszystkie wypowiedzi Dziewczyny i mam wrażenie jakbym czytała o samej sobie, o swoim związku. Ostatnio jestem w takim dołku, że ani jeść nie mogę, ani spać. Jeszcze w pracy jakoś się ogarniam, ale gdy wracam do domu to jakby mi ktoś kurek z łzami odkręcił.... i tak aż do wieczora wegetuje, póki wreszcie uda mi się usnąć. Nie wiem co robić, z tego wszystkiego w ciągu 2 tygodni schudłam ponad 9kg. Nie czuję już nic- ani głodu, ani radości, smutek też już mnie nie boli, po prostu łzy sobie płyną, a ja myślę tylko "jak to się stało" skoro wszystko tak pięknie się zaczynało, tyle planów, tyle obietnic, tyle nadziei... a teraz tyle rozczarowań. Zawsze byłam ta dobra, starałam się go zrozumieć, wysłuchać, być obok, ale teraz dzban się przepełnił i pękłam... Teraz ja potrzebuje oparcia, pomocy, ale zostałam sama. Jest mi bardzo źle ;(