Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kasia6

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Kasia6

  1. ja nie biorę już nic. odstawiłam stopniowo Propranolol. nic mi się nie dzieję i mam już spokój. bujałam się z tym 5 m-cy ale dzięki silnej woli i samozaparciu udało mi się czego wszystkim Wam życzę
  2. zapomniałam Wam jeszcze dopisać, że za tę ostatnią wizytę moja kardiolog nie wzięła ode mnie ani grosza!! co zamiast mnie ucieszyć to wzbudziło mój niepokój "no tak" - pomyślałam. "ukrywa coś przede mną i żal Jej mnie to nie chce kasy" idiotka ze mnie co nie?! i dodam, że jestem niskociśnieniowcem i "niskopuilsowcem" (ok 60) więc z tego co wyczytałam powinnam dłużej żyć jednak jak to nerwicowiec doszukuję się tu odstępstw od mojego "przypadku" no po prostu rozbraja mnie to już
  3. echhh poczytałam sobie troszkę i napiszę coś od siebie. mam 29 lat i 14tomiesięcznego synka. mamy wady serca ale w odmianach poronnych czyli maleńkich nie rzutujących na zdrowie (niescalenie komór lewych przy koniuszkach). ale od początku. o tej wadzie dowiedziałam się w zeszłym roku w październiku ponieważ kardiolog mojego syna poprosiła żebyśmy z mężem zrobili sobie echa i sprawdzili czy ta wada nie jest wadą genetyczną. i tylko dlatego. zrobiłam i się tak wystraszyłam, że szok! bo jasna sprawa, że naczytałam się różnych dziwnych rzeczy na temat tej wady po tym jak zdiagnozowała ją kardiolog dziecka. a artykuły były okrutne. lecz my mamy małe odmiany. wcześniej żyłam sobie w porządku. przed narodzinami synka dużo pracowałam po 12h albo i więcej. byłam kierowniczką kilku osób. stresujące. pieniądze, towar. duża odpowiedzialność. ale mnie to pasowało. ta codzienna adrenalina to było moje życie. ruch. ciagły ruch. gimnastyka, spacery. potrafiłam po 12h pracy, ok 21.30 iść na nogach do domu przez 3km mimo, że bolały. ale lubiłam to. wspinałam się czasem w górach. nie tak zawodowo. po prostu właziłam pod górę imprezowałam całe noce (po pracy rzecz jasna). tańce, tańce i tańce no, ale przeżyłam wcześniej nie mało: - w wieku 6 lat miałam wykrytego nowotwora o miejscowej złośliwości w szczęce, który natychmiast mi usunięto (na szczęście bez zbędnych cięć mojej twarzy co nie wpłynęło na mój wyglad zewnętrzny), - tato był alkoholikiem. w domu były awantury. - mama ledwo to znosiła i 2 razy próbowała się w domu zabić tabletkami psychotropowymi i nasennymi, - potem tata popełnił samobójswto, powiesił się w piwnicy naszego bloku w dzień Św. Mikołaja, - po ślubie zaczęliśmy z mężem starania o maluszka. zaszłam w ciążę ale w 11tc poroniłam, - stres w pracy się nasilił wtedy ponieważ już inaczej postrzegałam rzeczywistość. coś zaczęło się psuć. w obawie, że jeśli będę za długo czekać to ze strachu już w ogóle nie zdecyduję się na kolejną ciążę, zdecydowaliśmy się dość szybko bo po 4 m-cach. udało się:) - wszystko fajnie. w 7 miesiącu dostałam cukrzycy ciężarnych, dostałam insulinę. dietę miałam bardzo ostrą więc szybko spadł mi potas i dostałam arytmii. wylądowałam na oddziale położniczym bo na wewnętrznym nie chcieli dziewczyny w zaawansowanej ciąży. dostałam 3 kroplówki potasu, zrobili mi badania krwi (nie robiono echa) i ekg kilka razy. po 2 dobach przeszło wszystko. do końca ciąży czułam się już dobrze. 2xdziennie brałam Aspargin. Potem był poród wywoływany. Syn się obkręcił pępowiną więc ostatecznie zrobiono mi cesarkę. Po porodzie zaczęłam odczuwać małe potknięcia serca. Poskarżyłam się pielęgniarce, że mam mało potasu. Powiedziała, że na monitorze nic nie widać a ja mówię, że czuję. Zrobili badania i faktycznie. Spadł potas. Dostałam kroplówkę i przeszło. Nie chcieli nas wypisać bo syn miał szmery. Nastraszono mnie. Wypisałam się na własne życzenie i na drugi dzień pojechaliśmy do kardiolog z Prokocimia na echo. Wystraszyłam sie tej wady serca syna. Chodziłam długo w wielkim stresie a z moim sercem kompletnie nic się nie działo. Potem nic, nic, nic. A urodziłam w maju ubiegłego roku. Zaczęłam jesienią chodzić na siłownię kiedy poczułam, że już mój organizm jest na tyle silny. Chciałam się trochę wzmocnić bo maluch rósł a mi plecy już wysiadały i ręce. W tym okresie (październik) zaczęłam mieć zawroty głowy i taki jakby ucisk. Głowa w imadle bez bólów. Poszłam do neurolog. Ona mnie na oddziale opukała, obejrzała, obadała i dała leki ziołowe przeciw zawrotom i skierowanie na tomografię. Nie poszłam. A objawy po jakichś 3 tygodniach same przeszły. Po czy znowu wróciły w grudniu na chwilę i znowu przeszły. W międzyczasie byłam u kardiolog na prośbę kardiolog synka. Jak usłyszałam o mojej wadzie serca to myślałam, że palpitacji dostanę i wtedy zaczęły się moje mega stresy już. Strach o zawał głównie. Potem nic. Na wiosnę (marzec) zaczęło mi się potykać serce kilka razy dziennie. Tak z tym walczyłam po czym poszłam do mojej lekarki rodzinnej, która uznała (jak i w przypadku głowy), że to nerwica. Dała mi Propranolol i żebym potas zbadała. wyszedł dość niski, w dolnej granicy ale powiedziała, że w normie i leków mi nie dała tylko kazała jeść pomidory i banany. Potem się uwzięła, że ten Propranolol ma dużo skutków ubocznych i zmieniła mi betabloker na Nedal. Powiedziała, że mogę już na następny dzień go zacząć brać. No to tak zrobiłam. Po czym w nocy dostałam migotania przedsionków i pojechałam na pogotowie. Tam położyli mnie na obserwację na intensywnej. Zbadali potas i inne tam takie. Potas niski. Moja kardiolog, u której robiłam w październiku echo pamiętała mnie i powiedziała, że tak z dnia na dzień nie zmienia się betablokera i ta zmiana oraz niski potas doprowadziły do migotania. Miałam więc migotanie z tymi cos tam nadkomorowymi oraz pojedyncze skurcze komorowe. Echa mi nie robili ani holtera ani tego wysiłkowego. Byłam podpięta pod aparaty cały czas. Pani kardiolog pamiętała dokładnie moje wcześniejsze echo i powiedziała, że to nie od tej wady bo ona jest za malutka. Tylko od głowy bo pamiętała jak się wystraszyłam diagnozą i serducho zaczęło mi napierniczać. Było tam kilku fajnych lekarzy i żaden nie miał wątpliwości, że to N i niski potas (potknięcia) a migotanie również od betablokera, który był zbyt szybko zmieniony. No to się bujałam z tym potasem, brałam Propranolol ze 3xdziennie. Ale doszły mi lęki wewnętrzne. Od rana strach przed samym strachem. Poszłam prywatnie do mojej kardiolog, która przyjęła mnie o 21 po wszystkich pacjentach i z ogromną cierpliwością robiła echo i wypytywała o moje życie. Jak u psychologa. Wszystko c mi leżało powiedziałam Jej. Ona stwierdziła, że ta wada co ja mam to nic, że czasem zastanawiają się (kardiolodzy) czy pacjentowi o niej mówić, by nie burzyć mu wewnętrznego spokoju. I gdyby ona wiedziała, że jestem tak wrażliwa to by mi w życiu o tej wadzie nie powiedziała. Że muszę pracować nad swoim wnętrzem, nad psychiką, nad relaksem. Że powinnam iść znowu do pracy i wpuścić się w ten wir, do którego byłam przyzwyczajona a po narodzinach syna jestem jak pies na smyczy. Dom i wybieg w postaci podwórka (moje porównanie). Że powinnam z siebie wszystko wywalać. Ale jak? Na dziecko? Na męża? Na mamę? No to chodze taka poddenerwowana ale staram się nie wyżywać na innych. Stosuję afirmacje i "zalecenia" z książki Louise. L. Hay "Jak uzdrowić swoje życie". Pomaga mi to. Potas mam już dobry. Pilnuję diety. Ale potknięcia i tak się zdarzają z tym, że takie słabsze, cichsze. I coś dziwnego! Kiedy mąż mnie przytula to mam już zboczenie i przysłuchuję się Jego sercu :/ Ostatnio usłyszałam jakby trochę mu nieregularnie biło. Jakby uderzenie uciekało. Pomyślałam, że jestem walnięta bo on ma się dobrze i miał echo i nic nie czuje, że wmawiam mu swoje lęki. A tu czytam dzisiaj u Was, że ludzie tak mają ale tak cicho, że tego nie zauważają i to chyba prawda jest. Staram się odstawić Propranolol bo nie lubię być więźniem leków. Zaczynam brać co drugi dzień i w dzień i noc kiedy nie biorę nic mi się nie dzieje. Jestem z siebie dumna :) Kaldium (potas) biorę co drugi dzień bo jem dużo warzyw i owoców z potasem i nie chcę przedobrzyć. ALE!!! Lęk dalej jest. No i co z tymi pojedynczymi skurczami komorowymi podczas migotania??!! Czy one wywołane były samym migotaniem?? Piszecie tutaj, że te nadkomorowe są ok i ja takie miałam i pewnie mam ale podczas migotania wyszły też te drugie i piszecie, że one są nie ok i to mnie już wytrąciło z równowagi... moja kardiolog mówi, że ze mną jest wszystko ok, że mogę podejmować każdy wysiłek fizyczny. no chyba gdyby coś było nie halo to nie mówiłaby tego prawda??? ja tutaj już węszyłam nawet pewną mistyfikację i zamach na moje życie ze strony lekarzy no więc trzymam się myśli, że to od głowy. a te skurcze komorowe pojedyncze były od migotania. kończę mój przydługi post buziak
×