Skocz do zawartości
Nerwica.com

kidowski

Użytkownik
  • Postów

    34
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kidowski

  1. W dzieciństwie miały miejsce 3 zdarzenia, które do dzisiaj strasznie utkwiły mi w pamięci. Miałem wtedy 4-5 lat, może one są tego przyczyną patrząc na to co się wtedy stało i jak się czułem to pasowałoby jak ulał. 1) Moja mama i jej dwie siostry postanowiły sobie kiedyś "zażartować" i sprawdzić jak zareaguję gdy moja mama będzie udawać martwą... "głupi pomysł" kazały mi iść po coś do kuchni, gdy wróciłem powiedziały mi, że mama umarła, ja byłem przerażony i zacząłem strasznie płakać 2) W nocy w oknie zobaczyłem coś co wtedy wydawało mi się sporych rozmiarów ręką, a było to zwykłe odbicie światła - z przerażenia schowałem się pod stół - wszyscy patrzyli się na mnie dziwnie a ja nie chciałem powiedzieć co się stało 3) W nocy tata wszedł do mojego pokoju i chciał wziąć jakąś książkę, żeby mnie nie obudzić nie zapalał światła. Ja się przebudziłem i widziałem po prostu czarną postać, która się zbliża do mnie bo łóżko miałem przy drzwiach. Byłem zaspany, było ciemno i nie wiedziałem "co to jest" - po prostu zamknąłem oczy i leżałem jak sparaliżowany. No ale jeśli to może być przyczyna tego to co mi po tym ? Przyczyna odnaleziona, czasu nie da się cofnąć, a ja strasznie się męczę. Jedyne co mi pozostaje to farmakologiczne leczenie do końca życia ? ehhhh Amon, czy wg Ciebie to jest początek schizofrenii ?
  2. Yennefer. Jeśli chodzi o kontakt z kobietami - mam na myśli rozmowy - to mam przyjaciółkę - z którą rozmawiam na wiele tematów - często poruszam to, że czuję się samotny itp itd. ze brakuje mi drugiej osoby. Ona mówi, że nie jestem sam bo mam ją, ale chyba nie rozumie, że ja potrzebuje czegoś więcej niż przyjaźni, oczywiście doceniam to i bardzo sie cieszę, że mam taką osobę, ale potrzebuje więcej niż ona może mi dać - dotyk, wspólne wyjścia/spacery, uczucie itp. Poza tym ona jest w związku więc też nie może mi poświęcać całego czasu. Wspieramy się wzajemnie, gdy jest jej źle nie układa się z chłopakiem - dzwoni nawet w środku nocy z płaczem i może się wygadać co jej leży, na drugi dzień oddzwania z podziękowaniami. Sama uważa, że strasznie jej w życiu pomogłem. Z jej strony to wygląda tak, że niezawsze może ze mną rozmawiać - co jest oczywiste - ważniejszy jest dla niej jej partner bo to z nim będzie sobie budować życie nie ze mną - w rezultacie niezawsze mogę się wygadać, co sprawia że łapię doła. Chociaż muszę przyznać, że nigdy nie powiedziałem jej o moich lękach, dziwnych stanach itp. itd. bo boję się, że przestanie się do mnie odzywać. Jedyne o czym wie to o mojej chronicznej bezsenności. Doradzała mi kiedyś wizytę u psychiatry bo wg. niej mam depresję, ja oczywiście zaprzeczyłem bo myślałem, że skończy się nasza znajomość gdy przyznam się do depresji. też wychodzę z założenia, że ludzie nie powinni nastawiać się idąc na spotkanie z kimś, że to jest właśnie ta druga połówka - wielkie nadzieje - wielkie rozczarowanie.
  3. Mieszkam sam od około 4 lat. Pierwsze tego typu zaburzenia zauważyłem u siebie w wieku 15 lat - tzn wtedy pierwszy raz doświadczyłem tego dziwnego stanu w czasie snu - cały się trząsłem ze strachu. Na drugi dzień powiedziałem o tym mamie, gdy o tym mówiłem nogi mi się zrobiły jak z waty i zacząłem się cały trząść. Mama powiedziała mi, że to był tylko zły sen. Od tego momentu bałem się zasypiać. W dzieciństwie bardzo bałem się ciemności, ale tak jak napisałem wcześniej tylko w zamkniętej przestrzeni. Nie wiem czemu tak jest, bo nie mam problemu np ze spacerem w nocy po lesie czy przejściem przez cmentarz w nocy. Muszę się przełamać i iść do psychiatry.
  4. Próbowałem na własną rękę "uzdrowić się" jakimiś dostępnymi środkami uspokającymi bez recepty. Efekt był taki, że np. po Valerinie nie mogłem w ogóle zasnąć i miałem większe lęki. W pewnym momencie czułem się tak jakbym był osaczony przez niewiadomo kogo do tego dochodził straszny ból(skurcz) żołądka - taki jak przy konkretnym stresie.Bywały sytuacje, że w środku nocy wychodziłem na godzinny czasami dłuższy spacer, bo bałem się siedzieć w domu bo zaraz coś mi się stanie i nie chodzi tutaj o jakiegoś złodzieja czy bandytę...a to uczucie, że coś/ktoś jest za mną było nie do zniesienia. Raz się zdarzyło, że po prostu wybiegłem z domu w samych bokserkach i koszulce. Kiedyś miałem robione badanie EEG, w związku z moim nadciśnieniem, doktor powiedział mi, że mam lekkie zaburzenia fal mózgowych typu beta. Nie wiem czy te zaburzenia nie doprowadziły do takiego a nie innego stanu
  5. Agusia, niekażdy facet jest taki. Owszem seks jest ważny w życiu, ale jest sporo wrażliwych, troskliwych i opiekuńczych mężczyzn, którzy nie umawiają się z kimś na randke by wylądować od razu w łóżku. Bycie z kimś daje Tobie komfort psychiczny, prawda ? Zarówno autorce tego tematu jak i mi brakuje zarówno dotyku,fizyczności jak również uczucia itp., itd. Świadomość braku partnera strasznie mnie dobija, jeszcze bardziej dobija mnie to, że gdy próbowałem się z kimś umówić zawsze kończyło się to odmową. To ta samotność doprowadziła mnie do takiego a nie innego stanu - lęki, bezsenność, stres i ogólna depresja. Zalożę się, że czułabyś się inaczej gdyby nie było zainteresowania ze strony płci przeciwnej i nie chodziłabyś na randki. najprawdopodobniej będę musiał odwiedzić jakiegoś specjalistę bo źle się ze mną dzieje. Jeśli chodzi o te 70PLN tak jak napisałem wcześniej, są to wydatki marginalnej kwoty na które mnie po prostu nie stać. gdyby było inaczej z miejsca zapisałbym się na siłownię czy coś innego. pozdrawiam
  6. Kurde nie wiem czemu ale z tym duchem tez tak sobie tlumaczylem. Kurcze meczy mnie to strasznie. Podczas pisania tamtej wiadomości wiele razy rozejrzalem sie wokół siebie czy aby na pewno nikogo nie ma... Zapomniałem dodać, że gdy z kimś "rozmawiam" nigdy nie patrzę się w oczy, najczęściej mówię wpatrzony w ziemię. Niektórym to nie przeszkadza, innych mówiąc oględnie strasznie irytuje. Nie lubię oglądać oczu, w szczególności zdjęć gdzie widać tylko oczy bez twarzy tak jak np. logo tego forum. Nie jest dobrze. Nie wiem co się ze mną dzieje Chciałbym temu wszystkiemu jakoś zapobiec, boję się wizyty u psychiatry bo nie wiem co by rodzina, znajomi zaczeli myśleć, gdyby stwierdzono u mnie jakieś zaburzenia, które tak czy siak występują. Cały czas improwizuję, że niby wszystko jest ok - ludzie na ogół spostrzegają mnie jako zadowolonego, pełnego empatii, pomocnego, wiecznie uśmiechniętego człowieka. Nikomu nie powiedziałem o swoich problemach, które cholernie mnie męczą - to całe zakładanie maski aka improwizacja też jest cholernie męcząca.
  7. Witam, Postaram się opisać mój problem w mało skomplikowany sposób. 26 lat - nie mogę znaleźć partnerki (ciężko jest mi nawiązać kontakt - boję się odrzucenia) co sprawia, że zamykam się w sobie, coraz mniej mówię a gdy z kimś rozmawiam, w ogóle tej osoby "nie słucham", myślami jestem gdzie indziej, pomimo tego że gdy ktoś cały czas do mnie coś mówi, a ja myślę o czymś innym to po np 30 minutach jestem w stanie odtworzyć każde słowo, które rozmówca do mnie powiedział. Co chwila myślę o czymś innym, nie potrafię ustać w miejscu, cały czas muszę coś robić np. gdy palę papierosa lub stoję na przystanku chodzę w kółko. Bardzo brakuje mi drugiej osoby przez co nie "cieszę się z życia". Często mam myśli samobójcze ale wiem, że tego nie jestem w stanie zrobić. Po prostu myślę co by się stało gdyby bla bla bla wyobrażam sobie reakcje i zachowania ludzi po moim samobójstwie... Bardzo łatwo wchodzę w spory ze znajomymi, rodzicami - sprawia mi to "radość" jeszcze bardziej cieszę się gdy moi znajomi sie kłócą między sobą. Boję się ciemności -chociaż tutaj muszę dodać, że tylko ciemności w zamkniętych pomieszczeniach np. pokój, dom- często oglądam się za siebie bo wydaje mi się, że ktoś za mną stoi. gdy siedzę w pokoju spoglądam co chwila na drzwi, okno itp itd. Miewałem bóle w klatce piersiowej, gdy mój rówieśnik zmarł na zawał serca, bóle się nasiliły -poszedłem do lekarza - zrobili ekg i inne badania, które nic nie wykazały. Nie wiem dlaczego ale uczucie bólu w klatce ustąpiło od kilku miesięcy spokój. Często w czasie snu "przechodzę w dziwny stan" - niby coś mi się śni ale wydaje mi się, że nie śpię - słyszę wszystko co się dzieje wokół - chociaż nie wiem czy to co słyszę to jest sen czy rzeczywistość, nie potrafię rozróżnić - do tego dochodzi "pulsowanie" w żołądku - nie wiem jak to opisać, tak jakby mnie ktoś rytmicznie "ugniatał". Wiem, że mam zamknięte oczy ale wydaje mi się, że wszystko widzę W czasie tego stanu nie jestem w stanie ruszyć ręką czy nogą, żeby się przebudzić potrzeba nielada wysiłku. Chcę otworzyć oczy ale nie moge w końcu mi się udaje - budze się tzn otwieram oczy i odrazu zasypiam - stan się powtarza - znów się budzę odrazu zasypiam - stan się powtarza. I tak z 3-4 razy, aż w końcu normalnie zasypiam. Rano nie pamiętam nic prócz tego "dziwnego stanu". Czy ktoś ma podobne zachowanie/stany ? Czego to są objawy ? Jak temu zaradzić ? Ja sobie tłumacze to tym, że wszystko minie gdy znajde sobie partnerkę. Wróci chęć do życia itp itd tak przynajmniej czuję, że tutaj dziewczyna będzie lakrstwem na wszystko a te moje "dziwne zachowanie" jest wynikiem samotności. Dziękuję za wszelkie sugestie, porady !
  8. kidowski

    [Toruń]

    Ktoś z piernikowa ?
  9. @Ewaryst z całym szacunkiem do Twojej wypowiedzi pozwolę się nie zgodzić. Oprócz samotności dochodzi tutaj brak pieniążków, które niby nie dają nam szczęścia jednak bez nich jest nam źle i nie czujemy się w pełni szczęśliwi. Jestem w podobnej sytuacji co Rebekah, 26 lat na karku a nie byłem w żadnym związku + deficyt w portfelu. Próby znalezienia jakiejś pasji pogłębiają moją depresję jeszcze bardziej z uwagi na to, że nie stać mnie na robienie tego co chciałbym robić. Może i byłaś samotna w związku ale nie zmienia to faktu, że cały czas obok Ciebie ktoś był, czułaś bliskość drugiej osoby, dotyk itp itd. Nie spędziłaś 10 lat na zasypianiu i budzeniu się samemu. Nie żyłaś w monotonii. Twoja samotność wynikała z czego ? Różnice charakterów czy coś innego ? Zarówno Rebekah jak i ja potrzebujemy dotyku tej bliskości drugiej osoby i nie jest to ważne, że związek padnie po roku czy dwóch, bo na początku o tym nie myślisz, najważniejsze żeby ktoś był. Przynajmniej wiesz, że skoro ktoś się pojawił w Twoim życiu, jeśli padnie to znajdzie się kolejna osoba, a to daje Tobie poczucie wartości. Jeśli nikt nie chce się ze mną spotkać, ciężko jest czuć się wartościowym, ciężko jest myśleć że ktoś się pojawi skoro do tej pory się nie pojawił, prawda ? @Agusiaww - skoro wiesz jak to jest w nieudannym związku to nie wiesz jak to jest być samotnym, na pewno nie da się porównać tych dwóch rzeczy. Widzisz druga sprawa, po raz kolejny - Aeorobik dla kobiet czy siłownia dla faceta nie jest za darmo. Wiem, że są to marginalne sumy ale niestety nie stać mnie na takie coś. @kolorowa Brak akceptacji dla życia w cierpieniu bo tak można nazwać życie w samotności, pogłębia depresję, a jeśli czegoś nie akceptujesz to chcesz się tego pozbyć... w tym przypadku życia... U mnie samotność sprawiła, że przestałem wychodzić z domu. Powód dość banalny - smutno mi się robi gdy idę ulicami i widzę zakochane pary, śmiejące się, przytulające się, całujące itp itd I ktoś może zapytać jak ja znajdę drugą osobę skoro nigdzie nie wychodzę ? Nie wiem. Internet ? ehhh pozdrawiam
×