Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Mam nadzieję, że nie przegapiłam podobnego wątku, ale już dosyć dużo zdążyłam przeczytać i nie znalazłam objawów podobnych do moich.
Otóż, moim problemem już od dłuższego czasu - początki były już w dzieciństwie jest natrętna myśl, że gdzieś wokół mnie czai się negatywna energia i muszę ją za wszelką cenę "zrzucić" w jakikolwiek sposób, bo inaczej stanie się coś złego. Kiedyś w dzieciństwie - powiedzmy, ze w dzieciństwie, miałam ok. 13 lat, próbowałam zaniechać te "obowiązki" i nagle mama trafiła do szpitala. Powiązałam to z faktem mojego nie zrzucania złej energii. Przejawia się to u mnie w różny sposób, kręcenia głową, wykonywanie jakichś ruchów rękami czy ramionami i inne dziwne odruchy, starannie ukrywane przed otoczeniem, bo jak to komu wytłumaczyć... Jak komuś wytłumaczyć wywijanie czapką nad głową dziecka (bo tam niby gromadzi się negatywna energia) - potrząsanie nią 10 razy? :-))) Pomyślą sobie - pewnie ma alergię i pozbywa się kurzu. :-))
Czasem staje się to mniej lub bardziej dokuczliwe, ale jest zawsze. Ostatnio mój stan pogłębia się, dochodzi do tego paniczny strach przed rakiem, SR, zawałem, unieruchomieniem przez reumatyzm, strach przed zostaniem wdową kiedyś tam i inne nie do wytrzymania rzeczy.
Jednym słowem - ratunku! :-(
Nie zwracałam się nigdy z tym do lekarza, bo w zasadzie nie wiem czy lekarz tu pomoże?
Pracuję umysłowo, doskonale radzę sobie z pracą, a w domu najczęściej mnie łapie depresja. I tak często uciekam się do ciągłej pracy i zaliczam się do pracoholików, ale w fazie aktywności te objawy czasem nasilają się z podwójną siłą.
Czy ktoś ma podobne objawy i jak sobie z tym radzić?
Z góry dziękuje i pozdrawiam!