Witam! Biorę Alventę 75mg i Chlorprothixen 15mg od prawie roku. Skutki uboczne takie jak: zbyt silne pocenie, bezsenność, nadmierne śnienie mało realistycznych snów minęły. Natomiast bardzo wszystkim się przejmuję. Jeżeli mam jakiś nawet najmniejszy problem nie mogę przestać o nim myśleć (gdzie przed chorobą nie zwróciłabym nawet na niego uwagi) Jakby mój mózg sam nie potrafił o problemie zapomnieć. Ciągle dany problem wywleka. Nie potrafię wtedy nawet na siłę myśleć o czymś innym. Prowadzi to do dużego spadku koncentracji, do panicznego lęku. Ostatnio się ten problem chorobowy nasila. Może po prostu Alventa przestaje powoli na mnie działać? Ma ktoś podobne problemy? Co sądzicie?
[Dodane po edycji:]
Moja choroba trwa od wielu lat. Przeszłam już przez wiele kuracji różnymi lekami (przeciwdepresyjne, przeciwlękowe, przeciwnerwicowe, nasenne, barbiturany i inne...). Przechodziłam przez ciężkie stany, gdzie nie potrafiłam na krok wyjść z domu, sama zostać też nie mogłam. Lęki były ciągłe, nie napadowe. Budziłam się z nimi i zasypiałam (teraz na szczęście mam już lęki napadowe). Myśli były najczarniejsze, rozszalałe, które rządziły się tylko sobie znanymi prawami. Nerwowe paraliże kończyn. Problemy z oddychaniem i inne... Było ciężko, ale nie poddawałam się. Leki przy takich stanach są bardzo ważne. Jednak przez te wszystkie lata przekonałam się, że bardzo ważne jest nasze nastawienie. Nieustanna, ciężka, nierówna walka z samym sobą. Gdybym tego nie przeżyła, nie wierzyłabym, że z optymistycznie nastawioną do życia osobą, mogą dziać się tak straszliwe rzeczy. Teraz po tych wszystkich latach ciężkiej walki mam już lżejszą formę tej choroby. Dobrze, że jest takie forum gdzie można się wygadać do ludzi, którzy w większy lub mniejszy sposób znają problem. Pozdrawiam.