Najpierw bałam się białaczki. Oglądałam te dzieci w telewizji, znajomi umierali na białaczkę, byłam pewna, że ja też ja mam. Trochę uspakajały mnie rozmowy z mamą, która starała się mi wytłumaczyć, że jestem zdrowa. Później bałam się innych raków (płuc, bo w rodzinie był często, jelit itd. ). Czytając w gazetach, książkach, widząc w telewizji i bardzo często żebrzących na ulicy inwalidów bez kończyn zaczęłam bać się kalectwa. Strach, że unimożliwi mi ono spełnienie marzeń, które przecież każdy z nas ma, stawał się nie do zniesienia. Czasami wydawało mi się że mdleję, kiedy widziałam szczególnie okaleczonego człowieka. Obecnie biorę Cipramil, jest lepiej ale myśli natrętne jeszcze nie ustąpiły i wciąż jeszcze powtarzam cznności uzależnione od myśli ale już jest to łagodniejsze.