Ja do pewnego momentu myślałem że wogóle nic w moim życiu nie ma sensu, parokrotnie było już tak źle, myślałem żeby z tym wszystkim skończyć, ale zawsze coś mnie pchało do przodu, nie pozwalało tak poprostu się pddać. Pmimo tego że do tej pory mój stan się pogarsza postanowiłem coś zmienić w swoim życiu, zawalczyć jeszcze kolejny raz o siebie. I widze tego skutki, kiedyś bałem się powiedzieć o komuś o tym co się ze mną dzieje
teraz już się nie boje i mówie o tym otwarcie, i ludzie to rozumieją. Postanowiłem się leczyć, dużo czasu zajeło mi dojście do wnoisku że nie poradze sobie z tym sam i że to nie jest wada mojej osoby jak niektórzy w tym mój ojciec starali mi się to wmówić, ale to jest choroba która można leczyć.
Co do celu, to go znalazłem, nie musiałem szukać daleko, nie skończyłem ze sobą tylko dlatego że wiem że moja Mama i Brat by tego nie przeżyli, oni mnie przed tym powstrzymali, wiem że mam dla kogo żyć.
Mimo że życie na codzień nie jest usłane różami, codzienne lęki, zmęczenie, gonitwy myślowe nie pozwalają normalnie zyć, ale wiem że jest coś ponad nimi, że jest wokół mnie świat, i to piękny świat, który uspokaja ten chaos. W pewnym sensie trzyma mnie przy życiu moja pasja jaką jest fotografia, pozwala się oderwać od tego wszytkiego co siedzi mi w głowie, pozwala bardziej świadomie spojrzeć na otaczające piękno i uchwycić je w chwile z której można się cieszyć kiedy się tylko zapragnie.
To chyba tyle co chciałbym dorzucić od siebie. Chyba słuszne jest stwierdzenie "nie ważne ile razy upadniesz, ważne ile razy się podniesiesz ", ja przekonuje się o tym każdego dnia.