Witam serdecznie, mam na imię Michał i od 7 lat choruję na depresję lękową.wszystko zaczęło się od wypalenia dużej ilości marihuany, uaktywniło to we mnie silne zaburzenia. Ciągle odczuwam lęk, zadręczam się , nie odczuwam żadnej przyjemności, cierpię, chyba nie muszę pisać jak to jest :-(. Do tego dochodzi śnieg optyczny, szum uszny, duszności i wiele innych, co również utrudnia życie. Jest źle, nic nie przynosi ulgi. Było już parę psychoterapii, było przerabiane z 10 konfiguracji leków, dużo metod niekonwencjonalnych, chyba tylko elektrowstrząsów nie miałem. Egzystuję z dnia na dzień, pracuję na pół gwizdka( tak samo zarabiam), szczerze mówiąc jako 26 latek jestem na utrzymaniu rodziców. Nikt wokół mnie nie rozumie, udaje, że jest ze mną dobrze, bo po co mówić że cierpię jak nikt tego cierpienia nie zrozumie. Nie mam tego szczęścia że jakiekolwiek leczenie na mnie działa, szczerze mówiąc to chyba pogodziłem się z tym, że do końca życia tak będzie. Chciałem się poradzić jak mogę sobie jeszcze pomóc, jak na pozór normalnie przeżyć życie? Może macie jakieś sposoby które pomagają wam egzystować , bo ja mimo wielu prób nie znalazłem takich. Kończy mi się cierpliwość i zastanawiam się jak dać sobie radę przetrwać tak życie...kończą się pieniądze, na normalną pracę nie ma siły, jest ciężko. Może jest ktoś kto jest w podobnej sytuacji i podzieli się spostrzeżeniami radami i doświadczeniem.
pzdr.