Podpiszę się pod tym. Jak czytam Wasze posty to - rozumiem. Cżesto też jak zobacze kogoś znajomego to uciekam by mnie nie zobaczył, nie padło pytanie "Co słychać?". Twierdze, że nie potrzebni mi ludzie. Mam mało znajomych i tak włąściwie tylko oni mnie interesują. Inni mogą sobie być, byle dalej odemnie.
Ale... ale czasem nachodzi mnie coś takiego, że chciałąbym. Wyjść z kimś do kina, na piwo, pogadać. Poznaś kogos nowego, co wniesie coś do mojego życia, jakoś je zmieni. Nie cierpię tych momentów bo burzą mój porządek w życiu. Ustaliłam sobie, że niechce a tu nagle moje wnętrze chce. Sprzeczność, konflikt.