Mam ten sam problem. Tylko ja nie mam dziecka.
Moje ataki złości zaczęły się kilka lat temu, ale nadal nie mam odwagi, aby pójść z tym do kogoś. Obecnie potrafię już uderzyć a sama siebie kaleczę. Po każdym ataku nacinam sobie ramię tępymi nożyczkami, aby ból mnie uspokoił.
Boję się, że uznają mnie za wariatkę. Bo zdarza się, że wpadam w furię jak jakaś opętana z horrorów. A wszystko zaczęło się od płakania z błahych powodów. Trzeba zacząć się leczyć...
zagubionawtłumie, on Cię nie zrozumie. Tutaj chyba pomoże terapia dla obojga, albo sama idź i nie patrz na niego. Mnie odrzuciła cała rodzina - wiem, że u nich nie znajdę pomocy, tylko jeszcze bardziej mnie pogrążą. Teraz muszę walczyć z tym samotnie. Mam chłopaka, którego kocham. Też mnie doprowadza do furii. Ale z nim się nie pokłócę, bo jest z typów tych milczących. Więc ta moja furia czasami tłumi się w środku. Ale wina zostaje. On wie, że ze mną coś jest nie tak. Ale sam tego nie zrozumie, on tego nie ma więc jak ma zrozumieć...
Zróbmy tak: Ty i ja pójdziemy na terapię do specjalistów. Razem, ale zarazem osobno. Trzymam za Ciebie kciuki, a Ty trzymaj za mnie :)
Nie pocieszę Cię w inny sposób, bo sama akurat w tej chwili mam kolejne załamanie.
Honey_lady, dzięki za namiary na klinikę. Studiuję we Wrocławiu i nie wiem do kogo mam iść, a pieniędzy na prywatnego lekarza nie mam aż tyle.
Pozdrowienia