Witam...
Postanowiłam napisać. Otóż mam ze sobą problem. Nie wiem, czy duży czy mniejszy, ale problem...
Na początku kwietnia porzuciłam pracę,gdyż nie sprawiała mi ona żadnej przyjemności, albo inaczej- męczyłam się strasznie. Ale praca na poziomie, umysłowa w kancelarii prawnej. Obecnie borykam się ze znalezieniem nowej pracy, czyli w zupełności mi nie wychodzi... Więc zaczynam być faktem tym sfrustrowana i poirytowana. Nudzę się, nie wiem co mam ze sobą robić. Mam partnera, wspaniałego faceta od niedawna- marzec. Zastanawiam się jak długo ze mną wytrzyma... Bardzo mi na nim zależy. Ale też gniewam się na niego, mam wyrzuty chore o jego cały dzień pracy. Uświadomiłam sobie, że z nudów, z braku zajęcia uprzykrzam jego życie... Chcę to zmienić! Wczoraj spotkałam się z nim i było to spotkanie krótkie, bo nie wytrzymał napięcia, ja nie wytrzymałam swojego. Czy można nie mieć pracy, zająć się czymś i być normalnym ? Co mam robić całymi dniami, aby zbyt dużo nie myśleć i nie pieprzyć komuś życia dlatego tylko, że ja mam źle ? I płakałam sobie wczoraj i pisałam sms-y do niego i nie otrzymałam żadnej zwrotnej wiadomości ani połączenia. Jest mi źle. Pytanie moje brzmi, czy po znalezieniu pracy, jeśli ktokolwiek zainteresuje się moją osobą będzie normalnie ze mną ? Nie będę miała napadów złości, płaczu, lęku ? Obawiam się też o swoją przyszłość. Mam 26 lat, niczego konkretnego nie osiągnęłam. Wynajmuje jakiś pokoik we Wrocławiu, bez żadnych szans na kredyt. Jest mi źle !