Skocz do zawartości
Nerwica.com

glupek_maly

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia glupek_maly

  1. A ja jestem tu zupełnie świeża, dosłownie kilka dni temu postawiono mi diagnozę. Jeszcze wcześniej postanowiłam dokonać autoanalizy i faktycznie doszłam do tego, że nie jestem sobą, tylko tym kim chciałabym być; dla wszystkich miła, grzeczna, zawsze uczynna, dla najbliższej osoby najlepsza, bez skazy, idealna. Zdałam sobie sprawę z tego, że od siebie oczekuję dużo więcej niż od innych ludzi. I doszłam do tego, że nie mogę chcieć tego wszystkiego od siebie, bo to a-wykonalne i to to, co jest powodem moich obsesyjnych myśli. Teraz czuję się jakbym straciła całą pewność siebie, jakbym w ogóle utraciła charakter, nie potrafię odróżnić małych uchybień lub sytuacji, które nimi nie są od prawdziwych złych uczynków. Brakuje mi asertywności, zresztą chyba zawsze brakowało... To szczera prawda z tym prawdziwym ja i ja neurotycznym. Tyle, że dalej nie wiem co zrobić, żeby to prawdziwe dopuścić do głosu
  2. Witajcie! Dzięki Wam wszystkim za odpowiedzi:) W końcu odważyłam się umówić na wizytę do psychiatry, nie wiem czy uda mi się z siebie coś wykrztusić. Mam nadzieję, że nie stchórzę i nie zwieję stamtąd...
  3. Heh, to jakbym czytała o sobie. Też zawsze mam problemy z tym czy komuś na przykład przez przypadek nie przeszkadzam, albo wyrzuty sumienia, że zawracam komuś głowę niepotrzebnie. Doskonale Ciebie rozumiem:) Co do nieopowiadania bliskim o swoich problemach, to faktycznie jest to z jednej strony podyktowane tym, że nie chce zawracać Im głowy, ale z drugiej (i to już nie tak godne pochwały) zwykłym wstydem. Mam wrażenie, że ludzie będą patrzeć na mnie poprzez pryzmat tego problemu, choć pewnie tak by nie było. W sumie to nawet zabawne jak bardzo znajomi mogliby się zdziwić gdyby wiedzieli jakie rzeczy siedzą w mojej głowie... Jeśli o pewność siebie chodzi to już sama nie wiem co to znaczy, choć kiedyś w pewnym stopniu chyba byłam pewna siebie. Teraz już w ogóle niewielu rzeczy jestem pewna, a siebie to najbardziej:)
  4. Też mam nadzieję, że pomożemy sobie wzajemnie. Samo to, że mi odpisujecie jest miłe. Chyba nie ma innego wyjścia jak leczenie, nie ma się co oszukiwać. Ja zawsze starałam sobie radzić we wszystkim sama, taka "Zosia samosia". Teraz wiem, że robiłam to, żeby nie pokazać swojej słabości nikomu, bo się wstydziłam, bałam, sama nie wiem. No i nie wytrzymałam...
  5. Dzięki za odpowiedź! Ja się tym zaczęłam przejmować, bo to zaczęło być na prawdę dokuczliwe. A może po prostu teraz to już wszystkim się przejmuję? Sama nie wiem. Tak, będę musiała się wybrać do lekarza, ale strasznie trudno jest mi się zebrać...
  6. Dzięki za odpowiedź:) Wiem, dlatego staram się nie wyjawiać moich "fobii", choć przyznam, że kilka razy mi się to nie udało i musiałam się wygadać.... i pewnie te kilka razy za dużo.
  7. Trafiłam tu z powodu wielkich obaw, które rządzą moim życiem. Właściwie odkąd pamiętam byłam osobą uznawaną za nadwrażliwą. Pamiętam, że już jako małe dziecko wydawało mi się, że coś jest nie tak, że chyba zwracam zbyt dużą uwagę na doznania wewnętrzne. Jak tak sobie pomyślę, to chyba zawsze bałam się skrzywdzić innych i dbałam o to jak jestem postrzegana, nie chciałam żeby ktoś z mojego powodu cierpiał. Od kilku lat mam kogoś kogo bardzo kocham i nie wyobrażam sobie bez Niego życia. I tu paradoksalnie zaczyna się mój problem. Od jakiegoś czasu męczą mnie powiedzmy wymyślone albo przesadzone wyrzuty sumienia. Jeśli powiem czy zrobię coś co mogłoby być źle zinterpretowane przez Niego zaczynam popadać w paranoję. Jak już nie mam czego się uczepić to wracam myślami do zdarzeń sprzed lat i w nich szukam swojej winy. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że przeginam to nic na to nie potrafię poradzić. Myślę sobie nawet czasami, że może to nie jest wcale choroba, może ja na prawdę jestem zła? Potem włącza mi się racjonalne myślenie, którego w mojej głowie jest już tak niewiele.... nigdy nie poszłam do lekarza, choć pewnie już dawno powinnam to zrobić. Kieruje mną wstyd, mam problemy z mówieniem o moich lękach znajomym, a co dopiero obcym ludziom. Nawet ciężko jest mi opisać to co się ze mną dzieje, wiem tylko tyle, że coś jest nie tak. Czytałam Wasze posty, to takie przykre, ze tyle osób cierpi. Jestem posiadaczką pewnej wady wrodzonej, która niestety ma duży wpływ na jakość życia i powiem Wam, że w porównaniu z takim "cierpieniem duszy" to jest pikuś. Nie wiem czy tak powinnam się przedstawić, ale trochę chyba nawet cieszę się, że mogłam to z siebie wywalić. Choć oczywiście jak to ja wstydzę się, że piszę o tak osobistych rzeczach. Pozdrawiam Was wszystkich!
  8. Może żeby się wygadać, nikt w sumie nie wie o tym co mnie tak męczy.... Zawsze byłam osobą bardzo wrażliwą, o wysokim poczuciu własnej godności, zwracającą dużą (a może nadmierną) uwagę na czyjąś krzywdę, ale i na reakcję otoczenia na moją osobę. Od jakiegoś czasu czuję paniczny wręcz lęk przed skrzywdzeniem najbliższej mi osoby. Każde słowo wypowiedziane nie tak (według mnie), każdy czyn, który może być przez tą osobę źle odebrany traktuję jak "koniec świata". Nie chodzi tu o skrzywdzenie fizyczne, a psychiczne. Każdą porażkę w tym temacie odbieram jako coś bardzo złego, choć tak na prawdę zdaję sobie sprawę z często wielkiej irracjonalności moich myśli. Czuję się często jakbym żyła za jakąś kotarą smutku, boję się, a nawet jestem przekonana, że to jakaś nerwica albo inne zaburzenie psychiczne. Boję się też iść z tym do lekarza, choć wiem, że to równie irracjonalne jak moje myśli. Cały czas towarzyszą mi wyrzuty sumienia w stosunku do ukochanej osoby, na której przecież tak bardzo mi zależy. Wiem, że nie jesteście specjalistami, ale może ktoś mi podpowie co to może być? A i jeszcze coś. Od pewnego czasu mam problemy z odróżnieniem rzeczywistych wspomnień od na przykład snów, czy wyobrażeń. Słyszałam, ze to zdarza się każdemu, szczególnie ludziom z dużą wyobraźnią, ale u mnie to raczej jakaś patologia, za często mi się to zdarza. Dziękuję wszystkim którzy przeczytają ten post i z góry dzięki za odpowiedzi.
×