Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dym

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Dym

  1. Witam wszystkich serdecznie;) Tak jak napisałem w temacie, powoli nie daję już rady:( Tak, chodzę do psychologa i wspólnie z panią psycholog doszliśmy do wniosku, że mam nerwicę i pracujemy nad tym podczas każdej sesji. Mam 18 lat a ręce telepią mi się jak staremu człowiekowi. Duszności, kłucie w klatce piersiowej, cholernie pulsujące żyły na szyi, pocenie się rąk i ogólnie ciała, to moje objawy, gdy dane mi jest wyjść gdzieś w publiczne miejsce samemu. Wyjść do sklepu czy przejść zatłoczoną ulicą to dla mnie duże wyzwanie, najczęściej - słuchawki w uszy, głowa w dół i idę przed siebie. Mam ten lęk i obawę przed ludźmi, miejscami, gdzie jest wiele osób, to jest straszne:( Ponadto, często mam straszne wahania nastrojów, byle co może mi zmienić humor o 180 stopni;/ Swoją sytuację opisywałem mniej więcej dwa miesiące temu, zainteresowanych mogę odesłać do wątku co-si-ze-mn-dzieje-t16014.html . A teraz...moja sytuacja wydawało mi się że będzie coraz lepsza ale wcale tak nie jest:( nadal mam te objawy, które miałem, nadal płaczę z byle powodu, dodatkowo we własnym domu czuję się jak obca osoba. Wszystko co zrobię jest złe i nieodpowiednie, moje zachowanie jest nieadekwatne do sytuacji, cała wina jest zrzucana na mnie. Nie czuję żadnego choćby najmniejszego szacunku do mnie, wydaje mi się jakby matka z młodszą siostrą żyły w jakiejś konspiracji wobec mnie;/ czuję się niepotrzebny we własnym domu, gdzie moje jedyne miejsce jest przy komputerze z muzyką. Często myślę nad sobą i dalszym życiem, nad sensem życia, co będzie ze mną w przyszłości...A najgorsze jest to że nie mam z kim o tym pogadać tak totalnie na poważnie, kogoś komu mógłbym powierzyć swoje tajemnice i zwierzyć się z moich kłopotów...Jest mi tak bardzo ciężko... Co robić dalej?
  2. Dym

    Wahanie nasrtoju

    Ja mam dokładnie to samo:( w jednej chwili jestem wesoły, tylko i wyłącznie po to aby za moment być wściekły lub płakać. I również mam tak jak Pixi, że powody są takie, że nikt inny by się tym nie przejął ale mnie dołują lub męczą;/ I chyba będę musiał wybrać się do lekarza, bo już nie daję rady. A psycholog nie pomaga mi na tyle, aby pozbyć się takich sytuacji.
  3. Katarzynko nie uraziłaś mnie niczym, doskonale wiem o co Ci chodzi;) Jej matka powiedziała mi że Angelika jest jeszcze niedojrzała emocjonalnie i stąd takie zachowanie;/ ale dobrze, trudno stało się i raczej nie będzie powrotu...a co do jej koleżanek, to najbliższe mnie polubiły, zawsze bardzo miłe dla mnie i pomocne, a naraziłem się tylko jednej swoim wyglądem ponoć;| bo mam z tyłu włosy do połowy łopatek, z przodu grzywkę z lewej strony do oka, z jednej strony głowy wygolone a z drugiej zostawione dłuższe, do tego kolczyk industrial - sprężyna w uchu;) czarne koszulki i koszule, spodnie w plamy, także jakby nie patrzeć zwracam uwagę na ulicy. Ale wydaje mi się, że po prostu pogubiła się w tym wszystkim i miała sprany mózg. Staram się nie myśleć o tym wszystkim, szukam sobie zajęcia, spędzam czas z kolegami, jeżdżę na rowerze. A co do tego "r" to zastanawiałem się nad taką możliwością ale jeszcze zobaczę shadow_no dzięki, że tak uważasz:) fajnie, że dajecie radę, życzę powodzenia a co do szukania kogoś nowego...na razie chcę być sam i nie szukać nikogo, aby nie zapomnieć na siłę o Niej, nie chcę tego i nie chcę skrzywdzić tej drugiej osoby:) Dzięki za miłe słowa i proszę o odpowiedzi i jakiekolwiek wsparcie, to dla mnie niezwykle ważne.
  4. Dzięki serdeczne za wsparcie;)) Z dziewczyną jeżeli kłóciliśmy się to bardzo szybko dochodziliśmy do porozumienia. Jednak przed świętami już zaczęło się sypać wszystko z góry na dół...chodziło o głupoty, o to że byłem przesadnie zazdrosny i nie odpowiadało mi do końca Jej zachowanie wobec mnie i swoich znajomych, mówiąc krótko olewała mnie przy nich;/ czułem się inny i zawsze stałem obok. Nigdy nie powiedziała mi że jestem dziwny lub coś takiego, zawsze mnie wspierała i pomagała;) Dzisiaj zażyłem Hydroksyzynę, trochę jakbym się uspokoił. Nigdy Jej nie zapomnę i nie chcę ale chciałbym chociaż w jakiś sposób wymazać z pamięci to co się stało i pamiętać te cudowne momenty. Wiem, przede mną całe życie, mam tylko 18 lat ale czuję się osamotniony i niepotrzebny;( a co do tego nieszczęsnego "r" u mnie wychodzi "l" i zdarzają się osoby, które to wyśmiewają, lecz staram się to olewać. Jeszcze raz dziękuję za wsparcie;) Pozdrawiam serdecznie;*
  5. Witam wszystkich użytkowników bardzo serdecznie;) jestem tutaj nowy i bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy i proszę o pomoc, gdyż wiem, że sam nie dam sobie rady;/ A więc tak... mam 18 lat, aczkolwiek wiele osób podkreśla, że jestem nadzwyczaj dojrzały, czasem jakbym miał 25 lat...miałem ciężkie dzieciństwo, gdyż moi rodzice w wieku 19 lat wzięli ślub a niecałe pół roku później urodziłem się ja, tak byłem wpadką, wiem o tym:( moi rodzice często się kłócili, a ja najwięcej czasu spędzałem z moją babcią. Swoje niepowodzenia w małżeństwie i życiu ojciec zrzucał na mnie, to ja byłem przysłowiowym kozłem ofiarnym, to zawsze była moja wina odkąd pamiętam:(( byłem wyzywany przez ojca i często dostawałem po głowie;/ ojciec nie mieszka z Nami od 3 lat, moi rodzice są pół roku po rozwodzie. Jest oczywiście dużo lepiej niż było, czasami się spotykam się z ojcem, utrzymujemy kontakt. Ale mnie męczy coś innego, a mianowicie to moje cholerne poczucie niższości i tego że jestem do niczego i nikt mnie nie potrzebuje...często tak mam, że byle powód mnie dołuje, sprawia że humor zmienia mi się o 180 stopni. A wtedy włączam jak to moja matka określa "darcie mordy" czyli krótko mówiąc cięższą muzykę, wtedy albo poprawia mi się humor, albo dołuję się jeszcze bardziej;( odczuwam stany lękowe, wiem że mam nerwicę lękową, boję się że pewnego dnia zostanę kompletnie sam, niepotrzebny nikomu...zawsze słyszałem, że jestem inny niż moi rówieśnicy, mam bardziej poukładane w głowie, jestem wrażliwszy, przystojny etc. Ale niestety od dawien dawna uważałem się za nieatrakcyjnego chłopaka. Noszę okulary, ale ponoć wyglądam w nich dużo ładniej. I moja wada wymowy...mianowicie nie wymawiam literki "r", mam tak od małego. Przyzwyczaiłem się do tego i moi znajomi również. Ale zawsze była ta obawa, że będę sam, gdyż jestem inny i to może być znaczna przeszkoda;/ miałem dwie dziewczyny ale to nie było to...nie szukałem nowej ale pojawiała się w moim życiu Angelika...2 lata młodsza ode mnie ale tak cudownie się dogadywaliśmy, mieliśmy wspólne zainteresowania, spędzaliśmy wspólnie czas. Pierwszy raz w życiu poczułem, że nie tylko się zakochałem ale że naprawdę kogoś kocham. Nie spodziewałem się że mogę darzyć kogoś takim uczuciem, a jednak. Ona była szalona, dusza towarzystwa, ja jestem spokojniejszy, mimo to układało się Nam cudownie. Może to i mało, bo tylko 5 miesięcy ale dla Nas to był długi i wspaniale spędzony czas. Przez te 5 miesięcy w Naszym związku wydarzyło się tyle, ile w innych przez rok a nawet więcej czasu. Ale zaczęliśmy się kłócić przed świętami i to poważniej o różne błahe sprawy;( i niestety wczoraj powiedziała, że to już koniec...że nagle pewnego dnia całe to uczucie z Niej uleciało, przestało Jej zależeć. Jest mi ciężko w to tak uwierzyć, że tak nagle przestała czuć do mnie cokolwiek...ale podjęła taką a nie inną decyzję. Tyle że ja nadal płaczę, nadal mi leci krew z nosa, nadal mi się telepią ręce, nadal boli mnie brzuch, nie mogę jeść, mam zawroty głowy i tak od tygodnia a od wczoraj to już jest kulminacja;( wiem, że wiele osób napisze, że to tylko taka młodzieńcza "miłość" ale ja naprawdę Ją kochałem i nadal kocham i jeszcze długo tak zostanie, nie umiem sobie poradzić bez Niej...nie wiem jak mam ułożyć sobie życie bez Niej, skoro ja ciągle siedziałem w domu, nigdzie nie wychodziłem, bo nie mam z kim. Zawsze wszystko robiłem sam i najwięcej czasu spędzałem właśnie sam. Czasami siadam na rower i jadę gdzieś, jak najdalej od kłopotów i tych myśli...Ale teraz bez Niej to już nie będzie to samo życie, była dla mnie dziewczyną i przyjacielem, wiedziała o mnie dosłownie wszystko a teraz to się skończyło;( nie umiem się z tym pogodzić i boję się o siebie, co będzie dalej z moim życiem. Skoro ja już teraz mam nerwicę i widzę, że to z każdym następnym dniem się pogłębia...byłem na jednym spotkaniu z psychologiem, następne mam w przyszłą środę i wiem, że muszę kontynuować terapię, dla siebie i dla innych. Bez Angeliki jest mi cholernie ciężko, nie mam z kim o tym porozmawiać i naprawdę boję się o siebie, o to co będzie za kilka dni, tygodni, miesięcy...boję się że już nigdy nikogo nie pokocham, że nie będę umiał być z kimś dłużej, boję się że jestem skazany na samotność, że muszę być całe życie sam...proszę pomóżcie mi...każda odpowiedź do mojego tematu będzie dla mnie niezwykle cenna;))
×