Skocz do zawartości
Nerwica.com

chica

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez chica

  1. witam ponownie.nie chcialabym klamac bo nie umiem.musze powiedziec ze bardzo zle sie z tym czuje ze tak wypeplalam wszystko,to mala miescina i jak sie rozniesie...wiecie o co mi chodzi.jestem zle na siebie i mam do siebie pretensje,pomimo faktu ze ta kobieta zrobila mi wiele zlego...taka ze mnike juz duszyczka...dzieki za rade, tez o tym myslalam.kurde ona powierzyla mi tajemnice...tam w angli juz wszyscy wiedza.a tu w Polsce ja wypaplalam.boje sie jej jest strasznie wredna i msciwa i jest menagerwem i ma za soba szefa.kurde...
  2. witam kochani!!!!!dzis wlasnie rozmawialam z Lee.opowiedzialam mu szczerze o wszystkich moich lękach o tym wszystkim o czym opowiedzialam Wam, bo uwazam ze szczerosc jest najwazniejsza a on zwlaszcza na to zasluguje.wysluchal mnie uwaznie.najnormalnie w swiecie zapytalam co o tym mysli i co by mi poradzil jako przyjaciel.stwierdzil po namysle,ze chyba bezpieczniej i zdrowiej dla mnie byloby zebysmy poszli we wlasne strony bo nie chce zebym czula sie przez niego zle.i tak postanowilismy.moze to dla mnie rzeczywiscie lepiej.musze poukladac sobie ten zamet w glowie.kochani bedziecie mnie mieli dosyc bo mam talent do pakoewania sie w tarapaty.jkilka dni temu spotkalam sie ze znajoma,tez troche zna moja byla kumpele emile o ktorej wam pisalam.rozkleilam sie i troche jej sie wyzalilam na temat tego co sie stalo miedzy mna a emila.wspomnialam tez ze emila ma romans z szefem....kurcze ja to mam za dlugi jezyk,ale emocje zrobily swoje.teraz boje sie ze dowie sie o tym rodzina emili i ona sama.oj dostane.dostane. co ma zrobic powiedziec jej o tej wpadce sama?daradzcie....prosze....
  3. moje Slonca to nie jest tak ze ja go kocham bo go nie kocham,on chce byc moim przyjacielem,ciagle interesuje go co sie ze mna dzieje itd.probuje mnie pocieszyc ale ja jakos dziwnie na niego reaguje...strasznie mnie rozwala emocjonalnie kiedy mam sie z nim spotkac.tak poza tym chcialabym wspomniec ze mam taka fobie ze boje sie ludzi, boje sie angazowac nawet w przyjazn...tak mi go szkoda bo dobry z niego czlowieczek.juz sama nic nie wiem.zastanawiam sie czy nie zostac sama ze soba i zaczac ukladac wszystko od nowa..moja choroba zaczela sie na nowo jak zaczelam sie z nim spotykac,czarny scenariusz przyszlosci zabil we mnie uczucie...bylo chyba zbyt slabe...a co bedzie jak sie w kims zakocham i on bedzie tego swiadkiem.bedzie go bolalo... a ja tego nie chce...co byscie zrobili na moim miejscu?pozdrawiam...
  4. czesc Betty...ja mam taka dziwna sytuacje.Chodzilam z pewnym chlopakiem, ma na imie Lee.trwalo to krotko.nie wyszlo z mojej winy,juz kiedys rozbil sie moj 2letni zwiazek z powodu mojej choroby,kochalam czlowieka a za chwile potrafilam go nienawidzic i czuc do niego obrzydzenie.Lee jest anglikiem i jest bardzo kochanym, madrym iopiekunczym facetem,bylam na etapie odstawiania psychotropow i sytuacja bycia z kims mnie przerosla!postanowilismy byc przyjaciolmi ale ja nawet z tym mam problemy jak mamy sie spotkac juz dwa dni wczesniej o tym mysle i sie denerwuje.jak sie widzimy to bawie sie dobrze a potem zaczyna mnie to meczyci chce uciekac do domu,nie wiem co sie dzieje,bo raz chce mu powiedziec nie pisz,nie kontaktuj sie,nie moge byc nawet twoim kumplem,wiec zapomnij, apotem mysle co u niego, tesknie za nim i czuje sie z tym co zrobilam zle!pozniej sobie mysle,alez ja jestem dziecinna...i znow sie nakrecam ja chyba zwariuje.pomozcie!co mam zrobic?
  5. czesc Betty...ja tez tak mam,to takie przykre i nie rozumiem tego co sie ze mna dzieje.dzlaczego do cholery tak reaguje,stresuje sie nawet spotkaniami z tymi ktorzy mnie kochaja i lubia, reaguje nerwowo na ich rady,staram sie wtedy najzwyklej w swiecie zamknac ale zostaje ten gniew w srodku...czasami az buzuje...to dziwne,ze dla osob ktore sa mi obojetne jestem mila a tych najblizszych ranie...czy to minie??ja tez kiedys cieszylam sie z kazdej znajomosci,z najdrobniejszych rzeczy.Boze jak mi tego brakuje..nawet nie moge sie modlic,kiedys to robilam a teraz jak tylko pomysle o tym ze moze bym sie pomodlila to mnie zaczyna trzasc...najchetniej schowalabym sie gdzies.zeby nie ranic...czy leczysz sie Betty??ja potrzebuje porzadnej terapii bo bez niej nie dam rady...
  6. czy macie cos takiego ze czasami nie chcecie widziec nawet tych najblizszych i przyjaciol??ze draznia was do granic mozliwosci chociaz so kochani i chca wam pomoc??ma takiego przyjaciela,nazywa sie Lee.kiedys bylismy ze soba ale nam nie wyszlo mimo to dalej sie lubimy a on mi zawsze chce pomagac,baardzo sobie cenie z nim kontakt.ale nieraz mam go dosyc,tak samo jest z moja kumpela Urszulkatakie dobre dziewcze a czasami wychodze zsiebie.nie chce ich ranic bo sa dla mnie tacy dobrzy i ich lubie.jedyni moi kumple ktorzy sa wyrozumiali i pomagaja mi jak tylko moga.czy wy tez tak macie???troche sie tego wstydze... dzieki Czrna za odzew.juz mi troszke lepiej.poplakalam i wyszlo to ze mnie...pozdrawiam...
  7. witam was wszystkich!!!juz nie daje rady od dwuch dni tak mnie trzyma ze juz nie wiem sama co mam robic,znow plakalam.dzis obudzilam sie o 6rano z takim uczuciem leku ze brak mi slow..rozplakalam sie jak dziecko.staralam sie czyms zajac ale nie moglam sie na niczym skoncentrowac.caly czas dzwieczy mi w glowie mysl a co bedzie jesli tak beznadziejnie bedzie wygladac moje zycie,co jesli juz tak zawsze bedzie??co jesli nie ma dla mnie lekarstwa...juz mi brakuje sil...czujesz sie troche lepiej i nagle trach znow cie dopada tak niespodziewanie ze az boli.jeszcze na domiar tego pekaja mi wrzody zaladka, nie moge jesc i wymiotuje krwia...zeby to szlag trafil.czy ja cos w zyciu zlego zrobilam ze takie cos mnie spotyka???ide dzis z tymi wrzodami do lekarza...mam nadzieje ze to nic powaznego. [ Dodano: Wto Lip 18, 2006 11:05 am ] to znowu ja,moze znacie jakies strony z terapia przez neta bezplatnie...prosze jesli tak dajcie mi znac...dziekuje...pozdrawiam...
  8. to znowu ja!!mysli klaruja mi sie z kazdym dniem a ten stan to tez Wasza ogromna zasluga.masz racje Dzasti, czasami mysle ze dzieki tej chorobie jestesmy bogatsi,a ktos mi ostatnio powiedzial ze jestesmy przez nia interesujacy bo szukamy czgos wiecej na tym swiecie i mamy baardzo szerokie horyzonty myslowe.spotyka nas to co spotyka poniewaz jestesmy bardzo wrazliwymi osobkami a takich coraz mniej!!!!jakby spojrzec na to w ten sposob...widac zalety w tym calym zlu ktore nas spotyka....co myslicie o grupowej terapi???pozdrawiam goraco!!!!
  9. witaj daszo w naszuch nerwowych kregach!! zadam cislonce to samo pytanie co czarna.leczysz sie gdzies?bierzesz jakies leki??odzywaj sie do nas jak najczesciej bo to baardzo pomaga.sama dolaczylam niedawno i musze sie ciprzyznac ze czerpie z tego sporo sily...........czekamy na cie i trzymam kciuki.wiem o czym mowisz bo na samym poczatku choroby kiedy jeszcze nie bardzo rozumialam co sie ze mna dzieje i dlaczego mialam niemal takie same obiawy co ty moja droga...juz mialam skierowanie na oddzial zamkniety bo tak sie ze mna dzialo,bylam u kresu i myslalam o najgorszym...jesli sie nie leczysz to musisz jak najszybciej zaczac!!!!!!dziekuje wam za kazde slowo jakie do mnie piszecie.uslyszlam dzis cos bardzo waznego...
  10. witam wszystkich!!!do tych samych wnioskow doszlam juz jakichs czas temu tylko musialam zrobic ten pierwszy krok i poukladac ten niesamowity zamet jaki zakradl sie do mojej glowy!!!przez ostatni miesiac chodzilam jak skolowana a moja glowa funkcjonowala jak myslowa autostrada ta najbardziej ruchliw w swiecie.myslalam ze zwariuje!!!!tym pierwszym krokiem do nabrania dystansu byla wyprowadzka ze wspolnego domu,bo nie dosc ze z nia pracuje to jeszcze mieszkalam!mowie wam OBLED!!!czulam jakbym sie taplal w tlustej smierdzacej zupie.postanowilam sie wyprowadzic.ale byla awantura i wmawianie mi poczucia winy,ze ja zostawiam i.t.d i.t.p.jest w tym dobra...pierwszy raz swiadomie sie postawilami juz wie co o niej mysle!!moj 1szy krok!!!!! pozdrawiam i trzymam za was kciuki!!!!
  11. hellowka!!nawet nie wiecie jak wasze slowa pokrywaja sie z moimi ostatnimi przemysleniami ale uslyszec to od innych zupelnie obiektywnych osob tak podobnych do mnie to jak ogromniaste uderzenie taaka patelnia w glowice!!!!! ten pobyt w Polsce i w miare spokojne i przede wszystkim szczere bycie samej ze soba to niesamowita okazja do poukladania tego nieporzadku w mojej skolowanej glowce!!!!staram sie jak tylko moge!!!!mam zamiar dbac o siebie bojak ja o siebie nie powalcze to kto to zrobi?.moze ta cala sytuacja z tym babolcem przyslonila mi te osoby ktore sa ciagle przy mnie a ich nie dostrzegalam.juz zrobilam pierwszy krok przeprowadzilam sie bez niej,ale byla awantura i wtlaczanie poczucia winy.nie udalo sie jej!!
  12. witajcie slonca :) strasznie mnie to gryzie ale zaczynam lapac do tego dystans.zawsze bylam osoba ktora starala sie tlumaczyc jej zachowanie przez pryzmat jej przezyc,nie miala leeko,dosc oschli uczuciowo rodzice,samobojstwo brata,nieudane malzenstwo,brak znajomych i przyjaciol...ale potem stwierdzilam ze ja tez baardzo duzo przeszlam zlego,baardzo ale nie daje mi to prawa do ranienia osob tylko dlatego ze mi jest zle,to zawsze bylo moim mottem,bo dlaczego mam karac niewinnych ludzi tylko dlatego ze sa szczesliwsi ode mnie??mimo to tlumaczylam ja przez dlugi czas i to byl chyba moj blad bo przez to pozwalalam jej sie ranic bez konsekwencji,tlumiac swoje uczucia, bo to taka biedna dziewczyna!!ale bylam glupia!!!!a moze poprostu dobra..... [ Dodano: Pią Lip 14, 2006 10:22 am ] zawsze chcialam byc dobrym czlowiekiem i zapominalam bardzo czesto o sobie,chcialam uszczesliwiac ludzi i swiat.kiedy ktos mnie krzywdzil balam sie reagowac tak jak powinnam bo wydawalo mi sie ze reagujac nerwowo,atakujac nie jestem juz dobrym czlowiekie.teraz mnie olsnilo, bo zdalam sobie sprawe ze nie musze juz kochac i tlumaczyc swoich ze tak sie wyraze oprawcow,obrona to naturalna reakcja, a przez to zyskujesz do samej siebie szacunek, zwlaszcza kiedy bronisz sie wedlug swoich zasad nie znizajac sie do poziomu atakujacego...co o tym myslicie moi kochani???pozdrawiam was goraco i dziekuje ze jestescie???
  13. witam wszystkich!!moge wam o tym powiedziec bo bardzo zalezy mi na waszym zdaniu:)zciagnelam tego babolca do pracy nic nie musiala robic,zalatwialam wszystko sama,bylam jej ze tak powiem prywatnym tlumaczem bo nie miala pojecia na temat angielskiego,uczylam ja przed wyjazdem pol roku....zostalysmy obie supervisorami,cos w rodzaju kierownika pomoglam jej bo chcialam jej pomoc,taka juz jestem...ona ma romans z wlascicielem i ta droga stala sie miesiac temu menagerem ale bez znajomosci angielskiego i traktuje mnie jak smiecia,nie wiem czy to zazdrosc,to taki cholerny skorpion,ze az boli,wredna,msciwa,wyrachowana s***,ktora lepiej sie czuje kiedy kogos zdepcze,to przez nia musialam dwukrotnie wrocic do prochow.((( nie moge tego przelknac bo byla dla mnie jak siostra...
  14. witam Was wszystkich kochani!!!!normalnie tesknie za tym forum i juz nie boje sie tu szkrobac!!!!!bo na poczatku troche czulam sie skrepowana!!!!od paru dni troszke lepiej sie czuje, nie wiem czy to zasluga leku czy tego ze jestem znow w domku z taulkiem i bracholkiem.sa tacy kochani i bardzo mi pomagaja.ciekawa jestem jak bedzie kiedy wroce do Newcastle.tam jestem sama, no i ta praca....niezly stress...p[racuje w pizza hut, jestem tam kierownikiem ale mam nad soba byla kumpele, ktora atakuje mnie z kazdej strony, a ze mnie zna dosc dobrze i wie o mojej chorobie, dlatego wie jak zrobic zeby mnie baardzo bolalo.zostal mi ponad miesiac do konca umowy,kiedys bardzo lobialam ta prace ale potem sie porobilo.ale sie nerwuski zawiodlam.moja najlepsza kumpela i taki numer,boli jak diabli....chyba musze z tamtad uciekac a szkoda bo mam w pracy tez fajowych znajomkow!!!czulam sie ostatnio tak zaszczuta ze myslalam ze zwariuje.nagle przestalam wychodzic z domu bo lawina lekow mnie przerosla....ciekawe jak to ze mna tam bedzie......pozdrawiam!!!
  15. dzasti13 masz racje.to jest taka choroba ze musisz rozmawiac z innymi nerwusami.moja mama zawsze mowila ze bogaty biednego nie zrozumie, i to sie metaforycznie przeklada na nasza chorobe,zwlaszcza relacje z ludzmi ktorzy nie wiedza co to znaczy byc chorym na nerwice lekowa.jesli nawet probuja zrozumiec nas, nie sa w stanie tego zrobic,nerwuska moze zrozumiec inny nerwusek.wiec nerwuski calego swiata, laczcie sie i pomagajmy sobie nawzajem!!!!:)jak tylko mozna,pamitajcie ze choroba uszlachetnia,bo samoistnie zaczynamy pomagac innym bez oczekiwania na 'zaplate',bo CHCEMY pomoc dla samego pomagania,bo sprawia ze jestesmy wrazliwsi na krzywde innych,bo mimo cierpienia stajemy sie lepszymi ludzmi...pozdrawiam :) :) :) :) :) :)
  16. dzien dobry moje Nerwuski!!!!czy wy wiecie jak duzo dla mnie znaczy Wasza obecnosc tutaj!!!!az mi sie lezka w oku zakrecila.wiem mamy ogrom problemow, ale dzielac sie naszymi wspolnymi spostrzezeniami,radami i cieplym slowem mozemy duzo zdzialac.mam od niedawna postanowienie, biore sie za siebie i to konkretnie,a psychoterapeuty szukam jak szalona:))))taaakie buziaki Wam przesylam, moj ty Tancu u psychiatry, Koniczynko, Czarnulko i Dziasti!!!!!!poza buziakami......TAAAAKIE WIADRA NAJCIEPLEJSZYCH W SWIECIE USMIECHOW!!!!!!!!!mam nadzieje ze znajde jakiegos dobrego terapeute w tym Newcastle!!!!!!i bede sie tu pojawiac dosc czesto.moj mail:an.24@poczta.onet.pl!mozecie szkrobac.....jesli chcecie....
  17. wiem moje kochane Robale ze terapia jest niezbedna.juz raz zkorzystalam z takowej.chodzilam na spotkania indywidualne przez rok.troche pomoglo ale choroba znow wrocila.nie wiem, moze tak czasami bywa,ale psycholog moim zdaniem bardziej sie skoncentrowal na przygnebieniu i stanach depresyjnych a nie na odnalezieniu zrodla i pokonywaniu lekow samych w sobie.stwierdzila ze nalezy zapomniec o przeszlosci, nie rozgrzebywac jej i zajac sie przyszloscia...nie byl to chyba jednak dobry pomysl.oczywiscie ze staram sie zajmowac ta moja glowe zajeciami.duzo czytam,maluje,przebyweam sporo na lonie natury,czasami dziala czasami nie...tak bywa...mam problem bo przebywam teraz w Newcastle w Anglii i mam problemy ze zanalezieniem terapeuty,o dziwo!!tez jestem w szoku!!panstwowo zajmuja sie tym nieliczni,bardziej rozwiniete sa osrodki itd. dla dzieci i mlodziezy.dorosli sa raczej skazani na prywatnych psychologow, a to kosztuje...ciagle szukam!!!!!!!dzieki ze jestescie,wiem ze ktos rozumie:)nie jestem sama...
  18. witam wszystkich.2lata temu zostalam zdiagnozowana jako chora na nerwice lekowa.od dwoch lat z 2 przerwami biore Efectiner75.obie proby skonczyly sie nawrotem choroby.w przypadku drugiego podejscie zareagowalam dosc szybko.od prawie 2 miesiecy znow lykam swoje pigulki ale zauwazylam ze skutki przychodza troche wolniej niz ostatnio, tymbardziej ze mam dosc stresujaca prace a niestety przy kazdym stresie wysiadam i lawina lekowa sie zaczyna....przerazaja mnie wszelkie zmiany,boje sie rozmawiac, wychodzic z domu ogolnie boje sie niemal wszystkiego co ma do czynienia z ludzmi, a miejsca publiczne i zatloczone wywoluja u mnie panike.ciagle mi sie wydaje ze ludzie o mnie plotkuja, ze patrza na mnie baardzo krytycznie, ze chca mnie skrzywdzic, a ja nie jestem w stanie sie obronic bo nie mam odwagi sie odezwac....prawie nikt nie rozumie pojecia nerwica lekowa i najczesciej kwituja moja przypadlosc terminami stuknieta albo mieczak...to wywoluje u mnie ogromne poczucie winy i zlosc na sama siebie ze ja nie radze sobie z codziennym zyciem, i kolko sie zamyka bo dodatkowo czyje sie wtedy jak smiec!!!boje sie tez zwiazkow!!!!!!odpiszcie bo czuje sie jak ufolud!!!
  19. nazywam sie ania i tak samo jak Ty szukam takiego modelu...prosze niech ktos sie wypowie na ten temat.... [ Dodano: Sob Lip 08, 2006 3:53 pm ] leczec sie farmakologicznie,od dwoch lat z przerwami bioreEfectiner75.ten lek uchronil mnie od najgorszego.probowalam odstawic lek 2razy,ale jak tylko pojawia sie sytuacja stresujaca zaczyna sie pieklo...lawina lekow i zamykanie sie w domu chociaz i to ostatnio nie pomaga.mam za soba ataki hiperwentylacji polaczonej z utrata przytomnosci.malo osob rozumie co to jest nerwica lekowa wiec kwituja moja przypadlosc okresleniem stuknieta albo mieczak,co doprowadza mnie do szalu i ogromnego poczucia winy i zlosci na sama siebie ze nie umiem byc silna tak jak inni, potem czuje sie jak smiec.ostatnio musialam wrocic do leku ponownie, lekarz stwierdzil ze jednak musze go pobrac baardzo dlugo.to juz prawie 2 miesice jak go biore i skutki sa troche opuznione,tymbardziej ze mam baardzo stresujaca prace w Anglii, gdzie jestem sama bez rodziny.to sprawia ze uporanie sie z lekami jest bardzo trudne....najbardziej boje sie ludzi....a juz w zatloczonych miejscach wpadam w panike!!!!!!!i sie zaczyna!!!caly czas wydaje mi sie ze cos mi zrobia i wydaje mi sie ze ciagle mnie krytykuja,ze sa bardzo negatywnie do mnie nastawieni....przez to nie moga sie tez z nikim zwiazac, bo jak tylko kogos poznaje, patrze na niego przez pryzmat innych, wiec tez bardzo krytycznie.kidyb wychodze z ta osoba gdziekolwiek wydaje mi sie ze wszyscy o nas mowia oczywiscie same negatywy...wtedy chce uciakac od nich i tej osoby.jakby obecnosc tego Kogos zwiekszalo moje poczucie zagrozenia....czy ktos ma podobny problem??? pozdrawiam wszystkich....
×