Witam wszystkich,
Moja historia z nerwica lękowa zaczyna się kiedy miałem 10 lat. Wielokrotnie wchodziłem i wychodziłem z pokoju z uczuciem, że coś jest nie w porządku (nadal tak mam). Błędnie zakładając że jak wejdę po raz kolejny to uczucie niepokoju zniknie. Z nikim z rodziny o tym nie rozmawiałem, po każdym takim moim zachowaniu miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Myślałem że jestem nienormalny. Ciężko mi było się skoncentrować w szkole. Zaczęły się problemy. Strach paraliżował mnie przed aktywnym uczestnictwem na zajęciach. Jedyne o czym myślałem to o ucieczce. W towarzystwie z rówieśnikami również nie czułem się najlepiej. Szczególnie w kontaktach z osobami dominującymi. Na tyle moje objawy się nasiliły że w wieku 18 lat udałem się pierwszy raz do psychiatry. Przepisał mi leki (serotoninę). Leki pomogły na tyle że mogłem w miarę wrócić do normalnego funkcjonowania. Poszedłem na studia. Na drugim roku objawy znów się nasiliły i wróciłem do punktu wyjścia. Znów udałem się po pomoc do lekarza psychiatry, który tym razem zaproponował mi psychoterapię. Psychoterapia pomogła mi na tyle, że na jakiś czas miałem względny spokój . Niestety choroba znów wróciła i poraz kolejny udałem się do psychiatry po leki i po skierowanie na psychoterapię. Tak mam cyklicznie średnio co dwa-trzy lata, kiedy wydaje mi się, że zaczynam normalnie funkcjonować wszystko wraca jak bumerang. Pytanie moje czy to kiedykolwiek się skończy?