Cześć. Jestem tu nowa, i w ogóle nowa na tego typu forum. Jest po północy a ja znów nie śpię.
Od kilku miesięcy zastanawiam się co mam zrobić ze sobą...ale jeszcze chyba nie dojrzałam do wizyty lekarskiej. Na razie tylko forum. Czytając posty doznałam szoku, że ludzie mają takie problemy jak ja...
Ale najpierw trochę o sobie...
Mam 23 lata...dwa lata temu moje życie przewróciło się do góry nogami, a wszystko za sprawą choroby nowotworowej babci. Ponieważ byłam jedną z nielicznych bliskich jej osób, zamieszkałam z nią w trakcie jej choroby, pomagając jej lepiej umrzeć. Wszystkie te dramatyczne chwile, czynności jakie przy niej wykonywałam, wręcz przerażające sceny spowodowane rakiem, jakie oglądałam, zmieniły mnie na zawsze. Kilka pierwszych miesięcy żyłam w lęku przed nawet pozostaniu samej w domu. Minęły dwa lata, a ja dorobiłam się hipochondrii, panicznego strachu przed dusznościami(babcia je miewała), przed nowotworami, przed śmiercią. Codziennie myślę czy się zaraz nie uduszę, czy dziś nie umrę. Dodam, że miewam wyimaginowane duszności, które kończą się interwencją pogotowia. Lekarz za każdym razem twierdzi, że nie mogę mieć żadnych duszności, bo badania są idealne. Moi rodzice, mój narzeczony zupełnie nie wiedzą jak na to reagować. Od czasu śmierci babci przytyłam 25kg(zaledwie w dwa lata). Na co dzień staram się ukrywać swoje dziwactwa. Ale ostatnio myślę, że skoro to wszystko przeszkadza mi w prowadzeniu normalnej egzystencji, to jednak coś jest nie tak...Jedno jest pewne-nie jestem sobą. Stałam się nie pewna siebie, zakompleksiona przez nadwagę, czuję się jak dziwadło. Ludzie co mi jest do cholery!?