Skocz do zawartości
Nerwica.com

zniszczony

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia zniszczony

  1. Niby moja psychika jest wzmacniana, ale gdy przyjdzie nastepna smierc bede tak samo cierpial, plakal, nie bede mogl zapomniec z tygodnia na tydzien o tragedii.
  2. Pisze tu z tego wzgledu, poniewaz nie mam nikogo z kim moglbym porozmawiac, komu moglbym sie wyzalic . Mam 19 lat, w domu pies byl zawsze obecny odkad tylko pamietam, mialem chyba 4,5 lat gdy moi rodzice postanowili go przygarnąć. Byl moim najlepszym przyjacielem, nigdy nie zapomne jego usmiechu, wspolnych spacerow, gdy to pisze lzy mi obficie kapia na klawiature, po prostu nie moge sie powtrzymac, az sie sam siebie wstydze, ze zachowuje sie jak baba . Od 2 tygodni moj pies byl bardzo chory, nie mogl sie podniesc, przez caly ten czas (ok. 14 dni) lezal w kojcu w przedpokoju i bardzo piszczal, bylo mi go bardzo szkoda, ale nigdy , nigdy bym nie pomyslal ze umrze za niedlugo, bylem pewny ze bedzie ze mna na wiecznosc, ze to ja umre a on mnie bedzie oplakiwal. Niestety, w ostatni piatek wrocilem ze szkoly i zobaczylem ze leci mu cos z pyska, zadzwonilem po ojca zeby przyjechal z pracy, sam wzialem Maxa (bo tak sie nazywal) na kolana ( nie byl duzy, rasa Foksterier krótkowłosy ) , glaskalem go i plakalem przy czym mocno blagalem by nie umieral. Prosilem nawet Boga o pomoc, mimo ze jestem ateistą. Gdy moi ojciec przyjechal 10 minut pozniej moj pies rzucil na mnie ostatnie spojrzenie swoim błyszczącym, załzawionym okiem, po czym przestał oddychac. Probowalem nie przyjac tego do wiadomosci i w myslach oszukiwalem sie. Polozylem go do kojca i ucieklem do pokoju gdzie wybuchlem placzem, nie chcialem by ktokolwiek widzial mnei w takim wstanie. Plakalem i jednoczesnie wstydzilem sie swoich emocji, wstydzilem sie przed ojcem tego, ze jestem tak slaby i w wieku 19 lat potrafie sie poplakac nie mam pojecia dlaczego moi rodzice nie wybuchli placzem po smierci psa, przeciez oni pamietali go nawet gdy byl małym szczeniaczkiem. Od 3 dni nic nie robie, nie odbieram telefonow, dzis nie bylem w szkole, jestem zalamany, mam ochote uciec od wszystkich znajomych, od rodziny, poniewaz teraz wiem - > ze oni kiedys umrą i bede na nowo przezywal jeszcze mocniejszy bol, poniewaz strata matki jest nieporownywalną stratą. Mam rowniez ochote zniknac, umrzec, zostac pobity, zamordowany, nie wiem co sie ze mna dzieje, nie poznaje sie. Wstydze sie wyjsc na zewnatrz, pokazac sie. Blagam was powiedzcie mi czy to uczucie kiedys przejdzie czy byliscie kiedys tak zdolowani teraz mam wrazenie ze jestem jedyna osoba na swiecie ktora tak mocno cierpi ... Minely 3 dni a ja nawet nie moge powstrzymac sie od placzu . Doradzcie mi co robic, czy smutek kiedys przeminie, czy nadejdzie taki dzien, w ktorym bede mogl powspominac mojego najlepszego przyjaciela bez płakania?
×