Mój problem jest dosyć zlożony , a niestety na platną pomoc ze strony
specjalisty mnie nie stać.
Od kilku lat podejrzewam u siebie przewlekłą depresję. Sądzę, że
zlożyły się na nią trudne przeżycia z przeszlości, jak rownież obecna,
niekorzystna, lecz nie zmieniająca się sytuacja. Skończyłam studia
fillogiczne i od ponad pol roku bezskutecznie szukam pracy w szkolach i urzędach,
wszystko z powodu nepotyzmu i układów. Na wszystko brakuje mi pieniędzy. w
chwili obecnej praktycznie nie mogę sobie pozwolić na nic.
Miewam okresy euforii, kiedy mam energię na wszystko, ale bywa też tak,
że rano najchętniej nie wstałabym z łóżka. Coraz częsciej zadaję sobie
pytanie, dlaczego przyszlam na świat, skoro nic mi nie wychodzi, ciągle
się męczę. Co jakiś czas miewam stany lękowe, czasem napady agresji, nie
chcę jednak sięgać po leki ze względu na wcześniejszą próbę
samobójczą. Od dłuższego czasu cierpię na obsesyjne myśli i natręctwa związane z
porządkiem.
Moi prawdziwi przyjaciele mieszkają za granicą, kontakt z nimi mam tylko
mailowy. Na miejscu nie mam żadnych przyjaciól z którymi moglabym wyjśc
gdzieś, porozmawiać, bo nikt nie chce trzymać z "biedaczką" (mieszkam w
malym miasteczku). Nigdy nie mialam chlopaka, bliskiej osoby która byłaby dla
mnie wsparciem, po prostu nikt mi się nie trafił pomimo że mam
realistyczne wymagania.
Najgorsze jest jednak to, że dalsza rodzina na ktorą czlowiek w takich
momentach najbardziej powinien liczyć, jest toksyczna i odsunęla się do nas.
To w większości tzw. "nowobogaccy" z dużych miast, ktorzy nie chcą
trzymać z "plebsem". Moim rodzicom równiez jest ciezko się z tym pogodzić. Wiemy
razem z moim bratem, że w przyszłosci będziemy mogli liczyć tylko na
siebie.
Nie oczekuję od nikogo cudownej recepty na życie, bo w dzisiejszych
czasach nikt takiej nie ma dla nikogo. Po prostu nie miałam komu się wyżalić. Proszę tylko o listy od Was. Może ktoś z Was ma podobne problemy? Faktem jest, że męczę się
od lat sama z sobą, tkwię w marazmie. Coraz bardziej zaczyna mi brakowac sił...