Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jaskółka

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Jaskółka

  1. Jaskółka

    witam

    hej :) już się lepiej czuję. sorki, czasem mam takie dołki na maksa, że nawet nie chce mi się z domu wyłazić. Często nie wiem czy już minęły, czy jeszcze z nimi walczę. najgorsze, że chodziłam (i niby powinnam nadal) do psychologa, ale że te czarne dni bywają bardzo rzadko, to ciągle zastanawiam się po co mi te spotkania?! nie wiem nawet jak się kończy takie leczenie i czy powinnam je zakończyć. Czy bardzo rzadkie czarne myśli są podstawą do takiego leczenia, które trwa latami? W dodatku ciągle chcą żebym brała prochy, ale ja nie chcę. Ostatnie branie leków skończyło się podwyższeniem prolaktyny, która zaowocowała guzkami, a tych znowu zrobiło się tyle, że grozi(ł) mi nowotwór złośliwy. Może znajdę odpowiedzi w zaproponowanej mi książce... Dzięki za wszystko :) pozdrawiam i życzę powodzenia
  2. Jaskółka

    witam

    myślałam, że sobie poradzę sama z moimi problemami, ale nie potrafię. czuję się oszukana, samotna, nie potrafię zapomnieć tego co wiem. ogólnie jestem w chwili obecnej szczęśliwą żoną i matką 5-miesięcznego synka. Ale nie potrafię się cieszyć z tego co mam. Czuję, że nie mam prawa. Ciągle rozpamiętuję przeszłość... Chodzi o moją matkę. Wychowywała mnie przez 20 lat, wpajając zasady, z którymi sama nie potrafiła żyć. Ojca poznałam gdy miałam 17 lat. Do dziś nasze relacje nie są takie, jakie być powinny. Moja matka wyrzuciła mnie z domu 7 lat temu. Nie zrozumiecie dlaczego, bo i ja nie rozumie. A może nie chcę. Ogólnie dlatego, że uważała, że nie zdam na studia, a przez to utraci alimenty na mnie. Dlatego wysłała mnie do swojej matki, a 1,5 roku później zgłosiła na policji, że uciekłam z domu 2,5 roku wstecz. Wymeldowałam się na żądanie - nie chciałam mieć z nią do czynienia. Tydzień temu zmarł mój rok starszy kuzyn. Nikt nie wie dokładnie dlaczego. Za to ja dowiaduje się teraz najwięcej szczegółów z życia mojej matki. Dlaczego tak mnie to przejmuje? Może dlatego, że zawsze stawiała siebie w świetle - wszyscy przeciwko niej. Zawsze wpajała mi zasady, których nigdy sama nie przestrzegała. Okazuje się, że broniłam jej swoim ciałem, podczas gdy ona z tego drwiła, nie uważała za potrzebne. Chce mi się płakać... To dzięki niej straciłam szacunek do własnego ciała, próbowałam kilkakrotnie odebrać sobie życie, zwrócić nie raz jej uwagę na siebie, a ona zawsze mnie miała za śmiecia... okropne to uczucie... Powiedzcie, że tacy ludzie po prostu są, że to normalne, że tak już bywa, że to porównywalne z tym, że ktoś wychodzi na dwór... Dziś nie potrafię uszanować siebie, bo wiem, że powinnam najpierw przebaczyć jej. Ale chyba nie potrafię. A bez tego nie potrafię wejść do kościoła i spojrzeć Panu Bogu w oczy. Dlaczego mówię o nim? bo to On zawsze był przy mnie i wskazywał właściwą drogę. Nie rozumiem co się ze mną dzieje. Pomóżcie, jeśli potraficie.
×