Nienawidzę swojego życia - zacznijmy od tego...
Wpadłem po uszy tym razem. Cholera, co się ze mną stało? Czytam to forum od jakiegoś czasu i widzę, że większość użytkowników od dłuższego czasu zmaga się z depresją/problemami psychicznymi. Podczas gdy ja za czasów liceum byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Nie wiem co się stało ale nagle moje życie zaczęło mi się wydawać nic nie warte. Głównym powodem jest brak partnertki. W dodatku spowodowany tylko moim własnym debilizmem. Nie umiem tego wytłumaczyć ale mimo tego, że jestem bardzo towarzyski i nieraz podobałem się kobietom (kilkukrotnie bywały nawet natarczywe) to nigdy nie miałem dziewczyny. Mam w psychice coś takiego co KAŻE mi sabotować każdy potencjalny związek. Gdy dziewczyna okazuje mi zainteresowanie ja niemal automatycznie zaczynam traktować ją jak powietrze (to jest silniejsze ode mnie). Potem tego żałuję, bo co zabawne zdarzało mi się w ten sposób traktować dziewczyny w których byłem zakochany po uszy...
Teraz mam 21 lat, jestem ciągle sam i doszły do tego inne problemy. Przez pewien czas miałem wrażenie, że jestem homoseksualistą (zresztą pisałem o tym w innym temacie tutaj na forum) ale teraz wiem, że moim problemem jest uzależnienie od masturbacji (w realnym życiu nigdy nie ciągnęło mnie do mężczyzn, za to do kobiet BARDZO). Co za tym idzie nie potrafię już myśleć o seksie tak jak kiedyś. Staram się wyobrazić sobie miłość, seks podyktowany uczuciem (co kiedyś przychodziło mi łatwo) ale zamiast tego jedyna myśl to wykorzystanie drugiej osoby do zaspokojenia swoich potrzeb. Taka masturbacja przy użyciu kobiety (jeśli chodzi o myśli homoseksualne to nadal są ale zrozumiałem, że to wina ciągłego oglądania pornografii i szukania nowych wrażeń. W moim przypadku świat fantazji i pornografii jest zupełnie oddzielony od realnego). Przerażająca jest myśl, że już nigdy mi to nie przejdzie, że nie będę potrafił kochać (co kiedyś było dla mnie najważniejsze). Boję się seksu bo wydaje mi się, że może być dla mnie jedynym ratunkiem i gdy nie pomoże to stracę całą nadzieję...
Do tego dochodzi uzależnienie od alkoholu które pielęgnowałem w sobie od 3 klasy gimnazjum oraz silne uzależnienie od narkotyków (na szczęście nie tykałem się opiatów). To z kolei spowodowało, że zniszczyłem relacje z rodzicami (warto zaznaczyć, że ciężko o bardziej kochających i wyrozumiałych rodziców).
Nie chce mi się żyć, jestem apatyczny, ciągle zmęczony i nie mam nadziei na poprawę. Mam wrażenie, że jest coraz gorzej a w dodatku moje problemy są tak intymne, że jedyny sposób na podzielenie się nimi z kimkolwiek to anonimowe forum.
Co mam robić? Gdzie szukać pomocy? Czy gdy przestanę się masturbować/pić/ćpać ten stan przejdzie? Czy może gdy znajdę sobie w końcu kogoś? Może te myśli to tylko wytwór mojego chorego umysłu i tak naprawdę potrafiłbym pokochać? Jestem zagubiony, mam miliony pytań, nie wiem co robić...