Skocz do zawartości
Nerwica.com

TESKA

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez TESKA

  1. Moja historia będzie dość długa, jednak proszę, niech ktoś to przeczyta. Muszę to wszystko powiedzieć, muszę sie wygadać, a tak naprawdę nie mam do kogo. Proszę o obiektywną poradę, co sądzcie o mojej obecnej sytuacji. Mam 15 lat i jak to mówią, bezstresowe życie. W sumie to żyje mi się calkiem dobrze, mam kochającą rodzinę, koleżanki, ale z nimi nie da się pogadac o tym, co czuję. Problem w tym, że zaczęło mnie to życie nudzić. Byłam i jestem sfrustrowana tym, że nic się nie dzieje. Że jestem osobą, którą nie chcę być i jednocześnie, że nie umiem być taką jaką chcę...Jestem taka niewyraźna, nieukształtowana.Trochę to skomplikowane. Otóż od dluższego czasu, nie mogąc zrealizować swoich marzeń w rzeczywistości, zaczęłam pisać ksiązki i wymyślać opowiadania. To mi pomogło! Naprawdę, wciągnęłam się! Te historie stały się tak jakby moją ucieczką od świata zewnętrznego. Po szkole siadałam i pisałam. Moglam odizolować się od wszystkiego. Jednak jakiś miesiac temu przeczytalam o schizofrenii. Przeraziłam się okrutnie! Bałam się autyzmu, choroby psychicznej, choć nigdy nie mialam omamów. Teraz boję się nerwicy, depresji, ale...no własnie. Sama nie wiem co już mi dolega. Łapię się na tym, że ciągle analizuję swoje zachowanie.Gdy patrzę na piękny krajobraz myślę sobie,,teraz powinnaś być szczęsliwa" Mało rzeczy mnie cieszy. Niby rozmawiam z ludźmi normalnie, niby wszystko jest w porządku, ale wszystko jest jakieś ...bledsze. Czasem mam wrażenie, że wariuję. Chcialabym uciec od swoich myśli. Wyłączyć się. Nakladanie na siebie nowych obowiązkow nic nie daje. Nie da się wiecznie pracować. Boję się pisać powieść, myśląc, że to spowoduje u mnie większą izolację, jednocześnie nie mogę przestać.Miewam nerwobóle, raz wydawalo mi się, że mam chory wyrostek robaczkowy, albo że coś mi "chrupi" w czaszce. Podejrzewam, że moja..przypadlość może być wynikiem wyuczonej bezradności. Nie chcę wziąć sprawy w swoje ręce. Może widzę nawet w tym jakąś korzyść?Może to być też dziwna zazdrość o problemy innych ludzi.Czesto słyszę jak ludzie mówią, że powinnam być szczęsliwa, bo nie mam żadnych problemów. Rzeczywiście sprawiam wrażenie osoby optymistycznej, ale to tylko taka powierzchnia. Powiecie: psycholog. Po pierwsze chyba nie w mojej rodzinie. Powiedzą, że wymyślam sobie jakieś bzdety i żebym zaczęła o czymś innym myśleć. Poza tym sama czuję podobnie. Że gdy zacznę chodzić do psychologa, to już nigdy od niego nie wyjdę. Proszę, powiedzcie mi jedno: czy ja rzeczywiście mam chore urojenia z nudów? Czy moje obawy są sluszne? Czy zdrowi ludzie miewają czasem podobne problemy? Czy to charakterystyczne dla dojrzewania? Wiem, że większość z was psychologami nie jest. Ale oceńcie to poprzez pryzmat wlasnego doświadczenia, rozsądku i obiektywizmu. Pomóżcie!! Pozdrawiam
×