Skocz do zawartości
Nerwica.com

scorpius

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia scorpius

  1. scorpius

    Witam

    Cześć wszystkim ;] Mam 20 lat i od dawna mam problemy z emocjami i z kontaktami z innymi ludźmi. Nigdy sobie natomiast z tego sprawy nie zdawałem do momentu aż między mna a moją dziewczyną nie zaczęło się źle dziać. Od zawsze kiedy pamiętam bałem się utrzymać jakieś bliższe kontakty z kimkolwiek do tej pory nie umiem się przemóc by kogoś nowego poznać by z kimś iść się zabawić. Ten stan rzeczy pewnie jest podyktowany tym że mój ojciec- były wojskowy rozpił się więc w domu było różnie... jak spał było ok jak nie spał.. no cóż... nie ma co gadać darł się na wszystko starał się mnie upokorzyć przed znajomymi chociaż sam fakt że był w domu w tym samym momencie był dla mnie wystarczającym wstydem (bo ciężko nazwać inaczej uczucie które się czuje gdy przed kolegami się prowadzi ojca przez całe mieszkanie do łazienki ;/) Przed kilkoma laty umarł jednak nie potrafiłem się tym przejąć. Przez 11 lat ciągłych nerwów o to co się zastanie w domu o szkołe niezliczone wizyty w szpitalach- ojciec miał padaczke co poskutkowało wieloma upadkami co skończyło się 2 krotnie że drzwi neurochirurgii stanęły przed nim otworem ( juz pal licho ze 2 razy go z pod łopaty wyciągnęli) - Ciągłe poczucie wstydu potegowane tym że zawsze syłszalem od niego jaki ze mnie leń głupek niedorajda itd (dopowiedzcie sobie sami napewno wiele się nie pomylicie) nigdy na to nie reagowałem wręcz się z niego śmiałem jak to słyszałem a teraz wychodzi. jedynym momentem który pamiętam że doprowadził mnie do takiego stanu że nie byłem w stanie powstrzymac się od płaczu (nie pamietam już chya 5 kl podstawówki) to było jak po pijaku zaczął mi wmawiać że matka już nigdy nie wróci do domu. ale do rzeczy. W szkole nigdy mi dobrze nie szło nie potrafiłem się skupic nie miałem chęci wogóle się uczyć ani samozapału. nie widziałem tego. dopiero w liceum kiedy ojciec zszedł z tego świata zaczeło to wszystko ze mnie uchodzic. skutek był taki że wpadłem w to tak zwane złe towarzystwo. zacząłem palić, zamaist do szkoły to na browara do parku. no skutek był taki że pierwsza druga trzecia rozmowa z pedagogiem szkolnym (jakoś nigdy sie nie mogłem przekonac do tej profesji) póxniej dyrekcja noi wkońcu skończyło się że oblałem rok potem przeniosłem się (a raczej przeniesli mnie) do wieczorówki (bo w końcu w lic jak człowiek pojawia się w szkole raz na tydzięń to długo go trzymać nie bedą). Jak oblałempedagog zmusiła mnie do tego bym zapisał się do psychologa. (nie chiałem iśc bo nie widzialem swoich problemów) ale ta wykreciła numer i oddała mi słuchawke. Chodziłem do grupy terapeutycznej przez miesiąc może dwa potem przestałem. szkoła pokrzyżowała terapie... znowu zacząłem chodzic do szkoły po tej przerwanej terapii było wszystko ok. Doła miałem bardzo rzadko. nie zdarzały się prawie sytuacje żebym sie sam nakręcał. odchodząc ze szkoły do wieczorówki (czyli 18 lat miałem) pozłame swoją dziewczyne na początku było wszystko wmiare ok. ona też miała problemy depresje i te sprawy. węc pod tym względem mnie rozumiała zawsze jak któreś z nas miało gorszy nastrój to jakoś dział by go poprawić (chociaż wiadomombyło że to i tak nie pomoże) przez pierwszy nasz rok bylo raz lepiej raz gorzej jak to w związku. Zdałem mature dzięki niej i możliwe że poświadomie dla niej. wtedy zaczęły się problemy. rok temu (tego samego roku kiedy pisąłem mature) jej ojciec zachorowal okazało sie że ma krwiaka no i oczywiście znowu szpitale kroili go potem pozarażali w szpitalach różnymi chorobami skończyło się na tym że do teraz nie jest w pełni sprawny. leżący wszystko przy nim trzeba robic wraz z karmieniem i ćwiczeniami (chociaz się caly czas jego stan poprawia) ale przez to moja miłość przestała się mną zajmować. zrozumiałem że zostałem zepchnięty na niższy plan kiedy się takie rzczy dzieją. jednak myślałem że znajdzie dla mnie choć troche czasu. teraz w październiku zaczęły się studia więc tego czasu coraz mniej coraz mniej. przez cały rok starałemmsię pomagać w tej sytuacji rodzinie mojej lubej. bo wiedziałem jak jest cieżko w takich sytuacjach ( doświadczenia z domu wzięte) i się zaczęlo coś ze mną złego dziac. znowu wróciły humory zachowania dla mnie nie widoczne. Czasem niewyjaśniony strach. wracam do domu wieczorem i uczucie jak by ktoś mnieśledzil i strach z tego powodu. albo siedzimy razem z dziewczyną i mnie w ciągu paru chwil zmienia się nastrój. śmieje się po chwili cały chodze od emocji i nieuzasadnionego gniewu. w takich sytuacjach se jeszcze nakręcam coraz bardziej. teraz nasz związek jest na krawędzi. moja dziewczyna est tym wszystkim zmęczona i sytuacją w domu i moim zachowaniem którego nie zauwazam. jakiś czas temu spotkał sie z kolega miął wrócić wcześnie do domu wróciła dobrze po pierwszej ten kolega ją odprowadził. a ja wpadłem w taką histerie że nie byłem w stanie się opanować przez telefon ją zrugałem co ona sobie wyobraża że jest nie odpowiedzialna że nawet nie wie jak się czuje że nigdy nie ma dla mnie czasu że cały czas jest zajęta... później co chwile wydzwaniałem by wiedzieć gdzie ona jest co robi... od tam tego momentu czuje się przez nią oszukiwany i nie tylko przez nią... nie umiem tego opanować. boje się że wkrótce to wszystko sie skończy a wtedy coś sobie zrobie by dać upływ emocjom. Bez przerwy teraz chodze podenerwowany i wymyslam najróżniejsze rzeczy. ostanio się dowiedziałem od niej że przez to wszystko właśnie ja niszcze związek że ją trzymam na smyczy że nie daje się bawić i cieszyć a że ona potrzebuje spokoju i musisię ze znajomymi spotykać czego nie dostrzegałem a takimi zachowaniami że histeryzuje i ją oskarżam psuje wszystko) nie powiem kiedy mi to powiedziała czułem się jak by ktos mi wbił noż w serce... z mojej strony wydawało mi się że jej pomagam jak tylko najlepiej potrafie a wyszlo na to ze wręcz odwrotnie. Wiem że musze coś z tym zrobic ale nawet nie wiem do kogo ma się zgłosić czy to jescze pod psychologa podchodzi czy odrazu do pychiatry iść. tak dłużej się życ poprostu nie da... jestem poprostui rozpaczony sytuacja że kobieta mnie zaczyna powoli unikać przestaje się do mnie odzywac nie mówi mi jak sie czuje i czego się boi. nie mówi mi wszystkiego jak kiedyś. strasznie się boje że to zaszło za daleko i że to wszystko zmojej winy....a ja głupi nie potrafie się do nikogo zapisać ;/ Ostatnio starałem zadzwonić do ASLANu ale skończyło sie na tępym patrzeniu w telefon. nie wiem poradzcie coś bo sam siebie już nie umiem dłużej usprawiedliwiać
×