Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lambada

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lambada

  1. Witam wszystkich Nie wiem od czego zaczac ale potrzebuje Waszych opinii. Mam 25 lat, mieszkam z marzeczonym od prawie roku. Jest dobrym czlowiekiem bo szanuje mnie. Mam jednak obawy przed przyszloscia z nim. ja od 2 miesiecy nie pracuje. Mam jeszcze jedne dochody ale to bardzo male pieniazki. On jakby zalowal pieniedzy. Chcialby sie skladac jak na stancje, po 300 zl i reszta go nie obchodzi. Ostatnio przez tydzien nawet nie pomyslal zeby kupic jakies jedzenie bo ja juz nie mialam. Kiedy mu poiwedzialam zeby kupil cos to powiedial poprostu ze nie ma i rozlozyl rece. Boje sie ze w przyszlosi kiedy bedzie dziecko tez rolozy rece i powie ze nie ma. Problem z pieniedzmi jest od poczatku ale myslalam ze zrozumie po jakims czasie ze nie mieszka juz z mama tylko ze jego rola sie zmienila. Ja wychowywalam sie z mama tylko, nauczona bylam wlasnie ze jedna strona zapewnia wszystko i na poczatku zrobilam ten blad ze wszystkie opalaty byly na mojej glowie. Pozniej dopiero zaproponowalam zebysmy sie skladali na pol. Mieszkamy w moim domu(moim i mojej siostry). Zaczyna mnie przerastac fakt, ze on sie nie stara. Jest to dla mnie bardzo niemeskie i przeklada sie na inna sfere. Ja bedac kobieta mysle o tym by postawic dom i wiem ze nawet sama to zrobie jesli sie postaram ale on jakby czekal az ktos mu da. Czuje, ze jakby przychodzac tu poczul sie zbyt pewnie. Przeciez zapewnilam mieszkanie i wszystko co sie w nim znajduje i ani mu przez mysl nie przemknie ze trzeba bedzie sie kiedys postarac o cos wspolnego, naszego. Ta posiadlos nie jest tylko moja, a mam poczucie ze on czuje sie tu jak u siebie. Jest dla mnie szokujace ze mezczyzna ma samochod posciel recznik i kilka ubran i nic mu wiecej nie trzeba. Zaczynam sie dystansowac a tak naprawde nie wiem czy to problem. Nie wiem ale czuje ze jest w tym cos nie wporzadku. Rozmowy na ten temat mecza mnie i pochlaniaja mnostwo energii. Waham sie bo nie mialam ojca wiec nie wiem jak to naprawde powinno byc. Rozmawialismy juz tyle razy ze jakby mial zrozumiec to by zrozumial ze jest tzw glowa rodziny. Nie jestem w stanie pojac tego ze skoro mowie mu ze nie ma nic w lodowce to rozklada rece. To nie wiem czy ja mam pozyczyc od kogos i kupic jedzenie? nie wiem jestem wsciekla i rozzalona. nie wiem co mam myslec i zrobic narazie tyle. Bardzo prosze Was o opinie.
×