isj sorry za tą "dziewczynę" jeszcze się nie orientuję w tym forum :)
Co do ojca. wielokrotnie od rozwodu ( a to juz dwa lata) usilnie próbuję "utrzymać " kontakt ojca z dziewczynami. Nie powiem pierwsze pół roku było ok. Przyjeżdzał kiedy dzwoniłam, pomagał zabierał nawet dziewczyny do siebie. Wiem że dla starszej córki dużo to znaczyło bo pomimo wszystko wracała od niego na skrzydełkach i każde rozstanie mocno przezywała. Ale po tej połowie roku mój eks mąż przestał w ogóle je odwiedzać. Dzwoniłam, prosiłam, wręcz błagałam żeby się z nimi kontaktował ale niestety zaparł się i nie wiem jak mu do głowy przemówić. Na 1,5 roku widział się z nimi z 5 razy maksymalnie. Próbowałam nawet sądownie nakazać mu żeby przyjeżdzał do dzieci nie pomogło nic. Na siłę nic nie zrobię. Córka często o niego pyta, płacze że za nim tęskni i pyta dlaczego tata nie przyjeżdza. tłumaczę że pewnie duzo pracuje i że na pewno jak będzie miał wolne to do nich przyjedzie. Jego kontakt ogranicza się do tego że zadzwoni,porozmawia z nimi przez telefon, obieca że przyjedzie i znowu jest brak kontaktu na kilka miesięcy. A ona zapatrzona w niego jest jak w obrazek. Może to i dziwnie zabrzmi ale naprawdę nie widząc go po kilka miesięcy ma on u niej większy autorytet niz ja.
Co do zajęć. Córka bardzo lubi tańczyć, mówi na siebie "mała doda" i wystarczy że włączę muzykę już się rusza. Ale nie stac mnie przynajmniej teraz na to żeby zapłacić jej za zajęcia. tyram na dwa eteaty żeby starczyło nam na zycie i na spłate tych cholernych kredytów. staram się im jakoś wypełniac ten czas po przedszkolu i mojej pracy. dużo przebywamy na podwórku, jakieś wycieczki do zwierzyńca w weekekndy , do kina itp.