Witam wszystkich forumowiczów, bardzo ciepło. Krążę tutaj od ppewnego momentu. Wreszcie odważyłam się napisać kilka słów, chociaż nie wiem czy składnie mi to wyjdzie. Wszak jestem i tak do niczego! Od kiedy tylko pamiętam, moje życie to pasmo raczej niepowodzeń i brak swojego miejsca, stałości, nadwrażliwość emocjonalna, bardzo surowe traktowanie siebie, pobłażanie i wyrozumienie w stosunku do innych, duże pokłady empatii. Jako nastolatka - eksperymenty z alkoholem, życie na granicy, wyprowadzka z domu, później powrót, próba samobójcza. To cud, że spadłam jakoś na cztery łapy. Wierzę w swojego Anioła Stróża. Siłę, która mi pomaga. Skończyłam studia, podjęłam pracę, poznałam męża, mam dziecko. Nigdzie jednak nie mogę spokojnie pracować, prędzej czy później zdarzy się coś i odchodzę. kończę studia podyplomowe, dzięki którym poznałam te magiczną tajemnicę, brzemię, które jest mi przypisane - DDA !!!! Teraz już wiem. Niedawno byłam u psychiatry. Ha, ha, ha... dostałam alprox. Czy ja wiem... Mimo swej wiedzy: przekonania, myśli automatyczne, sytuacja , emocje, konfrontowanie wyobrażenia z rzeczywistością, nie umiem sobie pomóc.
Boję się również iść do psychologa, bo pewnie pomyśli, że jestem kretynką, która sama nie wie, czego chce. Za kilka miesięcy rezygnuję z kolejnej pracy...
Czytam o dr Stelmaszczyku... Ale jest to trochę kasiory. Czy ktoś może mi coś poradzić...??