Skocz do zawartości
Nerwica.com

polaola

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez polaola

  1. Jak dla mnie ta gatka o wygodności w niekochaniu to bzdura.Ja nie chce sobie zmienic,i ot tak ok nie ten to inny.Ja bardzo chce zeby było jak dawniej.Zebym czuła co dawniej tz nie zastanawiała sie co czuje,wiem ze bez niego jest ciezej daltego rozmawiamy ze soba.Jemu tez było cholernie zle jak mi.Okazało sie ze mam depresje i prawdopodobnie do tego nerwice natretstw własnie.Ja nie moge,nie potrafie dopuscic do siebie mysli ze moje zycie miało by teraz byc bez niego;( biore leki oby było dobrze i nikt mi nie powie ze z tym wszystkim mi wygodnie.Nikomu nie zycze tego nigdy
  2. Zrozum ja niewie czy to nie jest miłośc..i tak bardzo nie che zeby tak było,tak bardzo che zeby było jak dawniej..przeciez nawet gdy ktos sie z kims rozstaje bo nie kocha to nie placze całe dnie chyba bojac sie ze konczac cos zle robi,ze straci kogos na zawsze i juz nieda sie tego naprawić..konczy i juz a zresztom niewiem.Myslałam sobie ze z nim na zawsze, ze z nim slub i całe zycie a tu takie poppaprane cos..;( Jutro ide do psychiatry. [*EDIT*] Poco ta miłośc bo nikt mi nie powie ze jej nie było gdy sie konczy gdy tak cierpie..
  3. To znaczy ze jednak nie kocham go;( sama myśl o tym tak bardzo boli;( [*EDIT*] Tak bardzo bym chciła zeby było jak kiedyś...bo ja naprawde nie widze siebie bez niego..naprawde,nie wyobrazam sobie nigdy juz z nim nie porozmawiac,nie przebywać..Jestem beznadziejna,zmarnowałam mu 4 lata.Ja nieche zeby o cierpiał nie chce;(
  4. o nareszcie ktos sie odezwał a myslałam ze juz nikt...dzieki:)
  5. Opisałam swoja historie w czesci: ,,co by bylo gdybym przesla kochac"prosze niech ktos odpisze bo bardzo mi zle.Jutro ide do lekarza.Dzis bylam ale mnie nie przyjał bo tylko przyjmuje tych co juz chorobe prowadzi.Ide jutro do innego,zapisałam sie juz -to psychiatra.Moze pomysle po tej wizycie tez o terapi narazie to bedzie 1 krok.Mam dosc,dosc zycia gdy niewiem co czuje,gdy raz myslke ze kocham ,raz ze nie ze moze przestal kochac i ze nie umiem sobie z tym poradzic,a jak nie mysle o niczym to tez zle.Ciagle analizuje,jestem rozdrazniona usiadłabym i ryczała.Do tego mam sesje szkołe nie podołam temu bo nie jestem w stanie sie skupic.Czasem mysle ze wolałabym zeby mnie nie było;( [*EDIT*] Czytam jeszcze raz te posty o miłosci o tyam czy niewie czy sie kocha,ja sie z chłopakiem rozstałam..mecze sie nie wiem co jest;(ale czytajac to cyba powiem mu ze to juz naprawde koniec na zawsze bo nieche zeby byl z kims takim jak ja,kto bedzie budzil sie przy nim i myslal ze to nie ten i ze sie nie podonba nawet,albo w jakis sposób odpycha.Ja che zeby on byl szczesliwy a nie cierpial przezemnie.A ja gdy bede mowic kocham,zaraz bede sie zastanawaila czy prawde mowie czy nie;( che umrzec;(
  6. Ja jestem nowa, mam teraz najgorsze co moze byc jak dal mnie nerwice zwiazana z miłoscia ze niewiem czy kocham zreszta opisłam to co czuje w podjetym temaciena forum,mam nadzieje ze ktos odpisze.To 2 raz tak juz mam z ta miłoscia,do tego chyba z 3 inne takie jazdy ale nie dotyczace chlopaka eh juz niemam sily jutro lece do lekarza.Czasem niewiem juz czy tak naprawde czuje czy to walsnie to ze wymyslam.. mam nadzieje cicha ze to ta choroba ze z niej wyjde a nie ze to to ze przesałam kochac...bo to chyba najgorsze co moze byc
  7. Wita was:)Bylismy razem 4 lata, wiem ze nie chce sie rozstac bo wiem ze on bedzie cierpial obchodzi mnie to bardzo,to co bedzie sie z nim dzialo.Nie wiem tez czy ja dam sobie rade bez niego..a jednak mysle ciagle czy powinnismy byc razem czy kocham, to chyba powinno sie wiedziec:(Skoro nie potrafie sie rozstac w obawie o to co bedzie dalej to mysle ze chore sa te mysli czy kocham czy nie..ale meczy mnie to.Czasem mysle ze to ten na zawsze innym razem niewiem..wydaje mi sie ze powinnam zostac sama a jemu dac mozliwosc bycia szczesliwym u boku zdecydowanej i pewnej dziewczyny co do tego czy chce byc juz z nim na zawsze Rozstalismy sie na dniach bo ja nieche byc z nim i miec w glowie mysli typu kocham czy nie?powiem tyle ze ja tak bardzo bym chciala aby bylo jak dawniej miedzy nami abym wiedzila ze kocham..chce tego naprawde.wydaje sie ze cos nas tez omineło bo on nie chcial wielu rzeczy przezywac ze mna Typ domatora?nie wiem bo na poczatku zwiazku taki niebył.Mimo to próbowałam aby bylo dobrze namówic go na to na tamto,ale czesto szedl tam dla mnie i to było widac ze go to nie cieszy wiem ze nie mozna zmusic nikogo do niczego,ale twierdzi ze kocha,ze chce wychodzic(jak tego nie robi:() to chyba normalne gdy ma sie 21 lat ze chce sie wychodzic razem razem cos przezywac.Do tego nie potrafil chyba przez ten czas sie otworzyc przedemna..ja wiedzialbym o nim tyle co zobaczylam jakbym nie zapytala go o cos.Nie czul chyba potrzeby aby sie ze mna tym dzielic..nie umiał?a gdy pytałam czemu tego niechce powiedzil ze niewie..nasze rozmowy wygladly tak ja mowilam co mi nie pasuje(dlatego ze chcilam zeby bylo dobrze,zeby to zmienic razem dla nas)on milczał i jedynie mówił ze wg niego jest ok...Najgorsze jest to ze jesli nawet cos sie skonczylo to on nie widzi winy w sobie,za kazdym razem wzlotów i upadków zwiazku to ja musialm podjac decyzje co dalej czy dalej..ale czy ma sile zeby juz teraz bylo cos dalej..w chorobie gdy sama niewiem czego chce..gdy niema współpracy miedzy nami a wieczna walka i nakłanianie kogos do czegos czego chyba powinno sie chciec bedac ze soba,bedac młoda osoba.Przeciez przyjdzie czas na ustatkowanie sie na siedzenie w domu.Ale jak dlamnie jeszcze nie teraz,dla niego chyba tak ale czemu?gdy sie poznalismy byl facetem ktorego wszedzie bylo pelno wydawalo sie ze to on bedzie przejmował inicjatywe zaskakiwał..ale tak nie było nawet nie chcial sie zgodzic abym to ja to robiła..zebym to ja organizowała cos zeby on sie z tego cieszył..on poprostu poswiecał sie dla mnie tak mi sie wydaje.A przyznac sie do tego co on robi zle nie umie,nieche niewiem juz nic niewiem...a dzis ide do lekarza,czas walczyc,czas wygrac z ta cholerna choroba..Kocha mnie a niechce zemna wychodzic na imprezy,czegos nowego robic,czegos dla nas zorganizowac,do ludzi wychodzic czasem to robił ale chyba dlatego zebym nie powiedzila kolejny raz ,,czemu niechcesz.."tak bardzo bym chciala zeby umial mowic co czuje,mowic czemu nieche,nie szukac wymówek..ale nigdy nie zrozumiem czemu tego niechce chyba w milosci o to chodzi zeby byc z kims nie tylko w domu,a wychodzic cieszyc sie zyciem razem aby miec co wspominac.To normalne chyba.A u nas kazde wyjscie owiane bylo aura wielkiego wydarzenia jak to on wychodzi porzeciez...tak tylko bo chce czy dla mnie,bo trzeba chciec razem tak mi sie wydaje..mozna zrozumiec 1,2 ze komus sie nieche ale przez te 4 lata to bylo namawianie jego na cos,tak sie nieda.Nie zabrał jeszcze wszystkich rzeczy..ja chce sobie poukładac zycie z choroba zeby moc powiedziec czego chce..i wtedy i jemu mam powiedziec czy jeszcze czegos chce.Chcial bym przy mnie ale ja wole byc teraz sama bo zadreczam sie myslami czy kocham,a jak niewiem to nieche okłamywac.Ok moze jak niewiem to juz nie kocham,ale tak bardzo bym jednoczenie chciala zeby tak nie bylo zeby okazało sie ze ta choroba sprawia ze sama stwarzam sobie problemy,wymyslam cos co bardzo mnie rani.Tak juz kiedys czułam,potem to mineło teraz znowu..nie mam juz sił.Jak napisałam ciagle o tym mysle płacze,jestem z nim a w glowie czy kocham..i rycze i cale dnie rycze .Nie umiem go zaakceptowac jakim jest,kiedys juz takie cos włsnie mnie dopadło mineło i wróciło.Nie umiem do tego tak jakby zaakceptowac go jakim jest.Ciagle mysle analizuje.Miałam tez z tego co pamietam 2 czy 3 takie stany dotyczce bzdurnych chorych rzeczy-tez ryczłam,nie moglam przestac myslec.Wszystkim tak bardzo sie przejmuje.Jak czytam te posty niektore( bo wszystkie to za duzo )to jakbym widziala siebie ale oprocz tego mam tez stan apati tego ze mi sie nic nieche ze niemam sily do dzilania itp..na poczatku myslalam ze to depresja ale gdy czytam to co wy macie odnosnie milosci to mam to samo..prosze niech ktos odpisze;( jutro ide do psychiatry 1 raz [*EDIT*] Moze on tez sie pogubił,a moze nie a moze nie pasujemy do siebie ale te mysli ze nie pasujemy ze nie kocham tak bardzo bola to chyba nie przestalam kochac mecze sie juz z tydzien z tym to niepozwala mi zyc,myslalam juz nawet o tym ze nieche zyc,ale ni mialbym odwagi zeby skonczyc z zyciem..
×