Witam, dziś przez przypadek natknąłem się na te forum. Poczytałem trochę i postanowiłem także opisać swój problem, abyście doradzili. Bardzo zależy mi na anonimowości. Takie forum to skarb. Czas przejść do mojego głupiego/beznadziejnego/śmiesznego/itd problemu... Opiszę wszystko, jak się to zaczęło i jak jest teraz - a więc będzie tego dużo do czytania (niestety ;/).
Jestem osobą nieśmiałą, wstydzącą się siebie - nie wiem dlaczego tak jest, chciałbym to bardzo przełamać - lecz nie potrafię. Mam dwóch braci - jestem najmłodszy. Gdy byłem mały, często mi dokuczano (wyglądam, jak wyglądam...). Po prostu jak to starsi bracia - lubili pokazać kto rządzi w domu. (pewnie tak jest w każdej rodzinie) Często biegałem z tym do rodziców po prostu, bo sam nie dawałem sobie rady. Rodzice, jak to rodzice - krzyknęli na braci, powiedzieli aby inaczej się zachowywali - i tyle. No, ale jak można było przypuszczać - nadal tak było. Gdy poszedłem do gimnazjum, zaczął się tzw. stres. Uczyłem się w miarę dobrze, jak na chłopaka - oceny: 3,4... Teraz będzie najgłupsze(!)... Pewnego dnia starszy brat śmiał się, że ciągle puszcza tzw. 'gazy'. Mi to tak utkwiło w głowie, że do tej pory tą akcję pamiętam (wiem, że to jest śmieszne dla co niektórych, ale niestety prawdziwe). Od tamtego czasu mam problem z tym związany. Gdy przyszła trzecia klasa, egzamin próbny/egzamin gimnazjalny oficjalny - to te myśli się nasiliły, można powiedzieć. Całymi dniami przed pisaniem testów, bałem się że będę czuł się niekomfortowo w 'cichym miejscu'. Bardzo mocno się tym zadręczałem - na egzaminach w ogóle nie mogłem się skupić. Gdy tylko pomyślałem o tych 'gazach' to od razu mi to się robiło. Czułem się źle, musiałem to jakoś zatrzymywać. Jakoś na siłę, udawało mi się - przynajmniej mi się tak wydawało. Przewracało mi się także od tego w brzuchu - ;/ . No po prostu, dyskomfort jak się patrzy. Przeżyłem jakoś ten okres. Gdy zaczęły się normalne lekcje, to już także nie potrafiłem się skupić/myśleć o lekcji. Ciągle myślałem o tych 'gazach' i ciągle mi się to chciało. Jakoś udało się przecierpieć ten czas, także. Zaczęły się wakacje, nareszcie zacząłem się czuć komfortowo. Praca, rozrywka, nudy, znajomi - jak to życie. Aaaaaaaaa, nie wspomniałem jeszcze, że od początku życia nie potrafiłem rozmawiać z dziewczyną, jakoś po prostu wstydziłem się. Zawsze nie potrafiłem (i nie potrafię, zagadać czy coś w tym stylu - strach przez poniżeniem się). Była pewna dziewczyna (w której podkochiwali się koledzy z klasy), ja także ją bardzo lubiłem - ale nie potrafiłem tego wyrazić. Naśmiewałem się z kolegów, że się w niech 'kochają' - inaczej nie potrafiłem. Ona ich olewała, zbytnio. Pewnego dnia nawiązałem z nią rozmowę, i dalej jakoś się potoczyło samo. W wakacje do Niej przyjeżdżałem, rozmawialiśmy, spędzaliśmy ze sobą czas... Zauroczyłem się... Ona mieszkała ode mnie nawet daleko. Skończyły się wakacje, więc skończyło się i odwiedzanie jej - gdyż nie miałem jak. Wtedy problem powrócił. Gdy zacząłem naukę w szkole średniej, przed każdym dniem szkolnym bałem się po prostu iść do szkoły. Z resztą, do tej pory tak jest... Codziennie myślałem o tych gazach... Codziennie w szkole czułem się niekomfortowo, czekałem tylko na dzwonek aby wyjść z tej szkoły. Kartkówki/sprawdziany (... gdy było cicho w klasie) to było najgorsze (tak samo jest teraz). Pierwszy raz w życiu miałem zagrożenie z jakiegoś przedmiotu. Bałem się, że nie zdam. Bardzo opuściłem się w nauce - w porównaniu do gimnazjum. Oceny jakie miałem to: 1,2,3... Miałem zagrożenia z 3 przedmiotów, z jednego bardzo profesorka mnie dołowała, nie chciałem w ogóle na jej lekcje chodzić. Czułem ogromny niesmak do tego przedmiotu. No, ale jakoś wyplątałem się i zdałem. Przyszła druga klasa, znowu nastał ten problem ;/ . Teraz to mnie nawet brzuch czasami boli. Nawet teraz już każdej lekcji się boję, nie tylko jak wcześniej - 'cichych lekcji, sprawdzianów, kartkówek'. Teraz to już non stop...
W ogóle lekcje mnie przestały interesować, cały czas tylko myślę o tych gazach i gazach. Cały czas mnie to dręczy i próbuję to jakoś przezwyciężyć/zatrzymać. Po prostu czasami są takie chwile, że nie da się wytrzymać.
W kościele już mam tak samo, gdy uczestniczę - myślę tylko o swoim problemie (a on od razu pojawia się, fizycznie u mnie)...
Czasami mam takie myśli, że oddał bym wszystko aby to się skończyło.
Zaznaczam - mam także kompleksy (Nie ode mnie to zależało, ale na przykład mam wklęśniętą jedną pierś tak jakby tzw. zapadnięta klata) Więc sami widzicie, że ciężko z tym wszystkim sobie poradzić.
Bardzo chcę się przełamać i zacząć żyć normalnie. Szukam różnych zainteresowań aby tylko o tych myślach głupich nie myśleć, czasami się udaje/czasami nie...
Jeszcze jedno... Brałem różne leki od bólu brzucha/gazów/uspokajających - ale to zbytnio nie działało i nie działa ;/.
Jest późno, chciałem opisać wszystko co mniej/więcej miało jakiś wpływ na moje zachowanie życiowe. Mam nadzieję, że ktoś zrozumie tą całą dziwną historię i spróbuje pomóc.
Pozdrawiam.Anonim ;/