Skocz do zawartości
Nerwica.com

sunREmo

Użytkownik
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez sunREmo

  1. Wracając do tematu 8)

    Mi także psychiatra przypisał Tritico, po tym jak po 1,5 roku (umiarkowanego) spokoju wróciła depresja i bezsenność.

    Wspominam to jako jeden wielki koszmar. Nie wiem czy to nie połączenie leków jakie mi zapisała, wywoływało takie skutki:

    Mozarin (zaczynałam od 1/4 - 0,5 tabletki) rano.

    Trittico (dzielona na 3 części 75mg, zaczynałam od 1/3, po tygodniu 2/3...)

    Do tego stilnox, którym się ratowałam, a chyba jeszcze pogarszał sprawę.

    Spałam po 2-3h, budziłam się, ratunek stilnoxem, znowu 2h, i tak ranek mnie zastawał.

    Cały dzień pół przytomna, mdłości, serce biło jak oszalałe, ataki paniki i nerwowość taka, że sama ze sobą wytrzymać nie mogłam. Każdy się pytał, co taka "przestraszona" jestem. :/ Cały arsenał ubocznych skutków.

    Po miesiącu takiej walki, byłam o 4 kg chudsza i w coraz gorszym stanie.

     

    Lekarka zmieniła mi trittico na lerivon.

     

    Obecnie walczę by odstawić także stillnox. Z 2-3 tabletek na noc, udało mi się małymi kroczkami, przez 4 tygodnie zejść do 1/2 tabletki. Ale to inna historia.

  2. Witajcie,

     

    Wydaje się, że temat już wyczerpany i maglowany bez końca.

    Może ja się podzielę swoją historią, jeśli komuś pomogę, tym lepiej. Mam nadzieje, nie zaszkodzę. ;)

     

    Na Zolpidem (nieważna tu nazwa, bo to ta sama substancja, producent tylko inny) miałam "nieszczęście" trafić jakieś 11 lat temu.

    Traumatyczne osobiste tragedie + praca zmianowa dzień/noc = bezzsenność.

    Poszłam do lekarza pierwszego kontaktu. Ta mi przypisała stillnox właśnie.

    Brałam doraźnie - 2x w tyg po 1/2 tabletki. I pamiętam, jak zwalało to pięknie z nóg, spałam "jak zabita".

     

    Po kilku latach, kolejny kryzys w życiu (można by książkę napisać!). Znowu sięgnęłam po stillnox.

    I trwa to od 6 lat :/ Początkowo 1/4 - 1/2 tabletki wystarczały. Później zdarzało się i 2-3 na noc.

    Próbowałam, wierzcie mi, nie raz odstawić. Wynik - bezsenność z odstawienia. Stan dużo gorszy niż przed i zrezygnowana znowu sięgam po mój "usypiacz". Obecnie jest znowu gorzej. Niestety :/

    Przez te 6 lat szukałam także pomocy w Poradni Zdrowia Snu w Akademii Medycznej w Gdańsku.

    Pomijam, że samo miejsce jest przerażające (zrujnowany budynek, gdzie wejście "do gabinetu" jest przed oddział zamknięty (lub "dzienny" zależnie od dnia)

     

    Lekarze (a zmieniło się ich kilku w międzyczasie) eksperymentowali na mnie chyba wszystkim już: mirzaten, seronil, leviron, triticco, mozarin, servenon, chlorprothixen itp... Nie będę opisywać szczegółów, bo to nie ten temat i zanudzić nie chcę.

     

    Raz jest lepiej, raz gorzej. Obecnie gorzej znowu. Staram się żyć "normalnie". Praca, dom, praca, dom. Przetrwać, dzień za dniem.

    Nie potrafię jednak odstawić tak zupełnie zolpidem...

    Już stałam się mistrzynią w kombinowaniu, jak lek pozyskać :/

    Każda próba zakończenia tego "romansu" kończy się pogorszeniem. Jeszcze ukrywanie tego stanu przed pracodawcą, rodziną, znajomymi. Bo wstyd, bo strach, jak zareagują, jak powiem, że leczę się u psychiatry? Jak próbowałam powiedzieć, od razu była reakcja ''to ty nienormalna jesteś??? że chodzisz do psychiatry?" Więc już więcej nie drążyłam tematu.

    Wie tylko mąż, choć nie wszystko... Jestem mu ogromnie wdzięczna za wsparcie, dla niego chcę z tym skończyć zupełnie.

    Boję się, że w pewnym momencie wyląduję na oddziale na odwyku, tracąc pracę, rodzinę.

    Bo widzę w sobie zmiany, przez te lata. Nawracające stany depresyjne. Luki w pamięci, problem z ogarnięciem siebie i dnia.

    Jak żyć?

    Czy komuś się udało, odstawić, wrócić do stanu "sprzed"?

    Jak wygląda taki "odwyk" w szpitalu?

  3. Badanie EEG mam dopiero za miesiąc. Ubawiło mnie jak przeczytałam, że należy przyjść wyspanym na to badanie i nie przyjmować lekarstw na 24h przed badaniem, hehe żarty się ich trzymają.

    Nie oczekuję cudów, choć nie powiem - nawet jeśli miałby to być "jakiś guz" to wreszcie będzie to jakiś punkt zaczepienia.

    Najgorsza ta niepewność DLACZEGO nie śpię?! Odechciewa się żyć, jeśli tak ma to wyglądać...

    Miałam kilka miesięcy temu robione dość szczegółowe badania (przez poronienie), morfologia i OB w normie, za to okazało się że mam niewielką niedoczynność tarczycy. Jestem na lekach od tego czasu, TSH już w unormowany. Co dziwne to nadczynność powoduje raczej bezsenność, nie niedoczynność. Ale może jestem wyjątkiem od reguły...?

     

    Tymczasem nie wiem co ze sobą zrobić, po kilku lepszych nocach, dziś nie usnęłam wcale.

    Idę wykupić receptę na stilnox, trzymaną na "czarną godzinę".

    Choć mam nadzieję, że dziś po prostu padnę z wyczerpania - po bezsennej nocy i całym dniu w pracy... niczym zombie.

    Lekarka usilnie przekonuje mnie do trittico - abym spróbowała większe dawki (75 a nawet 150mg).

    Jakoś w to nie wierzę...

  4. Witam ponownie wszystkich.

    Walerianko, jak widać nie jesteś sama z tym problemem.

    Dałam jeszcze jedną szansę trittico - totalna klapa niestety.

    Wypróbowałam też lerivon, ale dawka 10mg nie podziałała na mnie, więc jak na razie sobie odpuściłam - zbyt się boję tycia.

    Wróciłam do mirzaten, stosuje 15mg wieczorem i jako tako śpię. Tylko to "puchnięcie" mnie dobija :( Nie powiem, mojemu facetowi się podoba, że powiększyłam się nieco - zwłaszcza w biuście (z C do D). Ja bynajmniej nie jestem tym zachwycona, przypomina mi to takie opuchnięcie jak w czasie ciąży, gdy każdy dotyk biustu aż bolał. Brrr.

    Za tydzień mam wizytę u nowego lekarza, zobaczymy co wymyśli. Tymczasem chcę trochę organizm wyciszyć, mam nadzieję, że uda mi się powoli zmniejszyć dawkę mirzaten, by go odstawić. Tylko muszę znaleźć sposób jak zagłuszyć lęk przed niespaniem...

    Zaczęłam właśnie terapię poznawczo-behawioralną u psychologa. Jestem po dwóch sesjach. O efektach za wcześnie by mówić.

    Pochłania to wszystko majątek - ale bezsenna oddam wszystko by móc spać, jak kiedyś. :?

  5. Niestety, nikt kto nie przeżył choć kilku "białych nocy" nie zrozumie tego, co się dzieje z niewyspanym, skrajnie zmęczonym człowiekiem. A tu trzeba wstać do pracy, prowadzić auto, w pracy być miła/uśmiechnięta/pomocna ciągle na wysokich obrotach. Tymczasem ma się ochotę pozabijać marudnych klientów :/

    Dodam, że zawsze byłam pełną energii i życia osóbką, szczupłą (około 50kg przy 166cm wzrostu).

    Bezsenność zmienia mnie w warzywo. Staram się temu nie poddawać. Jestem jeszcze młoda (póki co bliżej mi do 30. niż do 40. ;)), chcę wznowić starania o dziecko... Ale do tego trzeba być czystym, wolnym od leków. Coraz mniej czasu mi zostaje.

    Ciekawe ilu osobom, jaki %, się to udaje? Odstawić do świństwo, spać jak kiedyś...?

  6. Widzę, że mamy wiele wspólnego. O tyle łatwiej, gdy to czytam, że nie jestem jedyna z takimi problemami. Istna "grupa wsparcia" ;)

    Bo rodzina, znajomi, dają mi odczuć czasem, że jestem freak :( "Nie śpisz? Jak to? Kładź się i śpij, co za problem?"

    Ostatnio zapytałam lekarza, mocno zdziwionego i znudzonego tym, że nie śpię nadal, "czy kiedykolwiek miał pan taką noc, położyć się i nie usnąć do rana?" Odpowiedział, że nie. To co on może o tym wiedzieć?

    Mojego męża też zdarza mi się wyganiać z sypialni, szczególnie jak jest przeziębiony - bo jego chrapanie doprowadza mnie do szału. Dojrzewam do myśli, by to rozwiązanie na stałe zostawić. Porażka.

     

    Trittico kusi mnie, o tyle, że nie ma (podobno) po nim tycia i nie zabija libido. Ale po dwóch bezsennych po nim nocach boję się podjąć trzecią próbę.

    Mam jedno, prawie nie ruszone opakowanie lerivon'u (połknęłam jedną tabletkę, ale podczas bezsennej nocy, może byłam zbyt nakręcona już?). Spróbuję dziś wieczór, zobaczę co będzie.

  7. Dzięki za odzew, Agnieszko.

    Czuję się jak królik doświadczalny w rękach lekarzy :( Przez ten rok dali mi tyle tego świństwa, że zaczynam przypominać tablicę Mendelejewa.

    W walce z bezsennością wypróbowałam już wiele: począwszy od leków nasennych II generacji z zolpidem (stilnox, zolpic), przez antydepresanty o działaniu sedatywnym - z mirtazapiną (mirzaten, mirtamerc), mianseryną (lerivon), trazadonem (Tritticco), do leków przeciwhistaminowych (Hydroxyzyna). Była też mała przygoda z benzodiazepinami (pięknie usypia, ale bałam się uzależnienia).

    Zdecydowanie nie udała się próba z SSRI (Seronil), czy Asentrą. Już nawet nie pamiętam wszystkich ich nazw - po kilku tabletkach się poddawałam, bo było coraz gorzej. Okazało się, że jestem uczulona na nie. Nauczona doświadczeniem, zawsze zaczynałam od połowy dawki przypisanej przez lekarza.

    Teorię mam opanowaną świetnie. Powoli staję się specem w tej dziedzinie, zadziwiłam nawet lekarza swoją wiedzą. Higienę snu oraz wszelkie aspekty terapii poznawczo-behawioralnej też mam opanowane.

    Cóż z tego? Mimo tego wszystkiego, mimo stosowania się do nich, nie ma poprawy :(

    Efekt mojej walki - pięć kg więcej, których nie mogę zrzucić, coraz gorsze samopoczucie, problemy zdrowotne, lęk przed położeniem się do łóżka, agresja wobec otoczenia po kolejnej nie przespanej nocy... Wszystko się kręci wokół mojego nie/spania.

    Zaczynam sobie wkręcać, że mam coś w głowie... Oj, przydałby się dr House!

  8. Witam,

    pojawiłam się na tym forum rok temu. Walczyłam z bezsennością przy pomocy mirzaten'u.

    Po kilku miesiącach problem z bezsennością powrócił :( ze zdwojoną siłą. Kładłam się śpiąca i ... leżałam do rana, bez snu.

    Niestety tym razem mirzaten nie pomaga, nawet większe dawki (15mg, więcej bałam się wziąć), jakbym się na niego uodporniła. Chcę go odstawić, bo skutki uboczne jak tycie i zatrzymanie się woda w organiźmie, czy spadek libido, pogarszają jeszcze sprawę.

    Lekarz zaproponował Trittico, zaczynając od dawki 25mg do 75mg.

    Nie wiem, czy tak już ze mną źle, czy mam podobną reakcję na ten lek jak Honey_Lady, ale nie zasnęłam po nim wcale.

    Jestem podobno uczulona na SSRI (co wyszło po próbie leczenia mnie Seronilem), wiem że Triticco to nie SSRI ale odczuwam podobną reakcję organizmu.

     

    Szukam pomocy wszędzie. Już coraz mniej wierzę w to, że będę kiedyś spała, normalnie, bez wspomagaczy.

     

    @Lady Honey - Jak się zakończyła Twoja przygoda z Triticco?

  9. Tak też myślę, że moje "dawki" mirzaten, to mocno na granicy placebo. Ale może i lepiej placebo, a spać jak niemowlę (nawet chrapanie "współspacza" przestało mnie budzić :D ), niż faszerować się niepotrzebnie lekami?

    Może i taka dawka na mnie działa, bo jestem bardzo szczupła? Choć ostatnio trochę kg mi przybyło - i wyglądam jak człowiek nie "wieszak".

    Ogólnie na mnie wszelkie leki mocno działają - nie lubię się nimi faszerować, może dlatego organizm mocniej reaguje?

    Na próbę ostatnio nie połknęłam w ogóle tabletki - dużo gorzej zasypiałam i sen był płytszy. A może to autosugestia? :roll:

    Antydepresyjne działanie czy lek ma, ciężko powiedzieć, szczególnie przy takiej dawce. Mi wystarczy, że się wyśpię i już jestem happy :D

  10. Niby racja - minimalna dawka działająca tych tabletek to jakieś 10mg. Ale to na osobę dorosłą o przeciętnej wadze. Zanim zaczęłam je brać ważyłam jakieś 47kg (czyli mocno poniżej przeciętnej wagi dorosłej osoby ;) A brałam przez większość czasu około 7,5mg - więc może i działało - przy mojej wadze? Skoro po 1/2 tabletki spałam jak zabita 11 godzin, a przy próbie wstania z łóżka zemdlałam? Choć zdaję sobie sprawę, że to na granicy placebo. Idę dziś do lekarki, będzie miała ubaw jak jej opowiem jakie "dawki" na mnie działają. :lol:

  11. Opiszę też moje "doświadczenia" z lekami na bezsenność. Pierwszym był stilnox - jakieś 7 lat temu lekarka pierwszego kontaktu zapisała mi go abym mogła odespać zarwane nocki (pracowałam na zmiany). Do dziś żałuję, połknięcia pierwszej tabletki. Lek uzależnia psychicznie, a pomaga tylko doraźnie - z czasem coraz mniej. Zaczynałam od 1/2 tabletki, potem i 1,5 nie pomagało.

     

    Dlatego szukałam pomocy w poradni snu w Akademii Medycznej. Tu poczułam się jak królik doświadczalny, bo lekarka dała mi na początek seronil, po którym z dnia na dzień było coraz gorzej - uczucie kołotania w sercu, niepokoju i bezsenność totalna. Schudłam potwornie. Sama odstawiłam tą trucinę, jak się okazało mam uczulenie na ten typ leku...

     

    Potem zapisała mi Mirzaten i wpierw poczytałam o nim, zanim wzięłam 1 dawkę. Zastanawiało mnie dlaczego taki lek - nie czuję się osobą z "epizodem ciężkiej depresji"!? Początkowo miałam brać 15mg (czyli 1/2 tabletki) po tygodniu 30mg. Po pierwszej dawce spałam jak zabita 11godzin, a rano nie mogłam się zwlec z łóżka, zemdlałam w łazience... Nieco przerażona byłam efektami ubocznymi, zmniejszyłam tą dawkę jeszcze o połowę (czyli jakieś 7-8mg-zależy jak się tabletka na okruszki podzieli). Przez pierwszy tydzień ciągły ból głowy (szczególnie rano), ale spałam bardzo dobrze. Po 2 tygodniach zaczęło się tycie - utraconą wcześniej wagę odbiłam sobie z nawiązką. I wcale nie podoba mi się to uczucie "napuchnięcia". Lekarka jednak kazała nadal brać lek, uważać na wagę (ha ha ha, jedząc jak ptaszek mam przejść na samą wodę?) Najgorsze, że nie mogę odstawić tych tabletek - włącza mi się strach, że jak nie połknę choć okruszka (a łykam teraz jakieś 1/7-1/8 tabletki czyli około 4mg), nie zasnę... Ześwirowałam jak nic! Uzależniłam się, psychicznie - bo dawki jakie biorę są już na granicy działania. Leki biorę już prawie 2 miesiące, a przez ten czas połknęłam 10 tabletek - dawkę średnio na 10-14dni.

  12. Postanowiłam odświeżyć temat i podzielić się moją opinia o mirzaten. Mam problemy ze spaniem, głównie ze względu na stres. Lekarka pierwszego kontaktu dała mi stilnox - do dziś żałuję, połknięcia pierwszej tabletki. Lek uzależnia psychicznie, a pomaga tylko doraźnie - z czasem coraz mniej.

    Dlatego szukałam pomocy w poradni snu w Akademii Medycznej. Tu poczułam się jak królik doświadczalny, bo lekarka dała mi na początek seronil, po którym z dnia na dzień było coraz gorzej - uczucie kołotania w sercu, niepokoju i bezsenność totalna. Schudłam potwornie. Sama to odstawiłam, jak się okazało mam uczulenie na ten typ leku...

    Potem zapisała mi Mirzaten i wpierw poczytałam o nim, zanim wzięłam 1 dawkę. Zastanawiało mnie dlaczego taki lek - nie jestem osobą z "epizodem ciężkiej depresji"!? Początkowo miałam brać 15mg (czyli 1/2 tabletki) po tygodniu 30mg. Po pierwszej dawce spałam jak zabita 11godzin, a rano nie mogłam się zwlec z łóżka, zemdlałam w łazience... Przerażona efektami ubocznymi, zmniejszyłam dawkę jeszcze o połowę (czyli ok 7-8mg-zależy jak się tabletka na okruszki podzieli). Przez pierwszy tydzień ciągły ból głowy (szczególnie rano), ale spałam bardzo dobrze. Potem zaczęło się tycie - utraconą wcześniej wagę odbiłam sobie z nawiązką. I to okropne uczucie "napuchnięcia". Lekarka jednak kazała nadal brać lek, uważać na wagę (ha ha ha, jedząc jak ptaszek mam przejść na samą wodę?) Najgorsze, że jak chcę odstawić tabletki - włącza się strach, że jak nie połknę choć okruszka (a łykam teraz jakieś 1/7-1/8 tabletki czyli około 4mg), nie zasnę... Ześwirowałam jak nic! Uzależniłam się, psychicznie - bo dawki jakie biorę są już na granicy działania. Leki biorę już prawie 2 miesiące, a przez ten czas połknęłam 10 tabletek - dawkę średnio na 10-14dni.

    Co dalej? Próbować odstawić, czy łykać okruszki nadal...?

  13. Trafiłam na ten wątek szukając odpowiedzi na mój problem. Hmmm, to zacznę niczym na spotkaniu AA (hihi). Mam 33 lata, a moja "przygoda" ze stilnoxem trwa jakieś 5-6 lat. Dostałam receptę od lekarki pierwszego kontaktu, gdy się poskarżyłam, że nie mogę odespać zarwanej nocy (pracowałam wtedy zmianowo). Brałam ją doraźnie, 1-2 w tygodniu, po 0,5 tabletki. Potem także w czasie wyjazdów, gdy nie mogłam usnąć w nowym otoczeniu. I niestety, gdy mnie coś mocno zdenerwowało... Coraz częściej zdarzały mi się problemy ze snem, więc częściej go brałam. Doszło do tego, że brałam przez 3 tygodnie, co noc, bo nie mogłam zasnąć bez tego. Próbowałam sama to ostawić. Ale kończyło się na tym, że po kilku godzinach oczekiwania na sen kapitulowałam i brałam 0,5 tableki stilnox. A wyrzuty sumienia mnie dobijały.

    Chcąc sobie pomóc trafiłam do psychiatry. Dał mi seronil, który tylko pogorszył sprawę. Okazało się, że jestem "nadważliwa na SSRI". Nie mogłam spać zupełnie, nawet po 1 tabletce stilnox.

    Wróciłam do lekarki, dała mi teraz mirzaten. Wzięłam dziś na noc 15mg, czyli minimalną dawkę. Ale rano czułam się potwornie... prawie zemdlałam. Bezsilna przez pół dnia... Dobrze, że to weekend.

    Ale nie wiem co robić dalej. Pracuję, wśród ludzi, muszę być sprawna i przytomna, jeździć samochodem.

    Mówiłam to wszystko lekarce. Mówiłam jej też o moich staraniach o dziecko... Może nie słuchała? Boję się, że ten mirzaten mi zaszkodzi, tak jak seronil. Ale nie wiem jak inaczej wrócić do normalności?

×