Skocz do zawartości
Nerwica.com

Piotr21

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Piotr21

  1. Piotr21

    Ten jeden krok ...

    MOCca jest też inny aspekt który nie napisałem, ja raczej jestem nie do uleczenia, w sumie nie miałem depresji. Mój psychiatra powiedział że mam "depresję z elementami schizofrenii" cokolwiek to znaczy. Najgorsze, że pojawiają się głosy, fakt strasznie to brzmi, ale nie są skierowane do mnie i przychodzą sporadycznie (jeśli myślę za bardzo starając się spać, są nie związane z tym co myślę i są to głosy bez sensu) Co do studiów, nie chcę się licytować, ale nie mogę ich zawalić. Mam kredyt studencki i jeśli wyrzucą mnie, muszę zwrócić całą kwotę w ciągu 7 dni (kwota zbliża się do 10 000 zł). Może nie załamuję się, ale jeśli przypominam sobie co się ze mną działo po zolafrenie ehhh. Zawsze sobie powtarzam, "mogło być gorzej", ale powoli to już nie pociesza ...
  2. Piotr21

    Ten jeden krok ...

    Witam Jestem tu nowy, ale znając życie to żadna ważna informacja. Chciałem tu przedstawić przekrój trochę mojego życia. Prawdopodobnie mam nawrót choroby i chcę się wyżalić, może będzie dziś łatwiej. O tej sytuacji nigdy z nikim nie rozmawiałem, co czułem a czego nie tylko powiedziałem że taka sytuacja wystąpiła (nikt nie pytał o więcej). W wieku 10 lat miałem próbę samobójczą. Wziąłem ładny pasek ojca myśląc że jest mocny, zawiązałem go na drążku do podciągania. Z kuchni "pożyczyłem" stołek i spokojnie się upuszczałem, aż do momentu aż sznur na szyi trzymał moje ciało. Nie czułem bólu i powoli zamykałem oczy, aż zamknąłem. Myślę że po zamknięciu oczu pasek się przerwał. Padłem na ziemię i dostałem drgawek - pamiętam tylko kadry z tego. Nikt nic nie zauważył, pasek wrzuciłem do szafy ojca (byłem dzieckiem, nie wiedziałem co robić) i zachowywałem się normalnie, przez tydzień miałem problemy - zawroty głowy, oddechowe i ogólne zmęczenie. Mam mamę, która chyba znęcała się psychicznie. Ciągle wrzeszczała, czemu to czemu tamto, jak wracałem ze szkoły od razu do nauki i z grania w piłkę nici, jak pytałem czy mogę wyjść na podwórko "nie!", dlatego najczęściej pytałem ojca, ale nie zawsze był. (mam trochę żal do niego, że mnie nie bronił). Miałem już dość, nie miałem się do kogo zwrócić i powiedziałem w sobie, że się powieszę i pójdę do nieba. Tam może będą mnie akceptować i kochać. Na pytanie jakie święto uwielbiam (wielkanoc, wigilię czy coś innego), zawsze kłamię, bo nienawidzę tych świąt, niby w tym czasie nie mamy być samotni i panuje miłość. Gówno prawda, jedyne co czuję to tylko samotność i strach przed wojną którą matka mi zgotuje jak coś pójdzie nie tak. Trochę oderwałem się od historii. Jak teraz patrzę, to w wieku 16 lat zaczęła się rozwijać mi depresja. Kulminacja była, jak miałem prawie 18 lat. Był to stan pełnej psychozy, nie mogłem iść ulicą, przestałem kontrolować ruchy, zaczynałem się całkowicie zamykać - nie chodzi mi że przed ludźmi, przed wszystkim. Potrafiłem usiąść i patrzeć 4 godziny przez okno nie ruszając się. Przy wzroście 182 ważyłem 56 kilogramów - całkowity brak apetytu. Można w sumie dalej pisać, ale kto tu zagląda wie, że depresja nie jedno ma oblicze i objawów przy zaawansowanych stadiach jest mnóstwo. Mój psychiatra miał rozmowę z ojcem, tak naprawdę błagał go abym poszedł do szpitala. Ojciec się wstydził.... Niestety odesłano nas do psychiatry dla dzieci, bo nie miałem osiemnastu lat. Tam zapytano się czy chcę iść do szpitala, komedia chłopak który już nie myśli tylko walczy wojnę którą przegrał, miał podjąć decyzję. Wtedy mój ojciec powiedział, że mama nie chce żeby ktoś się dowiedział o mojej chorobie ze znajomych. W skrócie oboje się wstydzili. Najpierw brałem Zyprexa (chyba tak się nazywało) i Cital, później bo rodziców nie było stać zamiast zyprexa kupowałem zolafren. 2 cholerne lata brałem zyprexa. Moje życie wyglądało tak, brałem lek o 20:00, a już o 21:00 spałem. Żeby wstać o 7:00 potrzebna była osoba aby mnie budzić. W ciągu tych dwóch lat z 56 kilogramów ważyłem 86 kilogramów (jadłem oczami). Byłem przymulony, refleks szachisty. Po 2 latach przestałem brać, przez 2 dni zjadłem 2 posiłki i dużo wody. Tak byłem przeżarty. Świat był piękny, byłem jak nowo narodzone dziecko. Powiedziałem sobie, że zolafren wezmę jeśli mój stan będzie tragiczny. Pożyłem kolejne 2 lata i mam nerwicę i nawrót depresji. Nie idę do psychiatry, ponieważ sesja mi się zaczyna a jak wezmę jakieś leki aż się boję. Nigdy nie miałem dziewczyny, nigdy nie uprawiałem seksu ani się nie całowałem (21 lata) można uznać "czysty frajer", mam zamiar wynająć prostytutkę, ale głupio jest powiedzieć, nie chcę seksu tylko nie chcę być sam dziś w nocy (pomyśli psychol, ale w sumie "klient mój pan"). Biorąc psychotropy, zapytany jak siebie oceniasz, odpowiedziałbym w sobie (nie lubię się żalić) że jestem pasztetem - nie przeszkadza mi to, tylko zazdroszczę gościom, do których laski się kleją. Znów chudnę, brak apetytu. Prawdopodobnie ważę coś lekko ponad 63 kilogramy. Nie mam kasy, ale palę papierosy (paczka dziennie) - uspokajają mnie i pomagają w nerwicy. Nie śpię, przeważnie na dwie nocę, śpię niepełną jedną noc. Jak już nawet w tą drugą noc nie mogę spać, to 2 piwa kupuję, jeśli mam następny dzień wolny od ważnych zajęć 4 się dobijam. Jeśli chodzi o rodziców mam tylko żal, że dorzucili cegiełkę do tego kim jestem. ---------------------------------- Zapytacie czemu nie spróbowałem ponownie się zabić? 2 powody: strach przed bólem, wtedy nie bolało, ale nie jest to zasadą i drugi powód to moja siostra. Jest odwrotnością mnie. Jest ładna, sympatyczna, ludzie ją lubią. Ma chłopaka, najczęściej wszystko się jej udaje. Nie chciałem, aby musiała mówić "miałam brata, zabił się", trochę to żałosne. Czy byłem szczęśliwy? Może w dzieciństwie i tego nie pamiętam. Ale od czasu gimnazjum, to 1 miesiąc po odsunięciu leków, to chyba tylko to. Dla mnie szczęście, to miłość, ale nic o niej nie wiem więc może ją idealizuję. Jeśli wszystko co napisałem przeczytaliście, to podziwiam.
×