Skocz do zawartości
Nerwica.com

aaasss

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez aaasss

  1. Hej gregor80 miałam identyczną sytuację, nawet okoliczności te same. Wszystko u mnie zaczeło się tuz przed zareczynami. Przed samymi zareczynami miałam natrectwa dot. tego czy moj partner mnie kocha ( strasznie mnie zaczelo to gnenebic doszukiwalam sie różnych dowodów by to potwierdzic, czułam jednak ze cos jest ze mna nie tak, ze czuje sie jakos inaczej). Przeszło kiedy otrzymałam piercionek zareczynowy, ale ... jako, ze pierscionek byl dowodem jego milości obsesje przeniosłam na siebie ( miałam wyrzuty sumienie za wszystko co zrobiłam, a czego zrobić nie powinnam, zupełnie nie wiedziałam co sie ze mna dzieje). O wszystkim opowiadałam mojemu najkochanszemu już dzis mężowi. Czułam sie obrzydliwie i zakazdym razem kiedy czualm wyrzuty sumienia oczekiwalam, że jesli jemu to zdradze on mnie nie zrozumie i bedzie na mnie wsciekly, bedzie mial zal. Jego reakcja byla jednak zupelnie inna od tej ktorej oczekiwałam (zamiast braku wybaczenia otzrymywałam zrozumienie, probe usiawdomienia ze moje wyrzuty sumienia sa bezpodstawne, po mimo wszystko, że otrzymałam tak ciepła rekacje czulam, ze powinno byc inaczej, ze powinnam byc znienawidzona przez niego ). Cały czas krazyly mi mysli, ze go unieszczesliwie wychodzac za niego za mąz ( jadac autobusem łzy lały mi sie wodospadem, wiecznie o tym myslalama). Zupełnie nie wiedziałam co mi jest moje cierpienie bylo najwiekszym bolem jaki przyzywalam dotychczas, czualm sie bezsilan i myslalam ze juz tak bedzie. Potepilam sama siebie! kiedy juz nie znajdywalam mysli samoskarzajacych przezucialam sie na mojego ówczesnego narzeczonego. I sie zaczelo... Wieczne nekanie w glowie ze mi sie nie podoba, wpatrywanie sie wieczne na niego i proba uswiadamiania sobie ze jest inaczej. Czulam sie wstretnie!!! krazace we mnie mysli nie dawaly mi spokoju przez 24 h. dodatkowo myslalam o ślubie który zblizal sie wielkimi krokami, watpliwosci czy ja go kocham. Kazda mysl powodowała ogrom cierpienia i morze lez. Kiedy po raz 1 zadzwienczała mi w glowie myśl czy ja go wogole kocham, czy rzeczywiscie chce wyjsc za niego za maz. Automatycznie zerwałam sie i poszam do Kościoła, po prostu chciałam sie pomodlic. Akurat byla msza św, w 50 rocznice malzeństwa pewnych panstwa :) pomysłałam z zaplakmymi oczyma, ze ja tez tak chce stanac za 50 lat przed oltarzem i ponowic Nasza przysiege. Wtedy ksiadz powiedzial modlmy sie za tych którzy boją się przyjąc sakrament malzeństwa... ah to byla najpiekniejsz chwila w calej mej chorobie dala mi sile i wiare do walki!!! i tak sie stalo wygrałam mysli ustaly, nie mam obaw czy kocham sowjego meza, wywrwała bym mu swe serce i oddala gdyby bylo potrzebne. Slub minoł ale natrectw sie pojawily... znowu. Tylko na iinnym tle dziś meczy mnie to, ah szkoda gadac.... życze wyrwania mam nadzieje ze Ci sie uda [*EDIT*] Hej gregor80 miałam identyczną sytuację, nawet okoliczności te same. Wszystko u mnie zaczeło się tuz przed zareczynami. Przed samymi zareczynami miałam natrectwa dot. tego czy moj partner mnie kocha ( strasznie mnie zaczelo to gnenebic doszukiwalam sie różnych dowodów by to potwierdzic, czułam jednak ze cos jest ze mna nie tak, ze czuje sie jakos inaczej). Przeszło kiedy otrzymałam piercionek zareczynowy, ale ... jako, ze pierscionek byl dowodem jego milości obsesje przeniosłam na siebie ( miałam wyrzuty sumienie za wszystko co zrobiłam, a czego zrobić nie powinnam, zupełnie nie wiedziałam co sie ze mna dzieje). O wszystkim opowiadałam mojemu najkochanszemu już dzis mężowi. Czułam sie obrzydliwie i zakazdym razem kiedy czualm wyrzuty sumienia oczekiwalam, że jesli jemu to zdradze on mnie nie zrozumie i bedzie na mnie wsciekly, bedzie mial zal. Jego reakcja byla jednak zupelnie inna od tej ktorej oczekiwałam (zamiast braku wybaczenia otzrymywałam zrozumienie, probe usiawdomienia ze moje wyrzuty sumienia sa bezpodstawne, po mimo wszystko, że otrzymałam tak ciepła rekacje czulam, ze powinno byc inaczej, ze powinnam byc znienawidzona przez niego ). Cały czas krazyly mi mysli, ze go unieszczesliwie wychodzac za niego za mąz ( jadac autobusem łzy lały mi sie wodospadem, wiecznie o tym myslalama). Zupełnie nie wiedziałam co mi jest moje cierpienie bylo najwiekszym bolem jaki przyzywalam dotychczas, czualm sie bezsilan i myslalam ze juz tak bedzie. Potepilam sama siebie! kiedy juz nie znajdywalam mysli samoskarzajacych przezucialam sie na mojego ówczesnego narzeczonego. I sie zaczelo... Wieczne nekanie w glowie ze mi sie nie podoba, wpatrywanie sie wieczne na niego i proba uswiadamiania sobie ze jest inaczej. Czulam sie wstretnie!!! krazace we mnie mysli nie dawaly mi spokoju przez 24 h. dodatkowo myslalam o ślubie który zblizal sie wielkimi krokami, watpliwosci czy ja go kocham. Kazda mysl powodowała ogrom cierpienia i morze lez. Kiedy po raz 1 zadzwienczała mi w glowie myśl czy ja go wogole kocham, czy rzeczywiscie chce wyjsc za niego za maz. Automatycznie zerwałam sie i poszam do Kościoła, po prostu chciałam sie pomodlic. Akurat byla msza św, w 50 rocznice malzeństwa pewnych panstwa :) pomysłałam z zaplakmymi oczyma, ze ja tez tak chce stanac za 50 lat przed oltarzem i ponowic Nasza przysiege. Wtedy ksiadz powiedzial modlmy sie za tych którzy boją się przyjąc sakrament malzeństwa... ah to byla najpiekniejsz chwila w calej mej chorobie dala mi sile i wiare do walki!!! i tak sie stalo wygrałam mysli ustaly, nie mam obaw czy kocham sowjego meza, wywrwała bym mu swe serce i oddala gdyby bylo potrzebne. Slub minoł ale natrectw sie pojawily... znowu. Tylko na iinnym tle dziś meczy mnie to, ah szkoda gadac.... życze wyrwania mam nadzieje ze Ci sie uda
  2. aaasss

    [RADOM]

    Hej czy możecie polecić jakiegoś naprawdę dobrego psychiatrę z Radomia?
×