Skocz do zawartości
Nerwica.com

Soleil*

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Soleil*

  1. Dla mnie pójście na kurs było próbą zmierzenia się z sytuacją stresową. No i niestety nie skończyła się dla mnie dobrze. Za kierownicą jestem taka sama, jak w innych podobnych sytuacjach - stres mnie zalewa tak, że nie myślę, co robię, trzeba mi powtarzać coś po kilka razy i wychodzę na idiotkę. Wstyd mi, bo to przecież nie egzamin, a zwykła jazda - a ja się tak okropnie denerwuję. Nie biorę żadnych leków. Teraz się zastanawiam, czy nie powinnam. Przy okazji, może ktoś mógłby się ze mną podzielić doświadczeniem - czy udało Wam się nabrać odporności, mniej denerwować na zasadzie oswajania się, mierzenia z różnymi sytuacjami, czy jednak nie da się rady bez wspomagania lekiem? (To takie ogólne pytanie od "początkującej", ale właśnie nią jestem). Nie leczyłam się do tej pory psychiatrycznie, brałam jedynie udział w terapii, ale poza większym zrozumieniem siebie, niewiele mi dała, nadal mam w sobie strasznie dużo lęku.
  2. Cześć Mariusz! Wydaje mi się, że mam podobnie. Trochę się zdziwiłam, że tak szybko została podjęta decyzja o szpitalu psychiatrycznym. Może to dziwnie zabrzmi, ale jakoś nie odniosłam wrażenia, byś się kwalifikował do leczenia w szpitalu (zgadzam się z przedmówczynią, że bardzo rzuca się w oczy to, że jesteś bardzo świadomy siebie). To, o czym piszesz wydaje mi się bardziej specyfiką Twojej osobowości, a nie jakiejś choroby. Może masz stany depresyjne, ale dla mnie to wygląda na reakcję na to, jak żyjesz. Zaznaczam, że wszystko, co tu piszę bierze się z moich doświadczeń i obserwacji samej siebie, strzelam, że u Ciebie może być podobnie, ale przecież Cię nie znam... Jedna rzecz, która mi przyszła do głowy to to, że mogłeś nie mieć szans w życiu, jako dziecko, sprawdzać, co Ci pasuje, co Ci odpowiada, co lubisz. Czy sam wybrałeś swój kierunek studiów, czy ktoś Ci go "zasugerował"? Nie piszesz o swojej sytuacji w rodzinie, w domu, ale może częściowo tam jest źródło problemu. Poczucie "braku osobowości" jest mi znane i wiem, że bierze się stąd, że nie byliśmy jako dzieci uczeni przejmowania małymi krokami odpowiedzialności za samych siebie, poznawania siebie, tylko podejmowano decyzje za nas. Też wiem, że jestem niedojrzała, ale to się właśnie bierze stąd, o czym piszę. Jeżeli trafiłam, to polecam Ci zacząć sprawdzać, co lubisz, a co nie, zaczynając od najprostszych rzeczy, po prostu próbować i obserwować samego siebie, bo to, o czym piszesz z tym powtarzaniem opinii innych czy jeśli o naukę chodzi, z tym mi się też kojarzy - opinię o czymś też próbuj sobie wyrabiać, albo raczej dopuszczać ją do głosu, bo nie wierzę w to, że nie masz żadnych myśli i spostrzeżeń, już w tym poście widać, że masz określone opinie - o leczeniu, o sobie, tylko może nie zdajesz sobie z tego sprawy. Też mam poczucie, że nie rozumiem ludzi, nie ogarniam, nie odnajduję się w wielu sytuacjach, ale powiem Ci, że u mnie to chyba wynika z tego, że jestem szczera, prostolinijna, a ludzie często stosują jakieś manipulacje, gry itd., w których ja się nie odnajduję. Czytałam też, że to jest kwestia tzw. inteligencji emocjonalnej czy społecznej, umiejętności odczytywania różnych sytuacji społecznych, którą pewnie mam dość niską (ale może można to jakoś rozwijać?), za to w analizowaniu siebie jestem świetna. Powoli się z tym godzę, choć trudno mi żyć z poczuciem inności, ale też staram się mieć do czynienia z ludźmi w miarę podobnymi do mnie. Czasem się okazuje, że niektórzy też "tak mają".
×