Witam wszystkich.
Chcialem opisac tutaj swoj problem, mysle ze trafilem do dobrego dzialu.
Otoz zaczelo sie od nieszczesliwego wypadku we wrzesniu, dokladnie 28. Wyszedlem z przyjaciolmi na maly spacer i stalem sie ofiara nozownika. Na poczatku bylem w szoku jednak bylem w stanie pobiedz do pobliskiego hotelu gdzie ochroniaze udzielili mi pomocy i zadzwonili po helikopter. Lezalem na ziemi i wtedy poczulem bol, stracilem 2,5 litra krwi. Tracac przytomnosc myslalem tylko o tym zebym jeszcze mogl otworzyc oczy... Przeszedlem 3 operacje ktore uratowaly mi zycie. Lekarze mowili ze przezylem cudem. 5 dni lezylem na intensywnej terapi, nie wiedzialem wtedy co sie ze mna dzieje. Po jakims czasie wypuscili mnie do domu. Przez jakies polterej miesiaca nie spalem prawie wcale, bol byl tak straszny ze nie da sie tego opisac. Po tym jak bol ustal zaczalem myslec o tym co sie stalo, udalem sie do psycholga... Problem jednak polega na tym ze zle sie czuje, mam wysoki puls, momentami jest mi slabo, jak bym mdlal. Bylem w szpitalu gdzie zrobili badania serca, pluc i krwi. Badania te nic nie wykazaly poza tym ze gdy sie stresuje mam wysoki puls. Lekarz powiedzial ze to moze byc spowodowane tym wypadkiem. Powiedzial tez ze z czasem to minie. Nie wiem co mam robic, szybko sie mecze, mam dusznosci, czasami nie mam ochoty na nic. Ile jeszcze musze czekac zeby wszystko bylo tak jak dawniej...